poniedziałek, 6 kwietnia 2015

MINIATURKA 3 - lany poniedziałek w wykonaniu Huncwotów

Kwietniowe słońce powoli wznosiło się ponad horyzont, oświetlając ogromny zamek. Promienie odbijały się od tafli pobliskiego jeziora. Zielona trawa i gałęzie drzew szumiały poruszane przez delikatny wiaterek.
  Pojedynczy promień słońca przedostał się przez okno zamkowej wieży do zabałaganionego pokoju i trafił na twarz jednego z czterech śpiących lokatorów. Chłopak otworzył zaspane oczy i zasłonił się dłonią przed ostrym światłem wpadającym przez okno. Spojrzał na leżący przy łóżku budzik i sprawdził godzinę. 6:30. Jęknął. Była przerwa wielkanocna, a on wstawał o takiej porze! Przewrócił się na drugi bok i ukrył twarz w poduszce. Jeszcze trochę snu...
  Nagle chłopak zerwał się z łóżka. Przecież dzisiaj lany poniedziałek! Tyle się przygotowywali do tego dnia, a teraz mieliby zaspać? Nie lubił wczesnego wstawania, ale czasami było warto.
  Podszedł do sąsiedniego łóżka i potrzasnął kolegą. Śpiący chłopak jęknął i schował się pod kołdrą. Jednak w ten sposób nie zaznał spokoju.
  - Jeszcze trochę, mamo... - jęknął, gdy jego kolega ponowił próbę oburzenia go.
  - Wstawaj, James! - wykrzyknął drugi chłopak.
  Zaspany lokator usiadł na łóżku.
  - Syriusz, co znowu? - jęknął.
  Jego kolega wziął się pod boki i spojrzał na Jamesa z naganą.
  - Lany poniedziałek, idioto! - krzyknął.
  James zerwał się z łóżka, nałożył okulary i potargał już i tak potargane, czarne włosy. Potem spojrzał na zegarek i ponownie jęknął.
  - Lany poniedziałek lanym poniedziałkiem, ale wstawać o 6:30?!
  - Nie narzekaj, tylko obudź Remusa - poradził Syriusz i podszedł do kolejnego łóżka, skąd po chwili dobiegły jęki kolejnego chłopca.
  James westchnął i stanął przy śpiącym koledze. Potrzasnął nim i powiedział:
  - Remus, wstawaj.
  Chłopak podniósł się z łóżka i rozejrzał się wokół.
  - Od kiedy to ty i Syriusz urządzacie pobudkę? - spytał.
  - Od kiedy dzieje się coś ciekawego - odpowiedział Syriusz, nadal próbując dobudzić jęczącego kolegę.
  Remus westchnął.
  -  A który dzisiaj? - spytał.
  - Lany poniedziałek - odpowiedział James, podchodząc do kolegi.
  - Wiesz, jak go obudzić? - zastanowił się Syriusz.
  James przechylił głowę.
  - Peter, rozdają darmowe słodycze w Hogsmeade! - krzyknął.
  Ostatni śpiący chłopak usiadł gwałtownie na łóżku.
  - Co? Gdzie?
  Jego współlokatorzy wybuchnęli śmiechem.
  - Wstawaj, Peter - powiedział Remus, sięgając po ubranie i zmierzając w kierunku łazienki. - James i Syriusz nie dadzą ci spokoju, jeśli przez ciebie im się nie uda.
  Peter przetarł zaspane oczy i spojrzał na przyjaciół.
  - Już lany poniedziałek? - spytał.
  James i Syriusz przybyli sobie piątkę ponad łóżkiem.
☆★☆
Gdy czwórka przyjaciół pojawiła się na śniadaniu punktualnie o siódmej, zostali obdarzeni podejrzliwym spojrzeniem ze strony profesor McGongall. W końcu James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew nie byli znani ze wczesnego wstawania, wręcz przeciwnie - często spóźniali się na lekcję, zwłaszcza James i Syriusz. Dlatego McGongall uznała, że lepiej uważać, czy nic przypadkiem nie planują, bo w nagłe cuda nie wierzyła.
