środa, 25 lutego 2015

9. Wróżbiarstwo

- No, nie żartuj - powiedział  Ron następnego dnia rano z ustami wypchanymi kanapką. - Masz wyczyścić łazienkę Jęczącej Marty?
  - Ron, nie mów z pełnymi ustami - zwróciła mu uwagę Hermiona.
  Był słoneczny, wrześniowy poranek. Zamkowe błonia zachęcały uczniów do spacerów, lecz Harry miał coś innego w głowie. Niecierpliwie oczekiwał końca lekcji, kiedy zacznie się uczyć okulumencji, lecz jednocześnie pragnął jak najbardziej odwlec ten wieczór: początek trzeciego w życiu Harry'ego szlabanu. Z perspektywy czyszczenia wszystkich zamkowych toalet, nawet jego zeszłoroczny szlaban, spędzony z Lockhartem, ich poprzednim nauczycielem obrony, który był bardzo sławny i nie przyjmował do wiadomości, że Harry nie chciał taki być, czy też szlaban, który Harry odbył w pierwszej klasie, i który zakończył się spotkaniem Voldemorta w Zakazanym Lesie, te obydwa szlabanu wydawały się Harry'emu dziecinną zabawą w porównaniu do tego, co miało nadejść.
  -  Harry, nie przejmuj się tym szlabanem - próbowała pocieszyć go Hermiona. - Przecież nie może być aż tak źle...
  - Dobrze, że tak mówisz - mruknął Harry. - Bałem się, że będziesz na mnie zła za zaczarowanie Tiary Przydziału.
  - Bo jestem na ciebie zła, - przyznała Gryfonka, - ale...
  Przerwało jej nadejście poczty.
  Kilkaset sów wleciało do Wielkiej Sali. Harry wypatrywał Hedwigi. Jest! Śnieżna sowa zmierzała w jego kierunku. Kątem oka Harry zobaczył, jak Lupin przygląda mu się uważnie.
Harry wziął od Hedwigi list. Sowa zanurzyła dzióbek w misce z płatkami śniadaniowymi, po czym dziobnęła Gryfona w palec i odleciała do sowiarni.
  - Od kogo to? - spytał Ron, wychylając się, by spojrzeć na kopertę. Harry schował ją za plecami. - Masz dziewczynę, czy co? - spytał rudzielec zaskoczony.
  - O, Potter znalazł sobie dziewczynę?! - usłyszeli głos Malfoy'a.
  Ślizgon wyrwał Harry'emu kopertę z ręki.
  - O, ciekawe, co tu napisała! - powiedział, spoglądając na adres.
  - To nie jest od dziewczyny - warknął Harry, sięgając po kopertę, ale Malfoy odsunął się od niego.
  - To od kogo? - spytał Ślizgon. - Kto pisałby do ciebie listy?
  Harry wyciągnął różdżkę. Oczy Malfoy'a śledziły jej koniec.
  - Nie zrobisz tego... - powiedział niepewnie Ślizgon.
  - A skąd wiesz? - spytał Harry. - Szlaban już i tak mam, więc co mnie zatrzymuje? A teraz oddaj list!
  Malfoy powolnym, ostrożnym ruchem wręczył Harry'emu kopertę, a następnie machnął dłonią na towarzyszących mu Goyle'a i Crabbe'a.
  - Chodźcie, chłopaki - powiedział i odszedł od stołu.
  - Harry, Malfoy ma rację - zauważyła Hermiona, gdy Harry usiadł z powrotem przy stole. - Od kogo jest ten list?
  - Nieważne - odparł Gryfon. Kiedyś im powie. Kiedyś, nie teraz. Nie jest jeszcze gotowy. Zresztą i tak uznaliby go za wariata, a dowodów na prawdziwość swoich słów nie ma. - Idę do dormitorium.

☆★☆

Harry otworzył kopertę i wyjął z niej list.

