piątek, 17 kwietnia 2015

23. Ceremonia Przynależności

• oczami Raylïe •

Lestrage wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem.
  - A więc to ty jesteś ta Raylïe Jerks? - upewniła się z pogardliwym uśmiechem na twarzy.
  Postanowiłam odegrać rolę śmiałej i wesołej dziewczyny - takiej, jaką zwykle byłam.
  - Masz różowe włosy - zauważyłam.
  Lestrage obdarzyła mnie morderczym spojrzeniem.
  - Cicho bądź - warknęła. - Spytałam cię o coś.
  - Możesz proszę powtórzyć? Obawiam się, że nie dosłyszałam.
  - Czy ty jesteś tą Raylïe Jerks?! - krzyknęła poirytowana śmierciożerczyni.
  - Tak, aż taka sławna jestem?
  - Cicho bądź!
  - Najpierw pani się o coś pyta, potem denerwuje się, że nie odpowiadam, a następnie każe mi być cicho. Proszę się w końcu zdecydować.
  Lestrage zadrżała ze wściekłości. Pięści miała zaciśnięte, a ręce różdżkę.
  - Jak ty się do mnie zwracasz? - wycedziła.
  Wzruszyłam ramionami.
  - Normalnie.
  Za mną, Kristin poruszył się zaniepokojony. Hmm... Może rzeczywiście nie powinno się denerwować niebezpiecznej śmierciożerczyni z groźną różdżką w dłoni?
  Lestrage wymierzyła we mnie różdżką.
  - Mam cię zabić od razu, czy najpierw torturować? - wysyczała.
  A już chciałam się poddać i zrezygnować z grania mojej roli. No, ale jeśli tak bardzo chce mnie zabić, nie będę przeszkadzać. Po prostu umilę sobie czas przed śmiercią i zostanę odpowiednio zapamiętana. Za kilka lat, Lestrage będzie wspominała Raylïe Jerks, i, zalewając się rzewnymi łzami, żałowała, że mnie zabiła. Hmm... Mało prawdopodobne.
  - Co wolisz? - powtórzyła śmierciożerczyni.
  - Powrót do Hogwartu? - zasugerowałam.
  Lestrage prychnęła.
  - Takiej opcji nie ma. Crucio!
  Poczułam ból, jakbym była jedyną tarczą podczas wieloosobowego konkursu łuczniczego, z bardzo utalentowanymi strzelcami, jakby przeszywało mnie tysiące strzał. Upadłam na podłogę, ale udało mi się nie krzyknąć, co chyba zaskoczyło Lestrage. Śmierciożerczyni szybko przerwała zaklęcie.
  - No, tak źle nie było - skomentowałam, wstając z podłogi.
  - Co ty, nic nie czujesz, Jerks? - zdziwiła się Lestrage. - To było Cruciatus, prawda? Kristin?
  - Było - zgodził się chłopak, przyglądając mi się z zaskoczeniem.
  Śmierciożerczyni machnęła ręką.
  - Nieważne - stwierdziła. - Mogę ci pozwolić wrócić do Hogwartu, o ile będziesz dla nas szpiegować. Obawiam się, że Kristinowi nie wszyscy ufają.
  - Nie szpieguję na moich przyjaciołach - zastrzegłam.
  - A Potter i Turner to dla ciebie kto?
  - Przyjaciele.
  - Więc wolisz zginąć, niż szpiegować na swoich przyjaciołach? - upewniła się zaskoczona Lestrage.
  - Tak.
  Śmierciożerczyni przyglądała mi się z podziwem.
  - Odważna jesteś - uznała. - Może jednak cię nie zabiję.
  Wzruszyłam ramionami.
  - W końcu za coś trafiłam do Gryffindoru, nie? Albo po prostu wiedziałam, że mnie nie zabijesz.
  Lestrage wymierzyła we mnie różdżką.
  - Zmieniłam zdanie. Avada...
  - Pozwól mi ją zatrzymać.
  I ja, i śmierciożerczyni spojrzałyśmy z zaskoczeniem na Kristina. Czy on właśnie ocalił mi życie? Obawiam się, że to znaczy, że będę musiała mu podziękować. No, nie.
  - Po co ci ona? - spytała Lestrage, unosząc w górę różowe brwi. Wyglądała dziwnie z tym kolorem w włosów. - Po co? - ponowiła pytanie, gdy nie doczekała się odpowiedzi. Przyjrzała mi się krytycznie. - Chociaż właściwie... Mogę zrozumieć. Ładna, odważna, bywa zabawna...
  Założyłam ręce na piersiach.
  - Wypraszam sobie takie odzywanie się do mnie - uniosłam w górę podbródek. - Nie jestem jakimś przedmiotem z nalepką 'WYPRZEDAŻ'.
  - ... zarozumiała... - ciągnęła śmierciożerczyni. - Zgoda. Bierz ją. A, i jeszcze jedno: zorganizuj jakoś jej zniknięcie.
  Pomachałam dłonią przed oczami śmierciożerczyni.
  - Nadal tu jestem - przypomniałam jej.
  Zignorowała mnie.
  - Spraw, żeby zapomnieli, że kiedyś w ogóle istniała, jasne, Kristin? I to samo, co wcześniej: niech nie wierzą w to, co na ten temat powiedzą Potter i Turner. Obawiam się, że znają przeciwzaklęcie na Obliviate Maxima.
  Chłopak przytaknął.
  - Zamierzacie jeszcze zwrócić na mnie uwagę, czy mogę sobie pójść? - spytałam, patrząc to na Lestrage, to na Kristina.
  Chłopak chwycił mnie za ramię.
  - Możesz sobie pójść, ale że mną, i tam, gdzie ja chcę - powiedział. - Masz należeć do mnie, więc musimy odbyć Ceremonię Przynależności.
  - Czyli z dziękowaniem za uratowanie życia powinnam poczekać? - upewniłam się.
  - Stanowczo - stwierdziła Lestrage, z uśmiechem, który mi się bardzo nie spodobał.