  Przyjaciele usiedli przy prawie pustym stole Gryffindoru i, pochyleni ku sobie, zaczęli zawazięcie o czymś dyskutować. Gdy James, żywo gestykulując, wskazał na stół Slytherinu, McGongall postanowiła sprawdzić, o czym rozmawiają. Wstała od stołu nauczycielskiego i podeszła do czwórki Gryfonów.
  - Ale to nie zadziała! - krzyknął Syriusz.
  - Trochę ciszej, albo ktoś... - zaczął James, ale Remus trącił go w ramię.
  Potter odwrócił się, by zobaczyć surową twarz profesor McGongall.
  - Dzień dobry, pani profesor! - wykrzyknął.
  Syriusz odwrócił się gwałtownie, a Peter zaksztusił się szarlotką.
  - Mogłabym wiedzieć, o czym rozmawiacie? - spytała podejrzliwie McGongall.
  - Aa, to nic ważnego! - powiedział James. - My tylko...
  - Po prostu zastanawiamy się, jak odrobić pracę domową! - przyszedł mu z pomocą Syriusz.
  - Ach, tak? - McGongall uniosła brwi. - A co ma nie zadziałać?
  Syriusz mruknął pod nosem coś, za co nauczycielka mogłaby mu spokojnie wstawić szlaban i zrobić kilkugodzinny wykład na temat kultury języka, ale postanowiła udać, że nic nie usłyszała.
  - Zastanawialiśmy się od kogo ją przepisać - wpadł nagle na pomysł James.
  - Aha - McGongall zerknęła na Remusa, który był bardzo dobrym uczniem i pewnie miał już wszystko odrobinę.
  - No bo to jest z Wróżbiarstwa, a Remus nie chodzi na te zajęcia - wyjaśnił Syriusz.
  McGongall pokiwała głową.
  - Więc od kogo planujecie odpisać? - spytała, oczekując, że nie znajdą na to odpowiedzi.
  - Od Evans - wypalił Syriusz.
  - Och - McGongall skinęła głową i odeszła. Nawet jeśli Gryfoni coś planowali, nie miała ochoty ich teraz pouczać. Zresztą ta historyjka brzmiała całkiem prawdopodobnie.
  Gdy tylko nauczycielka odeszła na tyle daleko, że nie mogła już ich usłyszeć, James pochylił się do Syriusza i syknął:
  - A co ma do tego Lily?
  - Nic nie ma - powiedział Black. - No ale co miałem powiedzieć?
  Remus odetchnął z ulgą.
  - Było blisko.
  Peter wrócił do jedzenia.
  - Nasztepnym rażem nie rożmawajcze o szakich szpawach pszy jedżenu - powiedział z pełnymi ustami.
  - Będziemy pamiętać - mruknął Syriusz. - Następnym razem po prostu nie pójdziemy na śniadanie.
  Peter wytrzeszczył oczy i zaczął napychać się jedzeniem.
☆★☆
Gryfoni wyszli z Wielkiej Sali na korytarz, a następnie opuścili zamek i skierowali się nad jezioro, po drodze zawieszając w powietrzu przezroczyste bańki wypełnione wodą, które oblewały przypadkowych uczniów.
  Przyjaciele doszli nad jezioro.
  - Jak to zrobić, żeby McGongall nas nie złapała? - zastanowił się Syriusz.
  Remus westchnął. Tym tylko rozrabianie i dowcipy w głowie.
  - Muszę to robić? - spytał.
  James i Syriusz wymienili spojrzenia.
  - Tak - powiedzieli.
  Lupin jęknął. Po co się wogóle ich pytał? Natychmiast odpowiedział sobie na to pytanie: nie chciał wiedzieć, co oni mogliby zrobić, gdyby na nich naskarżył. Zresztą byli przyjaciółmi. Jedynymi, jakich miał.