Harry,
troch
ę dużo tego tłumaczenia. Pamiętasz, jak pisaliśmy Ci o Zaklęciu Fidelusa? Tylko Strażnik Tajemnicy mógł powiedzieć Voldemortowi, gdzie ja i James się ukrywaliśmy. Wszyscy myśleli, że naszym Strażnikiem był Syriusz. W ostatniej chwili zmieniliśmy go na Pettigrewa, co zresztą później okazało się być błędem. Nikt o tym nie wiedział, więc gdy Voldemort nas zabił, myśleli, że to Syriusz zdradził, czego oczywiście nie zrobił. Ministerstwo pewnie więc myśli, że po 'zabiciu' nas, będzie chciał zabić i ciebie.
  Harry, może i Syriusz nic Ci nie zrobi, ale to nie zmienia faktu, że nie wolno Ci opuszczać terenu szkoły, nie ważne, czy za pomocą Mapy Huncwotów, czy nie. Bellatrix Lestrage naprawdę zrobiła to, o co została posądzona i była ulubioną śmierciożerczynią Voldemorta. I ona na pewno będzie chciała Cię zabić.

Miłego dnia
Lily

Harry jęknął.
  - Mamo, jesteś zupełnie jak Hermiona - mruknął. - Nie wolno ci opuszczać terenów szkoły...
  Drzwi dormitorium otwarły się i Harry zamilkł, chowając list na dno swojego kufra. Ron zobaczył to, ale nie spytał, od kogo go dostał, nie naciskał. Harry był mu za to wdzięczny.
  - Harry, lepiej już chodźmy, Wróżbiarstwo zaczyna się za dwadzieścia minut - powiedział Ron.
  - To mamy jeszcze dużo czasu - zauważył Harry.
  - A wiesz, gdzie są zajęcia? - spytał Ron. - Północna Wieża. Na szczycie.
  - To zmienia postać rzeczy - zgodził się Harry i wziął swoją torbę z książkami. Po namyśle zanurkował dłonią do kufra i wyciągnął z tamtąd Mapę Huncwotów.
  - Co to jest? - spytał zaintrygowany Ron.
  - Pokażę ci później - odparł Harry. - Nie chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli.
  - Ale co to...?
  - Może nam pomóc szybciej dostać się na lekcję - wyjaśnił Harry, a następnie upewnił się, że nikt nie podsłuchuję: - Uroczyście przysięgam, że nie planuję nic dobrego.
  Na pergaminie zaczęły pojawiać się palmy atramentu.
  - Panowie Lunatyk, Glizdon, Łapa i Rogacz prezentują: Mapę Huncwotów - przeczytał Ron. - Łał - wyszeptał, gdy Harry otworzył Mapę. - Lepiej, żeby McGongall się do tego nie dorwała - dodał, oglądając kropkę podpisaną 'Draco Malfoy'.
  Harry też przyjrzał się Mapie.
  - Dobra - powiedział. - Najkrótsza droga do Północnej Wieży prowadzi o tu, a potem tym tajnym przejściem i jeszcze tutaj - pokazał Ronowi palcem wybraną trasę.
  - No to, chodź! - zawołał rudzielec. - Albo nie, najpierw zawołam Hermionę!
  Po czym wybiegł z dormitorium.
  Harry poszedł za nim.
  - No, w końcu, myślałam, że tam zostaniecie na zawsze - oznajmiła Hermiona, czekająca na nich w Pokoju Głównym Gryffindoru.
  - Chodź, Hermiona, Harry ma taką ma... - Harry ostudził entuzjazm Rona, kopiąc go w kostkę.
  - Może nie przy wszystkich, co? - syknął. - Chodźcie.
  Przeszli przez dziurę za portretem, kierując się wybraną przez Harry'ego trasą.

