poniedziałek, 23 lutego 2015

8. Dowcip i jego skutki

Harry usiadł na pilnowanym dla niego przez Rona miejscu na kilka sekund przed Hermioną.
  - O co chodziło? - spytał Ron.
  - O dementora - odparł Harry, jednak myślami był już gdzie indziej.
  - O mój plan lekcji - powiedziała Hermiona. - Harry, dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś był chory.
  - Nic mi nie jest - odpowiedział Harry, nagle się prostując.
  Profesor McGongall wprowadziła do Wielkiej Sali pierwszoroczniaków. Postawiła Tiarę Przydziału na stołku i odsunęła się nieco.
  - Coo...? - zaczął Ron, ale Harry uciszył go gestem ręki.



  Tiara rozwarła swój szew, z którego wydobyła się srebrzysta mgła, po czym znów go zamknęła i otworzyła. A następnie zaczęła śpiewać:

- Drodzy uczniowie,
Witajcie w Hogwarcie,
Wspaniały rok was tu czeka.
Są tutaj trzy domy,
A gdzie wy traficie,
O tym już ja wam powiem.
Jest tu Griffindor,
Najlepszy ze wszystkich,
Gdzie odważni szkołę sławią.
Jest również Ravenclaw,
Gdzie mądrzy mieszkają
I księgi słynne piszą.
Jest także Huffelpuff,
Gdzie sprawiedliwich
I prawych odnajdziesz.
A jeśliś sprytny, ambitny i chamski,
Do Slytherinu wnet trafisz.
Tam ci, co głupi i niemili.
Opiekunem tam jest
Głupi Mistrz Eliksirów.
Zwie się on Smarkerus Snape.

Tiara zamilkła na chwilę, a następnie dokończyła:

Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam powiem, gdzie zamieszkacie.

Wielka Sala trzęsła się ze śmiechu, tylko Ślizgoni nie wyglądali na zadowolonych, a pierwszoroczniacy rozglądali się wokół zdezorientowani. Harry zobaczył, jak profesor Snape wpatruje się w Tiarę Przydziału z taką samą miną, z jaką zawsze wpatrywał się w Harry'ego. Chłopiec uznał, że Tiara to trochę dziwny przedmiot nienawiści.
  Profesor McGongall wpatrywała się w Tiarę z zszokowaną miną i otwartymi ustami, jak zresztą większość nauczycieli oprócz profesora Snape'a i Lupina, który wyglądał, jakby sam ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Napotkał wzrok Harry'ego i mrugnął do niego. Harry był pewien, że tyko on sam i nauczyciel Obrony wiedzą, kto wymyśił tę piosenkę.
  - Cisza! - krzyknął profesor Dumbledore, wstając z miejsca. - Cisza! - dopiero za drugim razem odniosło to jakiś skutek, choć większość Gryfonów nadal chichotała. - Chciałbym wiedzieć, kto to zrobił, bo jestem pewien, że Tiara Przydziału nie wymyśliła tegorocznej piosenki - jego wzrok zatrzymał się na profesorze Lupinie, który pokręcił głową przecząco. - Może tym nie zachęcam, ale ta osoba dostanie szlaban na cały miesiąc, a od jej domu zostaną odjęte punkty.
  Zapadło milczenie.
  Dumbledore westchnął.
  - Państwo Weasley? - spytał.
  - Skądże - zaprotestował George Weasley.
  - Ale chętnie się dowiemy - dodał Fred Weasley.
  George spojrzał na brata podejrzliwie.
  - Chyba nie chcesz mu wstawić szlabanu? - spytał.
  - Coś ty! - wykrzyknął Fred. - Chcę mu dać całe oszczędności, żeby tak robił częściej!
  Dumbledore pokręcił z niedowierzaniem głową.
  - A ja go mianowałem prefektem - westchnął z rezygnacją, z następnie rozejrzał się po sali. - Jordan?
  - Nie ja, zresztą zrobiłbym to z Fredem i George'm - odpowiedział przyjaciel rudowłosych bliźniaków, Lee Jordan.
  - To ja już naprawdę nie wiem, kto - Dumbledore pokręcił z niedowierzaniem głową.
  - Dyrektorze, jeśli mogę coś zasugerować - powiedział nagle Snape. - Zaczarowanie Tiary Przydziału potrzebowało bardzo poważnego i zaawansowanego zaklęcia...
  Nieprawda, pomyślał Harry, wystarczyło jedno proste i trochę koncentracji... i jeszcze  Zeszyt Zaklęć.
  - ... więc wątpię, by jakikolwiek uczeń mógłby to zrobić - kontynuował Snape. - Sądzę, że...
  - ... zrobił to jakiś nauczyciel? - dokończył za niego Dumbledore, a Mistrz Eliksirów przytaknął. - A wiesz, kto mógłby zaczarować Tiarę?
  - Mam wskazać palcem? - spytał ze złością Snape, zerkając na Lupina.
  Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią westchnął.
  - Naprawdę, Severusie, przypominam ci, że to nie ja wiecznie ci dokuczałem - powiedział. - Może kilka razy podczas całej naszej nauki w Hogwarcie, podczas kiedy ty...
  - Ach tak? - Snape wstał z krzesła. - A ty i twoi, ach, przyjaciele?
  - Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ja w większości nie brałem udziału. Uczestniczyłem w kilku naszych dowcipach na Ślizgonach, ale to oni rzucali na ciebie zaklęcia. Natomiast ty chciałeś nas wyrzucić z Hogwartu, co zresztą prawie ci się udało. Dlaczego właściwie tak bardzo nienawidziłaś Jamesa? Byłeś zazdrosny o Lily?
  - Remusie, Severusie, wystarczy - przerwał im Dumbledore. - W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Severusie - dyrektor odwrócił się do Snape'a. - usiądź proszę. ...A was - Dumbledore odwrócił się do pierwszoroczniaków - przepraszam za zamieszanie. Profesor McGongall wyczyta wasze imiona, a wy podejdzecie do stołka i nałożycie Tiarę Przydziału na głowę. I nie bójcie się tak. Jak widzicie nawet z dementorami za oknem może być zabawnie, oczywiście jeśli nie należysz do Slytherinu lub nie jesteś Severusem Snape'm - powiedział Dumbledore z uśmiechem.