  - Ale zostaniesz zwolniony za rok - obiecał James.
  - Wolałbym teraz - mruknął Remus, ale nikt go nie słuchał.
  - Propozycja jest taka - powiedział Syriusz, a następnie szeptem wyjaśnił im swój plan.
  Gdy skończył, Lupin pokręcił głową:
  - Nie podoba mi się to.
  Syriusz klepnął go w ramię.
  - Zostaniesz wynagrodzony - obiecał.
  - Odrobisz za nas pracę domową - dodał James.
  - To nie jest wynagrodzenie - zauważył Remus.
  - Możesz nas ostrzec, kiedy zobaczysz McGongall albo innego nauczyciela - zaproponował Syriusz - a Peter może ci pomóc.
  Widząc, że Pettigrew chce się wycofać, dodał zachęcająco:
  - Potem możemy pójść do Miodowego Królestwa.
  Peter dał się przekonać i czwórka Gryfonów rozpoczęła wykonywanie planu.
☆★☆
Severus wiedział, że coś się stanie. I że to 'coś' będzie włączało Huncwotów.
  Skąd to wiedział? Może dlatego, że ostatnio byli trochę za spokojni? Może dlatego, że spędzali większość wolnego (i nie wolnego) czasu na przyciszonych rozmowach? Nie był pewien. Ale wiedział, że coś się stanie.
  Tego dnia zgromadzili się w szóstkę: on, Lucius Malfoy, Rudolf Lestrage oraz Narciza, Bellatrix i Regulus Black - najlepsi śmierciożercy.
  - Słyszeliście? - Bellatrix zaklęciem rozbiła butelkę atramentu uczącego się w pobliżu ucznia. - Sprzymierzeńcy Czarnego Pana zabili kolejną szlamę z Ministerstwa.
  - Niedługo wszystkie wyginą - zapowiedział Lucius.
  Severus nienawidził, gdy rozmowa przybierała taki kierunek. Zwykle kończyło się na tym, że śmierciożercy krytykowali Lily i jego przyjaźń z nią. A tego chciał uniknąć.
  - Na przykład ta Evans - kontynuował Malfoy. - Idiotyczna szlama. Nie wiem, co inni mogą w niej widzieć - to mówiąc, zerknął z pogardą na Severusa.
  Znowu.
  - Zostaw go - mruknął Regulus. - Uczepiłeś się tej głupiej Evans i Severusa. Nie możesz choć raz dać sobie spokój?
  Lucius prychnął, ale nic nie powiedział.
  Severus zastanawiał się, jak podziękować młodemu Blackowi, gdy podłoga zaczęła się trząść.
☆★☆
Remus i Peter stali tam, gdzie ustawił ich Syriusz i wypatrywali nadchodzących nauczycieli. Na szczęście profesorowie najwyraźniej postanowili zostać w Hogwarcie, a profesor McGongall uwierzyła ich kłamstwom - nie, poprawka: kłamstwom Jamesa i Syriusza. Remus w tym nie uczestniczył.
  - Co wy tu robicie?
  Lunatyk i Glizdon odwrócili się w kierunku, z którego dobiegł głos.
  Lily Evans.
  - Cześć, Lily - przywitał się Remus, modląc się, by nie zauważyła braku Jamesa i Syriusza.
  Zauważyła.
  - Co wy robicie bez Blacka i tego idioty Pottera? - spytała podejrzliwie.
  - Stoimy na straży - wypalił Peter, nim Lunatyk zdążył go powstrzymać.
  - Ach, tak? - Lily uniosła w górę brwi.
  - James i Syriusz planują...
  Remus kopnął go w kostkę.
  - Zabiją nas, gdy komuś powiemy - wyjaśnił. - Albo dokładniej: Syriusz zabije, bo James pewnie nie będzie miał nic przeciwko.