★•★•★•★•★
• oczami Lucasa •

Z początku myślałem, że nic nie może być gorsze od wściekłego taty i Cruciatusa. Uświadomiłem sobie, że się myliłem, gdy zobaczyłem Ruthie.
  - Co ty tu robisz?! - wrzasnął tata. - Podsłuchujesz?!
  - Ja... ja tylko - wyjąkała dziewczynka.
  - Mówiłem ci, żebyś poszła do siebie? - jęknąłem.
  - Chodźcie ze mną, oboje! - rozkazał tata.
  Powlekliśmy się za nim na strych.
  - Lucas...? Co się teraz stanie?- wyszeptała zaniepokojona Ruthie.
  - Nic złego - spróbowałem ją pocieszyć, ale tata zaklęciem otworzył klapę na suficie prowadzącą na strych i spuścił stamtąd schody.
  - Właźcie - rozkazał. - Może nauczycie się trochę posłuszeństwa.
  Pomogłem wejść na górę Ruthie, a potem sam poszedłem w jej ślady. Tata wdrapał się na strych tuż za mną i zatrzasnął za sobą klapę.
  - Lucas, różdżka - powiedział pozbawionym emocji głosem.
  Oddałem mu swoją różdżkę.
  - Trochę za późno na posłuszeństwo, chłopcze - wysyczał. - Crucio!
  - Nie! - krzyknęła Ruthie.
  Bolało. Bardzo. Jak? Nie potrafię tego opisać. Wyobraźcie sobie największy ból, jaki możecie. Pomóżcie razy tysiąc. Macie efekt Cruciatusa.
  - Crucio! - krzyknął ponownie tata, nadal mierząc we mnie różdżką.
  Upadłem na podłogę. Normalnie spodziewałbym się, że nie potrafiłby o niczym myśleć w takiej sytuacji, ale było inaczej. Myślałem o wyjściu do Hogsmeade z Ginny w ten weekend. Myślałem o zaplanowanym dowcipie, który będziemy musieli z Harry'm zrobić. Myślałem o wszystkim, tylko nie o bólu. Może to czyniło go mniejszym, albo przynajmniej mniej odczuwalnym.
  Tata w końcu przerwał zaklęcie. To ta dobra informacja. Zła informacja: teraz torturował Ruthie.
  Dziewczynka krzyknęła z bólu.
  - Zostaw ją - rozkazałem.
  Tata prychnęła.
  - A co ci do tego? - spytał, ale przerwał zaklęcie. - Następnym razem może zachowacie się odpowiednio.
  Odwrócił się, by zejść ze strychu, ale substancja, co miała go umieścić w Św. Mung, zaczęła działać. Na jego ciele pojawiły się czerwone krosty,, a tata zgiął się z bólu. Otworzył szeroko oczy i się deportacji.
  - Co się stało z tatą? - wyszeptała Ruthie.
  - Zdenerwował się trochę i nie panował nad tym, co robi - odparłem cicho.
  - To już się nie powtórzy? - upewniła się dziewczynka.
  - Już nie - obiecałem, chociaż sam chciałem mieć taką pewność.
  Nie uwierzyła mi.