☆★☆

Po sortowaniu, Dumbledore zaklaskał w dłonie, by uciszyć  salę.
  - Chciałbym was poinformować o kilku sprawach, nim napchacie sobie brzuchy jedzeniem - powiedział. - Jedna z tych spraw jest bardzo ważna, więc wolałbym, gdybyście wszyscy słuchali. Jak zapewne wiecie, wasz pociąg został przeszukany przez dementorów z Azkabanu. Dla waszego bezpieczeństwa będą oni rozstawieni przy każdym wejściu do szkoły, by szukać Blacka i Lestrage. Dlatego postarajcie się nie opiszczać terenu szkoły bez pozwolenia. Nic nie zmyli dementorów. Żadne przebrania, czy nawet peleryny-niewidki. A dementorzy nie znają litości.
  Po tych słowach zapadła cisza. Nikt już nie chichotał.
  - No, a teraz weselsze wieści - powiedział Dumbeledore, uśmiechając się. - Chciałbym was poinformować, że w tym roku nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią zostanie, jak już się może zorientowaliście, profesor Remus Lupin.
  Lupin wstał, ale oklaski nie były zbyt serdeczne. Klaskali oczywiście ci, co podróżowali z nim w jednym przedziale oraz ci, których przekonał do niego sposób, w jaki Lupin rozmawiał ze Snape'm oraz to, że został posądzony o zaczarowanie Tiary Przydziału. Harry spostrzegł, że nikt ze Slytherinu nie klaszcze, a Malfoy wyglądał, jakby ze swoimi znajomymi naśmiewał się z profesora.
  - Z przykrością muszę również oznajmić, że profesor Kettleburn, nauczyciel Opieki nad Magicznymi Zwierzętami, odszedł na zasłużoną emeryturę. Na szczęście jego stanowisko zgodził się objąć Rubeus Hagrid.
  Oklaski były o wiele głośniejsze niż dla profesora Lupina.
  - Mogliśmy się domyślić! - wrzasnął Ron. - Kto inny dałby nam takie podręczniki?!
  Wspomnienia Harry'ego dotyczące 'Potwornej księgi potworów' były dość bolesne. Książka próbowała odgryźć mu ręce na przywitanie, gdy tylko ją dostał.
  - To tyle ogłoszeń - oznajmił Dumbledore radośnie, gdy oklaski ucichły. - Ucztę czas zacząć!
  Harry, Ron i Hermiona napchali sobie brzuchy, wszystkim, do czego zdołali sięgnąć, a potem, gdy zaspokoili głód, zaczęli z niecierpliwością oczekiwać końca uczty. Gdy ten nadszedł, przyjaciele pobiegli w stronę długiego stołu nauczycielskiego, gdzie na boku Snape kłócił się z Lupinem, a Dumbledore próbował ich uspokoić. Jednak Harry, Ron i Hermiona podeszli do przeciwnego końca stołu, gdzie siedział  Hagrid.
  - Gratulacje! - zawołała Hermiona.
  Gajowy Hogwartu i nowo mianowany nauczyciel otarł łzy serwetkę.
  - To wszystko przez waszą trójkę, łobuzy! - zawołał. - Dumbledore sam przyszedł do mojej chatki, gdy profesor Kettleburn zrezygnował...
  Po tych słowach Hagrid głośno wydmuchał nos w serwetkę, a siedząca obok profesor McGongall dała im znak ręką, by odeszli.