  Lily założyła ręce na piersiach.
  - Rozumiem, że musicie ich informować o wszystkich osobach, jakie tu zobaczycie? - upewniła się.
  Remus przytaknął.
  - To powiedz przy okazji Potterowi, żeby się ode mnie odczepił.
  Lunatyk westchnął.
  - Hej, chłopaki! - krzyknął w stronę jeziora. - Mamy gościa!
  - Jakiego?! - odkrzyknął Syriusz.
  - Zgadnij: mam przekazać Jamesowi, żeby się od tej osoby odczepił.
  - Lily? - Remus usłyszał zaciekawiony głos Jamesa.
  - A skąd wiedziałeś? - spytał Lunatyk.
  - A tak trudno zgadnąć? - mruknęła Lily.
  - Do Evans: James pyta, czy pójdzie z nim do Hogsmeade - krzyknął Syriusz.
  Lily wywróciła oczami.
  - Naprawdę, temu jedno 'nie' nie wystarczy? - mruknęła. - Pytał się mnie wczoraj - zwróciła się do Remusa: - Powiedz mu, żeby się odwalił i że nigdy się z nim nie umówię. A, i spytaj, kiedy przestanie się mnie o to pytać.
  Remus przekazał informację do Jamesa i Syriusza.
  - Kiedy James się podda? - powtórzył Łapa. - Gdy Smark wymyje włosy!
  - Idiota - warknęła Lily.
  - Kiedy się zgodzi - poprawił Syriusza Rogacz.
  - Czyli nigdy - zgodził się Łapa. - Czyli gdy Smark wymyje sobie włosy.
  Lily wywróciła ponownie oczami.
  - Nie chce mi się z wami rozmawiać - stwierdziła. - Nie powiem McGongall, ale i tak mam nadzieję, że was przyłapie.
  Po czym odwróciła się i odeszła, odprowadzana tęsknym spojrzeniem Petera.
☆★☆
- Zostań, James, nie musisz wszędzie za nią łazić - mruknął Syriusz, powstrzymując kolegę od pobiegnięcia za Evans.
  Powinni zrobić jakieś lekarstwa przeciw-Evansowe. Jamesowi by się przydały. Peterowi zresztą chyba też. No i jeszcze Smarkowi.
  - Dobra - mruknął James, spoglądając z powrotem na jezioro. - Gotowy?
  Syriusz przytaknął. Wyciągnęli różdżki i wymierzyli nimi w taflę wody.
  - Gotowy.
  Jednocześnie wypowiedzieli zaklęcie.
  Przez chwilę nic się nie działo. A potem woda zabulgotała i powoli wynurzył się z niej wielki pokój.
  - Tak!
  Syriusz i James przybili sobie piątkę.
  Wspólnie otworzyli dach pokoju i wyrzucili z niego znajdujących się w środku Ślizgonów, po czym rozkazali Pokoju Wspólnemu Slytherinu wrócić na swoje miejsce pod jeziorem.
  - Miłego lanego poniedziałku! - wykrzyknął James.
  Dwójka Huncwotów wybuchnęła śmiechem.
  - Pożałujecie tego! - wrzasnął Snape, wynurzając głowę z wody.
  - Ciekawe jak! - odkrzyknął Syriusz.
  James przechylił głowę. Łapa spojrzał na niego.
  - Myślisz o tym samym, co ja? - spytał, a na jego twarzy powoli pojawił się szeroki uśmiech, gdy domyślał się zamiarów przyjaciela.
  - Jeśli ty myślisz o tym, co ja - odparł James. - Więc co powiesz na...
  - ... małą zabawę dla Delli? - dokończył Syriusz.
  James wyszczerzył zęby.
  - Więc tak, myślę o tym samym, co ty.
  - DELLA! - krzyknęli odbywaj.