★•★•★•★•★
• oczami Raylïe •

- O co chodzi z tą Ceremonią Przynależności? - spytałam po raz czterdziesty ósmy (liczyłam!), odkąd opuściliśmy mieszkanie Lestrage.
  - Zobaczysz - odparł Kristin, popychając mnie końcem różdżki.
  O, osiągnięcie! W końcu mi odpowiedział!
  - Ale o co...
  - Cicho bądź - rozkazał chłopak.
  - W jaki sposób mam niby do ciebie należeć?
  Nie odpowiedział. Znowu będę musiała zadać to samo pytanie czterdzieści osiem razy, by mi odpowiedział: 'zobaczysz'?
  - W jaki sposób?
  Kristin wypuścił głośno powietrze z irytacji.
  - Będziesz musiała robić, co ci rozkaże. Teraz rozumiesz?
  Uniosłam w górę podbródek.
  - Nie zmusisz mnie do niczego.
  Kristin tylko się roześmiał.
  - Nie będę musiał cię zmuszać. Zrobisz, co ci każę, niezależnie czy tego będziesz chciała, czy nie.
  - A jeśli nie zrobię?
  - Zawsze mam różdżkę, zresztą nie sądzę, byś potrafiła mi się przeciwstawić.
  Zaprowadził mnie na jakąś polanę, co mnie zaskoczyło. Było to idealne koło, nie rosła tam nawet trawa. To było nienaturalne.
  - Przeklęta ziemia - wyjaśnił Kristin, jakby znał moje myśli.
  Wepchnął mnie na sam środek. Zobaczyłam, że tam ziemia z brązowej stała się czarno - zielona. Jak trucizna.
  Kristin chwycił mnie za nadgarstek. Dotknął mojej dłoni różdżką.
  - Nie ruszaj się - polecił.
  Niepotrzebnie. Poczułam, jak jakaś niewidzialna siła przytrzymuje mnie w miejscu. Nie mogłam się ruszyć, nawet gdybym chciała. Tak, jak mówił.
  Kristin zaczął mówić coś w języku, którego nie rozumiałam. Chciałam się zapytać, co to znaczy, ale poczułam okropny ból w ręce, może nawet gorszy od Cruciatusa. Nie mogłam krzyknąć ani nie mogłam upaść, co chyba jednak miało też dobre strony, bo gdybym mogła, zrobiłabym i to, i to.
  Ból minął po około minucie, ale dla mnie trwało to o wiele dłużej. Jeszcze przez chwilę po tym, jak ustał, Kristin trzymał mnie za nadgarstek i dotykał mojej dłoni różdżką, a ja nie mogłam się ruszyć, lecz tylko przez chwilę.
  Upadłam na ziemię. Spojrzałam na swoją dłoń. Były na niej wypalone inicjały K.L., a pod spodem czarny okrąg.
  - Co to jest? - spytałam.
  - Znak, że należysz do mnie - odparł Kristin.
  - A K.L.?
  - Moje, inicjały, a co?
  - Myślałam, że twoje nazwisko zaczyna się na S, a nie na L.
  Kristin zaklął.
  - Nieważne. Chodź ze mną.
  - Niby dla... - zaczęłam, ale urwałam, bo moje ciało wstało z ziemi. Mówię, że 'ciało wstało', bo zrobiło to bez mojej woli. - Co...?
  Chłopak wzruszył ramionami.
  - Mówiłem ci, że to tak działa. Należysz do mnie i musisz robić, co zechcę.

3 komentarze:

  1. Raylie, ty głupia, brawurowa Gryfonko! To zdanie pierwsze przyszło mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału. Mimo to jakoś ją podziwiam za odwagę :/ Nazwisko Belli to LeStrange (wybacz, ale nie mogę tego znieść :v) Luke dostał Cruciatusem, Ruthie też?! Omójboszeinagaciemerlinacotusiedzieje. Fragment z torturami trochę mało emocjonalny - zarówno u Jerks, jak u Lucasa.Trochę mało opisów. Ogólnie rozdział ciekawy, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ją tą Ray lubię. Fajna jest i łatwo mi się o niej pisze.
      Sorry, już się przyzwyczaiłam do tego Lestrage i teraz będę miała problem ze zmianą na Lestrange, ale i tak się postaram.
      Ten pomysł z 'cruciatusowaniem' Ruthie przyszedł mi do głowy wczoraj. Jakoś mi takie zachowanie pasowało do Nathaniela Turnera, a Ruthie w końcu podsłuchiwała. :-(
      Jakoś tak nie za bardzo potrafiłam opisać te tortury, więc wyszły takie mało emocjonalne. No cóż, człowiek całe życie się uczy, może następny opis 'cruciatusowania' będzie lepszy. Miejmy nadzieję.
      Tak właściwie to nie za bardzo potrafię pisać opisy, więc mało się ich pojawia... Postaram się to poprawić.
      Cieszę się, że ci się podoba, postaram się szybko dodać kolejny rozdział. Może nawet dziś w nocy... Albo jutro przed pierwszą... Zobaczymy ;-).
      ~ Magical

      Usuń
    2. Doskonale cię rozumiem, Magical.

      Usuń