środa, 15 kwietnia 2015

22. Prezent dla Nathaniela Turnera

• oczami Harry'ego •

Po wyjeździe Lucasa potwornie się nudziliśmy. Ja, Agnes i Ginny siedzieliśmy na fotelach w Pokoju Wspólnym i prawie zasypialiśmy. Zaproponowałem kilka dowcipów, ale dziewczyny je odrzucały. Zatęskniłem za kolegą. Nie żebym nie lubił Agnes i Ginny, były spoko, zwłaszcza ta pierwsza, ale nie mogły zastąpić Lucasa. Byłem pewien, że on by się zgodził.
  - Idziemy do gabinety Lupina - zdecydowałem w końcu, wstając z fotela.
  - Po co? - spytała Ginny.
  - Nudzi mi się tutaj.
  - A Lupin to poprawi?
  - On może nie tak bardzo - przyznałem, - ale wiecie, kogo możemy tam spotkać.
  - Głupi pomysł - uznała Ginny.
  - Ja idę - postanowiła nagle Agnes.
  Weasley spojrzała na nią z zaskoczeniem.
  - Też mi się nudzi - wyjaśniła Robertson.
  Ginny westchnęła.
  - Niech będzie, ja też idę, przecież nie zostanę tu sama.
  - Poczekajcie chwilę - polecił em. - Zaraz wracam.
  Pobiegłem na górę do dormitorium. Wyjąłem z kufra Mapę Huncwotów i wziąłem 'Księgę przydatnych zaklęć, eliksirów i pomysłów na dowcipy', po czym z powrotem zbiegłem na dół.
  - Idziemy.

★•★•★•★•★
• oczami Ruthie •


Strasznie się cieszyłam, że Lucas wrócił, ale bałam się złości rodziców. Obiecali, że go nie wydziedziczą... ale mogą zrobić wiele.
  Samuel otworzył drzwi domu dużym, srebrnym kluczem.
  - . - warknął, a gdy tylko ja i Lucas weszliśmy do środka, zatrzasnął drzwi i pobiegł po schodach na górę, do swojego pokoju.
  Lucas rozejrzał się po przedpokoju.
  - Gdzie są rodzice? - spytał.
  - W jadalni, tam przynajmniej byli ostatnio, gdy ich widziałam - odparłam.
  Lucas pokiwał głową.
  - Raczej dużo się nie ruszają, więc pewnie jeszcze tam siedzą - spojrzał na mnie. - Moi nowi przyjaciele planują zrobić coś... dosyć ciekawego. No, przynajmniej dla mnie i dla nich, bo dla rodziców na pewno nie. Może ich to... trochę... tylko trochę... troszeczkę... zezłościć, więc będą obwiniali wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu. Nie chciałbym, żeby byli na ciebie źli, więc, dla swojego bezpieczeństwa, lepiej idź do siebie i z tamtąd nie wychodź, dobrze?
  Po czym ruszył korytarzem w kierunku jadalni.
  Poszłam za nim. Nie miałam zamiaru po prostu siedzieć w swoim pokoju, zwłaszcza jeśli miało wydarzyć się coś ciekawego, coś, co miało zezłościć rodziców. Nie chciałam tego przegapić. Gdy Lucas zamknął za sobą drzwi jadalni, natychmiast przyłożyłam do nich ucho, by usłyszeć jak najwięcej.
  - Więc przyszedłeś - usłyszałam chłodny głos taty.
  - Bardziej przyjechałem - poprawił go Lucas. - Pieszo przeszedłem tylko drogę od bramy do tutaj.
  Mogłam sobie wyobrazić wściekłe spojrzenie taty.
  - Nie żartuj. Nie ma w tym nic śmiesznego, jest jedynie twoja głupota.
  - Dostałem Wybitny z Obrony przed Czarną Magią, więc moja głupota chyba aż tak duża nie jest.
  - Cicho bądź! Wiesz, po co cię tu wezwaliśmy?
  - Profesor Dumbledore wyraził się dość jasno w tej sprawie. Bo miałem ponowne Sortowanie, tak?
  - Zrezygnowałeś z najlepszego domu w Hogwarcie na rzecz głupiego Gryffindoru - poprawił go głos taty. - Dałeś zły przykład młodszej siostrze. Myślałeś o Ruth, gdy decydowałeś się na ponowne Sortowanie?
  No nie, to już przesada. Będą się do mnie odwoływać, by go oskarżać?
  - Myślałem - przyznał głos Lucasa. - Myślałem, że może też się na to zdecyduje i nie będzie musiała znosić Ślizgonów, tak jak ja przez dwa lata.
  - Jak śmiesz!
  - Jest południe - oznajmił Lucas.
  - Ale co to ma do rzeczy? - wyszeptałam.
  Natychmiast uzyskałam odpowiedź na moje pytanie.
  Usłyszałam huk i przekleństwa taty.