  Jezioro ponownie zabulgotało i wynurzyła się z niego ogromna kałamarnica. Ślizgoni zaczęli szybko płynąć w kierunku brzegu, jakby uczestniczyli i wielkich zawodach pływackich o nazwie 'Uciekając przed Kałamarnicą Dellą'.
  - Malfoy chyba nie umie pływać - zauważył James.
  Lucius Malfoy, jeden z najbardziej chamskich Ślizgonów i chłopak kuzynki Syriusza, ledwo utrzymywał głowę ponad taflą wody.
  - Hej, Della! - krzyknął Łapa. - Weź tamtego blondyna i donieś go na brzeg!
  Kałamarnica ryknęła, ochlapując wszystko wokoło wodą i chwyciła przerażonego Malfoy'a, po czym wyrzuciła go na brzeg. Ślizgon odbiegł, przewrócił się, zawrócił, pomógł wejść na brzeg Narcizie Black i znowu uciekł, tym razem ze swoją dziewczyną.
  Huncwoci wybuchnęli śmiechem.
  Syriusz poczuł, jak James go trąca. Odwrócił się i zobaczył czerwone iskry wydobywające się z miejsca, gdzie ustawił Remusa i Petera.
  - Jak można mieć aż takiego pecha?! - jęknął, gdy podeszła do nich mokra i wściekła McGongall, prowadząc Lunatyka i Glizdona.
☆★☆
- CO WY SOBIE MYŚLELIŚCIE!!! - krzyknęła wściekła McGongall. - ONI MOGLI ZGINĄĆ!!!
  James rozłożył ręce.
  - Nie wiedzieliśmy, że Malfoy nie umie pływać, zresztą poprosiliśmy Dellę, by go odniosła do brzegu.
  McGongall była czerwona ze złości.
  - Macie szlaban!!! - wykrzyknęła. - Wymyjecie damską łazienkę!!! Zrozumiane?! Natychmiast!
  - Nie zrozumiane? - zasugerował Syriusz, bardziej by sprawdzić, jak nauczycielka zareaguje niż z powodu własnej niewiedzy.
  - Macie W-Y-CZ-Y-Ś-C-I-Ć D-A-M-S-K-Ą Ł-A-Z-I-E-N-K-Ę - przeliterowała McGongall. - N-A-T-Y-CH-M-I-A-S-T. Zrozumiałeś?!
  - Chyba tak.
  - A co, jeśli nie wyczyścimy? - spytał James.
  - Zostaniecie wyrzuceni - odparła McGongall.
  - CO?!
  - Do roboty! - McGongall odwróciła się i odeszła.
  James pokręcił z niedowierzaniem głową.
  - Teraz już naprawdę przesadziła.
  - Yhym - przytaknął Syriusz. - Ale pracować niestety musimy.
  Peter spojrzał na niego urażony.
  - Obiecałeś, że pójdziemy do Miodowego Królestwa.
  - I pójdziemy - obiecał Łapa. - Ale najpierw czeka nas ciężka praca. W końcu trzeba sobie zapracować na chleb.
  - Chyba słodycze - poprawił go Rogacz.
  Podszedł do nich kulejący Filch.
  - Za mną! - wychrypiał.
  Huncwoci spojrzeli po sobie i ruszyli za szkolnym woźnym.
☆★☆
Syriusz rozejrzał się po damskiej łazience i pokręcił głową.
  - A ja zawsze myślałem, że dziewczyny utrzymują porządek.
  - Nie gadać, tylko pracować - warknął Filch. - Oddajcie różdżki.
  Huncwoci niechętnie wręczyli woźnemu swoje różdżki, a w zamian otrzymali mopy i kubły z wodą.
  - Wspaniała zamiana - mruknął James.
  Łazienka wyglądała, jakby nikt nigdy nie wpadł na pomysł, by ją posprzątać. Woda wylała się na podłogę, a pleśń pokrywała ściany.