☆★☆

- Musisz to dać profesor McGongall - upierała się Hermiona.
  - Co ty, zwariowałaś? - spytał głośno Ron, tak, że kilku pierwszoroczniaków spojrzało za nimi z zainteresowaniem.
  - Nie, Ron, po prostu myślę, że to niebezpieczne, jeśli...
  - Przestańcie oboje! - Harry miał już dosyć ich kłótni. - Hermiona, nie oddam Mapy profesor McGongall, a ty Ron przestań tak się drzeć, bo zaraz wszyscy się o niej dowiedzą.
  Obydwoje zamilkli.
  Harry odwrócił się w kierunku zbroi, za którą, według Mapy, miało się kryć przejście.
  - Wiesz, jak je otworzyć? - spytał Ron.
  Nim Harry zdążył odpowiedzieć, za ich plecami rozległ się głos:
  - Uderz zbroję różdżką i powiedz: apertus.
  Profesor Lupin uśmiechnął się do Harry'ego i odszedł w kierunku swojej klasy.
  - Skąd on...? - zdziwił się Ron.
  Harry poszedł za radą profesora. Przejście otworzyło się.
  - Chodźcie - powiedział Gryfon, wchodząc do środka.

☆★☆

Tunel był długi i ciemny.
  - Lumos - wyszeptał Harry, a za sobą usłyszał, jak to samo robią jego przyjaciele.
  Szli krętym korytarzem, który zdawał się nie mieć końca. Co chwila gdzieś skręcał i zawracał.
  - Harry? - powiedziała niepewnie Hermiona. Jej głos odbijał się echem po ścianach tunelu. - Jesteś pewny, że to jest bezpieczne?
  Harry odwrócił się. Ron był blady, a idąca za nim Hermiona co chwila zerkała za siebie i rozglądała się wokoło.
  - Tak - odparł Harry. - Jestem pewien.
  Ron spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.
  - Harry, co jeśli to pułapka? - spytał trzesącym się głosem. - Co jeśli stąd nie wyjdziemy?
  - Harry, nie ufam Lupinowi - powiedziała nieco bardziej stanowczo Hermiona. - A skoro on nas tu zaprowadził... Od kogo masz tę mapę?
  - Mów tak dalej, Hermiona, a zaraz okarze się, że profesor Lupin idzie tuż za nami - mruknął Harry. Ufał swoim rodzicom, Syriuszowi i Lupinowi, nie bał się, że coś im się stanie w tym tunelu.
  - Harry, ja mówię poważnie! - wykrzyknęła Hermiona, a echo zwielokrotniło ten dźwięk. - Jak sądzisz, dlaczego Lupin zawsze wyskakuje tam, gdzie się o nim mówi? - dodała ciszej.
  - O wilku mowa, a wilk tuż tuż? - powiedział Ron niepewnie. Harry mógł się założyć, że i on nie ufa Lupinowi.
  - O wilku... - powtórzyła Hermiona. - Harry, on... Profesor Lupin jest wilkołakiem!
  Ron spojrzał na nią z zaskoczeniem.
  - Teraz zwariowałaś - uznał. - Przecież Dumbledore nie zatrudniłby wilkołaka!
  - Pamiętasz, co powiedział?! - spytała go Hermiona. - 'Trudno jest znaleźć pracę'?! Ministerstwo zakazało zatrudniać wilkołaki! I to dla tego słyszy, jak o nim mówimy! Wilkołaki mają wyostrzone zmysły! No i...
  - Hermiono - powiedział cicho Harry, sprawiając, że zamilkła. - Nie przeczę, że masz rację, ale ufam profesorowi Lupinowi i jestem pewien, że nie zrobiłby niczego, co zagrażałoby naszemu bezpieczeństwu. A teraz pospieszcie się, albo spóźnimy się na Wróżbiarstwo.
  - Harry, co masz na myśli? - naciskał Ron. - 'Nie przeczę, że masz rację'? Wiesz, że on jest wilkołakiem i nadal mu ufasz?
  Harry spojrzał na przyjaciół.
  - Powiem wam po lekcjach - obiecał. - Tylko nie uznajcie mnie za wariata.