★•★•★•★•★
• oczami Harry'ego •


Zapukaliśmy do gabinetu profesora Lupina. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast.
  - Cześć Harry, Agnes, Ginny - przywitał się nauczyciel. - Gdzie Lucas?
  - Jego rodzicom nie podoba się jego obecny dom - wyjaśniłem - i poprosili Dumbledore'a, by pozwolił Lucasowi wrócić na tydzień do domu.
  - Aha - Lupin póki wał głową. - Wejdźcie.
  Nauczyciel otworzył szerzej drzwi, wpuszczając ich do środka.
  Tata, mama i Syriusz już tam byli.
  - A więc wasz przyjaciel został skazany na towarzystwo Nathaniela Turnera - oznajmił grobowym głosem Syriusz.
  - Prosimy o minutę głośnego rozrabiania na jego cześć - dodał tata.
  - Co macie na myśli? - spytałem z uśmiechem. Ich pomysły zwykle były genialne.
  W oczach Syriusza i taty zatańczyły niebezpieczne iskierka.
  - Zobaczysz.
  - Potrzebne materiały: Łajnobomba, sztuk jedna. Różdżka, sztuk obojętnie ile. Odtwarzacz muzyki, sztuk jedna. Kamera wideo, sztuk jedna. Głośniki, sztuk dwie. Co tam jeszcze było...? A, Krostowybuch, sztuk jedna - wyliczał tata.
  Lupin pobladł, a Syriusz uśmiechnął się szeroko.
  - Chyba nie myślisz o... - zapytał z niepokojem nauczyciel.
  - Tak, myślę właśnie o.