- Ciekawe, czy ktoś z tej łazienki w ogóle korzysta - mruknął Syriusz, siadając na jednej z czystszych toalet.
  - Raczej nie - uznał Remus. - Lily mówiła, że...
  James skrzywił się.
  - Jak ty to robisz, że ona z tobą rozmawia?
  Lunatyk wzruszył ramionami.
  - Po prostu nie jestem taki dziecinny jak ty.
  - No, wiesz co!
  - Zejdź stąd!
  Huncwoci rozejrzeli się po łazience, próbując określić, skąd dobiegł głos.
  - To właśnie mówiła Lily - powiedział powoli Remus. - Że łazienka jest nawiedzona.
  Prychnięcie.
  - Um, Syriusz... - zaczął James - to chyba jest pod tobą.
  Łapa natychmiast zerwał się z toalety i podszedł do przyjaciół.
  - Dobra - powiedział. - Ktoś mi powie, co tam jest?
  Toaleta eksplodowała, opryskując stojącego najbliżej Petera brudną wodą.
  - Nie co, tylko kto! - wykrzyknęła piskliwym głosem zjawa, która wyłoniła się z toalety. Była to młoda dziewczyna z dwoma kucykami i w okularach. - Jestem Marta.
  Syriusz zdusił śmiech, a zjawa spojrzała na niego urażona.
  - Nie śmiej się - pisnęła, podlatując w górę.
  Huncwoci wymienili spojrzenia. Ten szlaban robił się coraz gorszy...
  - Um, Marto... - zaczął James. - Mamy tutaj szlaban...
  Zjawa spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
  - Mogę wam pomóc, jeśli chcecie - powiedziała, machając zalotnie rzęsami.
  Syriusz kaszlnął, co brzmiało podejrzanie jak nieudana próba ukrycia śmiechu. James spojrzał na niego ze złością, po czym odwrócił się z powrotem do Marty.
  - Jasne, że chcemy - powiedział z uśmiechem. - Możesz za nas wymyć tę łazienkę?
  Marta pokiwała energicznie głową.
  - Usiądźcie - poprosiła. - Ja tu posprzątam..
  Huncwoci usadowili się wygodnie na czystszych toaletach, a Marta zajęła się sprzątaniem.
  - To najfajniejszy szlaban, jaki kiedykolwiek dała nam McGongall - uznał James.
  - Kiedy pójdziemy do Miodowego Królestwa? - spytał Peter.
  Syriusz wywrócił oczami.
  - Nie nudź - mruknął.
  Remus westchnął.
  - Mam jeszcze jeden esej do napisania...
  Syriusz zasłonił sobie uszy dłońmi.
  - Nie o nauce, błagam! - jęknął. - Są ferie! Możemy zamiast tego porozmawiać na przykład o... Jak sądzicie, można brać ślub z duchem?
  James spojrzał na niego groźnie.
  - Kogo masz na myśli? - spytał podejrzliwie.
  Łapa uśmiechnął się bezczelnie.
  - Na przykład o... tobie i Marcie?
  Rogacz zerwał się na równe nogi.
  - Syriusz... - syknął ostrzegawczo przez zaciśnięte zęby.
  - No bo wydaje mi się, że ona... - ciągnął dalej Łapa, jakby nie dosłyszał kolegi.
  James rzucił się na Syriusza. Po chwili tarzali się po brudnej podłodze.
  Remus westchnął.
  - I oni oburzają się, gdy mówię, że są dziecinni.

4 komentarze:

  1. Boska mijiaturka <3
    Lekarstwa przeciw-Evansowe, hehehe :3 Wydało się, czemu Harry podobał się Marcie ^^
    Więcej zarąbistych miniaturek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste, zajefajne i inne zaje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Czy mogę opublikować tą miniaturkę w swojej "Kronice Huncwotow" która tworzę :) Oczywiście zostaniesz podpisana jako Autor :)

    OdpowiedzUsuń