☆★☆

Do klasy profesor Trelawney, nauczycielki Wróżbiarstwa, doszli punktualnie. Na suficie dostrzegli drewniane drzwiczki z napisem: 'Sybilia Trelawney'.
  - I co teraz? - spytał Ron. - Harry, twoja mapa ma jakąś radę?
  - Już jej ufacie, co? - Harry uniósł brwi.
  - Przecież nic się nam nie stało - zauważył Ron. - Wiesz, jak tam wejść?
  - Żadnego wilkołaczego nauczyciela, by ci pomóc tym razem, co? - mruknęła Hermiona.
  - Herm...
  - Nie tłumacz się, Harry. Nie teraz przynajmniej.
  - Tylko nikomu nie mów...
  Hermiona spojrzała na niego z zaskoczeniem.
  - Nawet o tym nie pomyślałam - przyznała.
  W tym momencie drzwi otworzyły się. Przyjaciele podnieśli głowy, spodziewając się ujrzeć twarz wszystkosłyszącego Lupina, ale zamiast tego ich oczom ukazała się kobieta, podobna do jakiegoś wyrośniętego robaka.
  - Zapraszam - powiedziała śpiewnym głosem i wpuściła ich do środka.
  Harry, Ron i Hermiona spojrzeli po sobie niepewnie.
  - To... - powiedziała Hermiona. - Chyba wchodzimy.
  Weszli po drabinie, która zsunęła się ze schodów i stanęli w wypełnionym różową mgłą pokoju. Zastanawiając się, co to wszystko znaczy, usiedli na miękkich pufach ustawionych w sali.
  Do pokoju wpadła czwórka Gryfonów: Dean Thomas, Seamus Finnigan, Kristin Sorey i Neville Longbottom, który prawie spadł z drabiny.
  - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - wyrecytował Kristin, ale spostrzegł, że w sali, oprócz spóźnialskich, znajdują się tylko Harry, Ron i Hermiona. - Gdzie pozostali? I nauczycielka?
  - Nie wiemy - odparła Hermiona. - Profesor Trelawney, jeśli to była ona, zaprosiła nas do środka i zniknęła.
  - A Raylïe, Parvati i Lavender pewnie się jeszcze bardziej spóźnią - dodał Ron.
  Spóźnialscy usiedli obok na pufach.
  - Wiecie, co to znaczy? - spytał Kristin, z obrzydzeniem przypatrując się różowej pufie, na której siedział.
  - Że nauczycielka jest kobietą? - zasugerował Harry.
  - No, ale tak poważnie - powiedział Seamus. - Kto stawia w sali dla obu płci różowe pufy?
  - Profesor Trelawney - odparł Harry.
  Spojrzeli na niego.
  - Masz rację - przyznał Kristin, przysuwając się bliżej. - A teraz chwila prawdy, Harry: czy to naprawdę ty zaczarowałeś Tiarę Przydziału?
  Wszyscy patrzyli na niego wyczekująco. Harry zastanawiał się, co powiedzieć, ale wybawiły go spóźnione dziewczyny.
  - Widzę, że nauczycielka spóźniła się jeszcze bardziej niż my - powiedziała Raylïe, zauważając, że brakuje profesor Trelawney.
  Jednak ledwo to powiedziała, gdy z głębi różowej mgły wydobył się melodyjny głos.
  - Jak dobrze widzieć was wreszcie w rzeczywistym świecie - powiedziała profesor Trelawney wychodząc z mgły.
  Kristin natychmiast zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy powiedział coś niestosownego, i czego nauczycielka nie powinna była usłyszeć.
  - Zajmijcie proszę miejsca - tajemniczy głos profesor Trelawney wypełniał salę. - Nazywam się Sybilia Trelawney i...
  - Naprawdę umie pani przepowiadać przyszłość? - spytała podekscytowana Lavender.
  Profesor Trelawney spojrzała na nią z urazą.
  - Tak...
  - Niech mi pani przepowie! - zawołała Parvati.
  Siedzące obok Raylïe i Hermiona zgodnie wywróciły oczami.
  Nauczycielka zorientowała się, że odpowiadając na zadane pytania zyska szacunek klasy, więc zrobiła tajemniczą minę i zwróciła się do Parvati:
  - Na twoim miejscu wystrzegałabym się rudowłosego mężczyzny.
  Parvati spojrzała nieufnie na Rona i odsunęła się od niego jak najdalej.
  - A ty, moja kochana - tym razem słowa profesor były skierowane do Lavender - to, czego się obawiasz wydarzy się szesnastego lutego. A co do ciebie... - nauczycielka odwróciła się do Kristina - to, co planujesz, powiedzie się, lecz po upływie czasu i z pomocą brunetki.
  Harry nie wiedział, co ona miała na myśli, ale Kristin zdawał się rozumieć.