  Trzecioklasiści szli korytarzem w kierunku wierzy Griffindoru, kiedy za sobą usłyszeli głos:
  - Harry? Mogę porozmawiać?
  Za nimi stał profesor Lupin, uśmiechając się wesoło.
  - Jasne - powiedział Harry, a następnie dodał do Rona i Hermiony. - Poczekajcie na mnie przed portretem Grubej Damy, nie znam hasła.
  Po tych słowach Harry, prowadzony przez Lupina, poszedł w kierunku gabinetu nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.
  - Harry, nie przeczę, że tegoroczna piosenka Tiary Przydziału była o wiele ciekawsza niż zwykle, ale zastanawiam się, po co zbierać szlabany już pierwszego dnia, jeszcze przed rozpoczęciem lekcji? - spytał Lupin.
  Harry uśmiechnął się.
  - Nie wiem, o czym pan mówi, panie profesorze - powiedział.
  Lupin spojrzał na niego ciężko.
  - Harry, rozmawiasz z najlepszym przyjacielem Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. I ty myślisz, że nie zgadnę, kto zrobił jakiś dowcip?
  - Miałem nadzieję - przyznał Harry.
  - Pytam więc jeszcze raz: po co?
  - Przecież nikt się nie dowie. Nikt mnie nie podejrzewa - powiedział beztrosko Harry, ale widząc minę Lupina, zawachał się. - Prawda?
  Profesor pokręcił głową.
  - Snape już cię podejrzewa, Harry - powiedział. - A niedługo będzie wiedział.
  Harry zawachał się.
  - Ale nie ja mu to powiem, nie martw się -uspokoił go Lupin. - Zrobisz to ty sam.
  - Ja mu nie powiem - zaprotestował Harry.
  - Nie będziesz potrzebował - oznajmił spokojnie nauczyciel. - Wiesz, co to jest legilimencja? - Harry pokręcił przecząco głową, więc Lupin dodał: - To czytanie w myślach. A Snape umie to robić bardzo dobrze.
  - Wiedziałem - mruknął trzynastolatek.
  Lupin pokiwał głową.
  - Można się przed tym obronić? - nalegał Harry.
  Profesor spojrzał na niego niepewnie.
  - Jest - powiedział powoli. - Nazywa się to okulumencja, ale wymaga dużo praktyki i z pewnością nie nauczysz się jej w jedną noc.
  - Nauczy mnie pan? - poprosił Harry. - Nie żeby ukryć, kto zaczarował Tiarę, ale żeby Snape nie dowiedział się ode mnie więcej niż powinien.
  Lupin przyjrzał mu się w zamyśleniu. Jak bardzo przypominał Jamesa! Tak samo uparty, tak samo nie przejmujący się skutkami swoich dowcipów, nawet tak bardzo nienawidzący Snape'a. I tak bardzo starający się ukryć tajemnice przyjaciół.
  - Dobrze - zgodził się w końcu. - Ale nie teraz. Przyjdź do mnie jutro po zajęciach. Wtedy cię nauczę. A,i jeszcze jedno - zawołał za nim, widząc, że Harry zmierza do drzwi. - Będę musiał powiadomić o tym twoich rodziców i, jeśli będziesz miał szczęście, Lily cię nie zabiję.