★•★•★•★•★
• oczami Lucasa •


Gdy zobaczyłem Łajnobombę wlatującą przez okno i rozwijającą się na głowie ojca, uznałem, że dotychczas nie doceniałem Jamesa i Syriusza.
  - Co to ma znaczyć?! - wrzasnął tata.
  - Transmisja na żywo. Hogwart - dwór Turnerów, Deadly Street 6 - usłyszeliśmy jakiś głos, a w powietrzu pojawił się hologram głośników i kamery.
  - Chyba działa - z głośnika dobiegł głos Jamesa.
  - Chyba. Przynajmniej coś widać. Przekręć tę kamerę, może zobaczymy - tym razem był to głos Syriusza.
  Wybuchnąłem śmiechem.
  - Skoro Lucas się śmieje, to chyba znaczy, że działa - uznał głos Harry'ego.
  - Śmiać się można i z ich rozmowy - usłyszałem Robertson.
  - I z kręcącej się w koło zwariowanej kamery? Słuszycie mnie w ogóle? - spytałem.
  - Tak, słyszymy - tym razem to była Ginny. - A zwariowana kamera świadczy o tych, którzy nią sterują.
  - Hej! - zaprotestował wspólnie James i Syriusza.
  Kamera się zatrzymała.
  - Lucas, zadziałało, czy nie? - spytał Harry.
  - Zależy, gdzie celowaliście.
  - W twojego ojca.
  Spojrzałem na tatę, otoczonego śmierdzącą mgłą z Łajnobomby, wpatrującego się w kamerę z szeroko otwartymi ustami.
  - Macie dobrego cela - przyznałem.
  - A nie mówiłem! - wykrzyknął Syriusz.
  - Też bym trafił! - zaprotestował James.
  - Och, zamknijcie się, obaj! - rozkazała Lily.
  - Kto...? - wykrztusił w końcu tata.
  - Czy dobrze słyszę? - wykrzyknął James z udawanym zdziwieniem. - Nath umie mówić!
  Tata pobladł ze wściekłości.
  - Nie uważacie, że ten wasz skrót 'Nath' od imienia Nathaniel jest nieco zbyt typowy? - usłyszałem zmęczony głos Lupina. - A oczywiście potem mnie się dostanie.
  - Lupin - wysyczał tata.
  Z głośnika dobiegło westchnienie nauczyciela.
  - A nie mówiłem?
  - Mogłeś się nie odzywać - zauważył James.
  - Może po prostu sądził, że Nath nie jest na tyle mądry, by się domyślić? - zasugerował Syriusz.
  Harry chyba już dusił się ze śmiechu, tak jak ja zresztą. Nawet Ginny i Robertson chichotały.
  - Lucas - wydusił tata. - Czy. Ty. Przypadkiem. Nie. Zaprzyjaźniłeś się. Z. Potterem?
  - Coś w tym stylu - zgodziłem się, gdy zdołałem powstrzymać śmiech.
  - Hej, Lucas! - krzyknął James. - Odsuń się trochę! Teraz ja strzelam!
  Odsunąłem się na bok. W samą porę. Przez okno wleciała jakaś piłka, przeleciała przez miejsce, gdzie przed chwilą stałem, i rozprysła się na tacie. Wylała się z niej dziwna, żółto - zielona substancja.
  - Jesteście głupi - uznała Lily.
  - Nie znudziło ci się jeszcze? - z głośników dobiegł zdziwiony głos Syriusza. - Mówisz nam to co pięć minut.
  - Co to było? - spytałem.
  - Obawiam się, że twój tat trafi do Św. Munga na jakiś czas - odpowiedział Lupin. - To był pomysł Harry'ego, żeby Nathaniel...
  - Nath! - wykrzyknął James.
  - ... nie uprzykszał ci tak życia przez ten tydzień - dokończył Lupin. - Ja tylko pożyczyłem im swój gabinet na ten czas, tak to nie brałem w tym udziału. Mam nadzieję, że wspomnisz o tym Dumbledore'owi, gdy twój tata na mnie na skarży.
  - Będę pamiętać - obiecałem.
  Tata rzucił mi wściekłe spojrzenie.
  - Uwaga! - krzyknął nagle Harry. - McGongall idzie!
  - Wy macie zajęcia z Okulumencji, a my się ulatniamy, jasne? - usłyszałem głos Syriusza. - Możecie powiedzieć, że Rem wyciągnął z was wspomnienia o jakiejś wyjątkowo hałaśliwej dyskotece.
  - To cześć! - krzyknął James.
  Głośnik i kamera zniknęły. Odwróciłem się do sapiącego ze wściekłości taty.
  - Pożałujesz tego - wysyczał.
  Ups. Jak tata mówi, że czegoś pożałujesz, zazwyczaj tego żałuję. I to bardzo.
  - Chodź ze mną - rozkazał. - Mam nadzieję, że nie wygadasz nikomu, że użyłem zaklęcia Cruciatus na człowieku.
  Podwójne 'Ups'.

5 komentarzy:

  1. - Idziemy do gabinetY Lupina - zadecydowałem (...)
    Matko boska, kocham Jamesa i Syriusza, szkoda tylko, że nie pomyśleli o konsekwencjach dla Lucasa :/ Ogólnie rozdział krótki, ale szybko dodany, więc się zrehabilitowałaś. Nie wiem, czy gdzieś ci o tym pisałam, ale jeśli chodzi o przerwy to jesteś drugim Polsatem. Jak można przerwać w takim momencie?! No jak?!
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu znalazłam czas, by odpowiedzieć na Twój komentarz! Nie ważne, że o 22:30.
      Nie dziwię się, nie możne nie kochać Jamesa i Syriusza. Co do konsekwencji dla Lucasa... Od kiedy to oni myślą o skutkach?
      Rozdział rzeczywiście krótki, ale chciałam go już dzisiaj wstawić. W oryginale miał być jeszcze krótszy, więc się ciesz, że jeszcze coś dodałam!
      Tak, już pisałaś, że jestem drugim Polsatem. Jak możesz?! Przebywam wtedy, kiedy chce, a jak w takim momencie, to mam pewność, że zajrzysz jeszcze kilka razy w poszukiwaniu rozdziału. Chociaż tak właściwie... Polsat nie taki zły, przynajmniej filmy ma dobre.
      ~ Magical
      PS
      Kiedy wstawisz drugi rozdział na swoim blogu? Czekam, i to jeszcze dłużej niż ty na moje rozdziały!

      Usuń
    2. Łał, ale się rozpisałam!

      Usuń
  2. Dwudziestego, a mam dopiero 1/4 Więcej pisania, mniej siedzena w necie! Gdyby rozdział był jescze krótszy, to chyba wykorkowałabym z nerwów :/ Co do rozdziału, nie wiem, czy się wyrobie, bo komputer został oddany do naprawy, a telefon odmawia posłuszeństwa.

    OdpowiedzUsuń