  - A ty, chłopcze... - nauczycielka odwróciła się do Neville'a - nie byłabym pewna co do stanu zdrowia twojej babci. A ty, panno...
  - Jerks, pani profesor - podpowiedziała spokojnie Rayïle.
  - Panno Jerks, ci, których dażysz uczuciem, odwrócą się od ciebie: zdradzą lub znajdą sobie inną.
  Raylïe spojrzała na nauczycielkę z niepokojem, ale Hermiona pochyliła się nad nią i szepnęła do niej kilka słów, które zdawały się pocieszyć Ray.
  - Dobrze, przejdźmy do tematu lekcji - Trelawney najwyraźniej uznała, że powiedziała wystarczająco dużo, by zaimponować klasie. - Wróżenie z fusów. Chciałabym, abyście wzięli te filiżanki z tej półki, a następnie podeszli do mnie, a ja wam je napełnię. Potem otworzycie swoje podręczniki na stronie piątej i szóstej i postąpicie za przedstawionymi tam wskazówkami. A ty, chłopcze - nauczycielka złapała Neville'a za rękę - gdy pobijesz swoją pierwszą filiżankę, weźmiesz proszę jedną z tych niebieskich? Do różowych jestem raczej przywiązana.
  - Zauważyłem, że lubi różowy - mruknął Kristin, wstając z pufa.
  Nauczycielka zignorowała go.
  Gryfoni podeszli do półki i sięgnęli po filiżanki. Prawie natychmiast dało się słyszeć brzęk: to Neville pobił swoją pierwszą filiżankę.
  - Jedna z niebieskich teraz, mój drogi - powiedziała profesor Trelawney, podchodząc bliżej z miotłą i szufelką.
  Harry i Ron szybko napełnili swoje filiżanki, wypili herbatę i postąpili za radami podręcznika.
  - Dobra... - mruknął Ron, gdy zamienili się filiżankami. - Co widzisz w mojej?
  - Rozmokłe, brązowe fusy - mruknął sennie Harry. - Co mamy następne? Historię Magii? Bo po tych zajęciach to nawet Hermiona zaśnie.
  Ron zerknął na plan lekcji.
  - Niestety, następna lekcja całkowicie cię rozbudzi - jęknął.
  - A jaka to? - spytał Harry.
  - Otwórzcie swoje wewnętrzne oko! - zawołała profesor Trelawney.
  - No właśnie, Harry - oznajmił Ron. - Jest Wróżbiarstwo, otwórz swoje wewnętrzne oko czy coś tam jeszcze i przepowiedz mi moją najbliższą przyszłość.
  Harry spojrzał do kubka. Jakiś kształt, podejrzanie przypominający trolla...
  - Dostaniesz Trolla na Transfiguracji? - zgadł.
  Usta Rona otworzyły się szeroko.
  - Skąd...?
  - A jaka lekcja może bardziej rozbudzić? - Harry wzruszył ramionami. - Zresztą masz Trolla w kubku.
  Ron wyrwał mu filiżankę i zaczął się jej przyglądać pod różnymi kątami.
  - Następna jest Transfiguracja? - jęknął siedzący obok Kristin. - A miałem nadzieję na przyjemny sen z monotonnym głosem pana Binnsa jako kołysankę...
  - Masz owcę w kubku - powiedział Dean. - A to oznacza sen, więc może...
  - Mam nadzieję - mruknął Kristin.
  Nieco dalej Ray i Hermiona się o coś kłóciły.
  - To jest strzała! - upierała się Jerks.
  - Niemożliwe! - odpowiedziała ze złością Hermiona.
  Harry sprawdził w podręczniku, co oznacza strzała. Złamane serce...
  - Dobra, niech ci będzie - poddał się w końcu Ron. - W twoim kubku jest... coś na kształt kapelusz z dziurami, może Parszywek ci pogryzie tiarę? I jeszcze jakieś 'W'... Dostaniesz 'Wybitny'? Lepiej niż ja... A tutaj... jakiś osioł? Może jednak z tym ' Wybitnym' tak łatwo nie będzie...
  - Hej, Ron, musisz sobie zrobić okulary na wewnętrzne oko - powiedział Harry, z trudem nie wybuchając śmiechem.
  Kristin, Dean i Ron nie potrafili się powstrzymać. Ryknęli śmiechem.
  - Co jest? - spytała Rayïle.
  - Ron... musi sobie... kupić... okulary... by poprawić... swój wewnętrzny... wzrok - wydusił Kristin.
  Pozostali Gryfoni również parsknęli śmiechem, jedynie nauczycielka nie wyglądała na rozbawioną.
  - Czyj żart to był? - spytała.
  - Harry'ego... - wydusił Dean. - Au!
  Profesor Trelawney spojrzała na chłopca.
  - Na twoim miejscu nie żartowałabym sobie z takich rzeczy. Pokaż - zarządała, wyrywając Ronowi filiżankę. - Sokół... Masz śmiertelnego nieprzyjaciela...