☆★☆

Przy portrecie Grubej Damy, strzegącej wejścia do wieży Griffindoru, czekali na Harry'ego Ron i Hermiona.
  - Nowe hasło to Fortuna Major - powiedział Ron.
  - Harry, ukrywasz coś przed nami - wypaliła bez żadnych wstępów Hermiona.
  - A może takie 'cześć' na przywitanie przyjaciela, co, Hermiona? - spytał Harry.
  Hermiona otworzyła usta, ale żaden dźwięk się nie wydostał, natomiast Ron parsknął, ale chwilę później spoważniał.
  - Cześć, Harry i wiesz, że cię lubię, ale Hermiona ma rację - powiedział rudzielec. - O czym nam nie mówisz?
  Harry otwierał usta, by odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu profesor McGongall w towarzystwie Snape'a i Malfoy'a, którzy uśmiechali się złośliwie.
  - Potter! - krzyknęła opiekunka Gryfonów. - Co to za zachowanie?! Atakowanie pana Malfoy'a w pociągu?! Miałeś szczęście, że żaden nauczyciel tego nie widział! I jeszcze zaczarowanie Tiary Przydziału! Co to ma znaczyć?!
  - Że jednak zgubiłem drogę do Wielkiej Sali z panie gabinetu? - zaproponował Harry, po czym zwrócił się do  Rona i Hermiony, którzy wpatrywali się w Harry'ego z otwartymi ustami. - O tym właśnie nie zdążyłem wam powiedzieć.
  - Potter! - wrzasnęła McGongall. - Do mojego gabinetu, ustalić szlaban!
  Po czym nie czekając na niego, ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
  Harry napotkał spojrzenie Malfoy'a. Ślizgon uśmiechał się szyderczo. Zetrę mu ten głupi uśmieszek z twarzy, pomyślał Gryfon, zapłacisz mi za to, Malfoy.
  Po czym ruszył za McGongall.

☆★☆


Potter. Wy-jaś-nie-nie.
  Harry spojrzał na nią. Jeszcze nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej. Nozdrza jej drgały, twarz zrobiła się czerwona z gniewu, a usta były wąsko ściśnięte. Profesor McGongall wyglądała, jakby połknęła bombę, która to miała w każdej chwili wybuchnąć.
- Nie spotkałam się z takim zachowaniem od czasów... - zaczęła, ale Harry jej przerwał.
  - Od czasów mojego ojca? - spytał, nim zdołał się powstrzymać.
  - Tak, dokładnie, od czasów Jamesa Pottera i jego bandy... - do profesor McGongall najwyraźniej właśnie dotarło, że Harry nie powinien o tym wiedzieć. - Skąd to wiesz, Potter?
  Przyglądała mu się badawczo i Harry miał nadzieję, że nie zna tej legilimencji, o której wspomniał profesor Lupin.
  - Nieważne - powiedział Harry. - To jaki mam szlaban?
Nauczycielka transmutacji nadal patrzyła na niego podejrzliwie, ale nie naciskała.
- Potter, w ramach szlabanu wyczyścisz wszystkie łazienki w zamku - powiedziała McGongall i widząc, że Harry chce zaprotestować, dodała: - Również tą damską. Przyjdziesz do mojego gabinetu jutro o 18. Do widzenia.
  Harry wyszedł z gabinetu i jęknął.
  Ze wszystkiego, co mógł zrobić, akurat to? I damska łazienka... O, nie...
  Jęcząca Marto, przybywam.

3 komentarze:

  1. Niedługo dołączę do Jęczocej Marty, bo umrę ze śmiechu. Malfoy, ty głupi buraku! Rozdziały są wspaniałe, lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Rozdział super Ci wyszedł. Najbardziej uśmiałam się z ostatniego zdania : "Jęcząca Marto, przybywam." Aż współczuję Harry'emu.
    Pomysł na kawał świetny, chociaż zdziwiłam się, że McGonagall tak szybko się dowiedziała. Jak? Nie wiem. ( choć podejżewam XD. Czyżby Malfoy wiedział? ;) )
    W każdym razie, kara była za surowa. Stanowczo! Jak profesorka mogła wybrać tak okropny i pracohłonny szlaban! Skandal! :D
    Biorę się za dalsze rozdziały,
    ~Ranitakk

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Jęcząca Marto, przybywam!" XD

    OdpowiedzUsuń