  - Myślałem, że to ' Wybitny' - mruknął Ron, wywołując kolejną salwę śmiechu.
  - Czaszka... Niebezpieczeństwo na twojej drodze...
  - Myślałem, że to przedziurawiona tiara...
  - Myślałeś, że czaszka oznacza, że twój szczur przegryzie mi tiarę - sprostował Harry.
  - Ron... ty... naprawdę... potrzebujesz... okularów... na swoje... wewnętrzne... oko! - wydusił Seamus, dusząc się ze śmiechu.
  Profesor Trelawney najwyraźniej uznała, że tylko jedno może przywrócić ciszę w klasie. Odwróciła filiżankę i... krzyknęła.
  Zadziałało... Na krótką chwilę.
  - Co się stało?
  - Co pani zobaczyła?
  - Co to znaczy?
  - Co jest w kubku Harry'ego?
  - To jest filiżanka, panno Jerks! - wykrzyknęła Trelawney.
  Zamilkli.
  - To chyba nie może być takie złe, skoro od razu otrząsnęła się z szoku, gdy Raylïe nazwała kubek kubkiem - uznał Kristin.
  Trelawney zamilkła. Może rzeczywiście zareagowała zbyt gwałtownie...
  - Zobaczyłam... - zawiesiła na chwilę głos, tak dla lepszego efektu - ...ponuraka... - wyszeptała.
  - Co? - spytał Harry.
  - Och, to nic takiego - Ray machnęła niedbale ręką. - To po prostu duży, czarny pies nawiedzający cmentarze. Jest uważany za omen śmierci, no ale...
  - Nic specjalnego?! - jęknął Harry. - Omen śmierci i nic specjalnego?!
  Ray ponownie wzruszyła ramionami.
  - Gravy jest słodki - powiedziała.
  - Gravy? - zdziwił się Harry.
  - Och, to tylko mój pies ponurak.
  - Yy... Masz psa, który jest omenem śmierci i nazywa się Gravy?
  - Dokładnie - przytaknęła Ray.
  - To nie może być ponurak! - wykrzyknął Ron. - Gdyby był, dawnk byłabyś już martwa!
  - Taki niemiły chłopiec z podstawówki rzeczywiście umarł, gdy go zobaczył, ale to może to dlatego, że Gravy go ugryzł w dość bolesne miejsce... Współczułam mu nawet...
  Wtedy profesor Trelawney poczuła, że straciła kontrolę nad klasą.
  - Koniec lekcji! - zawołała.

2 komentarze:

  1. W takim razie ponurak Harry'ego ma na imię Syriusz :D Rozdziały są super, a akcja ciekawa, wciągasz! Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, ale już lecę, bo idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń