sobota, 28 marca 2015

17. Co planują Sorey'owie?

Rozdział znowu krótszy niż kilka poprzednich, ale już naprawdę nie mam pomysłu, co tu jeszcze zmieścić, a chciałabym zakończyć sceną z Ray i Kristinem... Trudno, postaram się następne rozdziały pisać już dłuższe - tak na 2500 słów co najmniej. Teraz już nie będę nic wciskała na siłę.
Nie przedłużając: oto nowy rozdział!

------

Następnego dnia Lucas obudził się, czując, że o czymś zapomniał. O czymś ważnym. Coś wydarzyło się poprzedniego dnia. Coś z... śmierciożercami? Nie, to niemożliwe.
  Usiadł na łóżku i uderzył się w głowę. Masując sobie czoło rozejrzał się dookoła.
  - Mówiłem ci, żebyś uważał, gdy śpisz na górze.
  No tak. Zmiana domu i nowe dormitorium dzielone z Potterem. A, i łóżko dwupiętrowe.
  Lucas wychylił się i spojrzał na dół, na łóżko Pottera. Gryfon siedział po turecku na pościeli, a przed nim leżał stary zeszyt, który Potter przeglądał.
  - Co to jest? - spytał Lucas.
  Potter spojrzał na niego.
  - Też to czujesz?
  Lucas zawahał się.
  - Jakbym zapomniał o czymś ważnym? Tak, też to czuję.
  Potter pokiwał głową.
  - Szukam przeciwzaklęcia.
  - Myślisz, że...
  - ... ktoś nas zaczarował? Tak, dokładnie tak. Zaklęcie zresztą już znalazłem.
  - Co to w ogóle za zeszyt?
  Potter zawahał się.
  - Długo by było tłumaczyć.
  - To ma związek z tym, czego nie możesz mi powiedzieć?
  - Ma, ale z tym, co już mogę ci powiedzieć. Pytałem się.
  - To o co chodzi?
  Potter machnął różdżką w kierunku drzwi.
  - To żeby nikt nie podsłuchał - wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie Lucasa. - A więc, po pierwsze: nikomu nie mów tego, co ci powiem. Po drugie: błagam, nie uznaj mnie za wariata.
  - Już zaczynam cię za takiego uważać.
  Potter wyszczerzył zęby.
  - Nie spotkałeś mojego ojca.
  Lucas prawie spadł z łóżka.
  - Co?!
  Potter wzruszył ramionami.
  - To, co powiedziałem. Ten mój wielki sekret to po prostu moi zartwychwstali rodzice. A, i Syriusz Black, który nigdy nie był śmierciożercą.
  - Zwariowałeś - uznał Lucas.
  Potter westchnął.
  - Właśnie tego się obawiałem.
  - Masz jakieś dowody?
  Potter uśmiechnął się.
  - Tak, znajdują się we Wrzeszczącej Chatcie lub w gabinecie profesora Lupina, i nazywają się tata i Syriusz.
  Lucas spojrzał na niego z niedowierzaniem.
  - Kłamiesz, Potter.
  - Nie kłamię, Turner. A w ogóle, możemy mówić sobie po imieniu? W końcu jesteśmy współlokatorami.
  - Pokaż dowód, Pott... Harry.
  Gryfon uśmiechnął się.
  - Ubierz się i chodź ze mną. Albo nie, czekaj, mam to zaklęcie.
  Pott... Harry wymierzył w Lucasa różdżkę i wymamrotał kilka słów.
  - Powinno zadziałać.
  Zadziałało. Lucas przypomniał sobie poprzedni dzień - i Sorey'a.
  - Działa.
  Potter - Harry pokiwał głową i wymierzył różdżkę w siebie.
  - Możesz to samo zrobić z innymi? - spytał Lucas.
  Pott... Harry przechylił głowę w zamyśleniu.
  - Nie zadziała - powiedział. - Gdy spałem, przyszedł Ron. Próbowałem i nie zadziałało. Zdaje mi się, że ktoś nałożył na nich zaklęcie, żeby nam nie uwierzyli, ale jak chcesz, to możemy sprawdzić.
  Lucas zmrużył oczy.
  - Czy ty chcesz się wymigać od wykrycia twojego kłamstwa?
  Pott... Harry parsknął śmiechem.
  - Dobrze, już dobrze. Tylko przebierz się, bo nie wyjdziesz chyba w piżamie.

☆★☆

Harry zapukał do gabinetu Lupina. On i Tur... Lucas usłyszeli kroki i drzwi się otworzyły.
  - O, cześć, Harry - przywitał się nauczyciel. - A to jest...?
  Lupin spojrzał na Tur... Lucasa.
  - Lucas Turner - przedstawił się nowo (właściwie poprzedniego dnia) mianowany Gryfon.
  - Harry nam o tobie opowiadał - przyznał Lupin.
  - Nam?
  Nauczyciel otworzył usta, a następnie z powrotem je zamknął. Widać było, że nie chciał tego powiedzieć.
  - Lucas tylko szuka dowodów na to, że kłamię lub nie kłamię - uspokoił go Harry.
  Lupin odetchnął z ulgą.
  - Całe szczęście.
  - Musi pan bardziej uważać - zauważył Harry.
  Nauczyciel pokiwał głową.
  - Postaram się.
  - Kiedy wymyśliliście scenariusz? - spytał podejrzliwie Lucas.
  Lupin i Harry spojrzeli na niego. Nadal nie wierzył. Chyba nie przekona się, dopóki nie zobaczy. Chociaż może wtedy spyta, kto się transfigurował w jego rodziców? Pewnie będzie chciał pokazu tego Zaklęcia Życia. To już nie problem Harry'ego, jako że nawet tego zaklęcia nie znał. Jego tata i Syriusz będą musieli zrobić prezentację. Pewnie nawet się ucieszą. Lubili się podpisywać, jak małe dzieci.
  - Nie uwierzysz, dopóki nie zobaczysz? - upewnił się Lupin.
  Lucas pokiwał twierdząco głową, a nauczyciel westchnął.
  - Przyjdźcie koło koło południa. Może się nie rozminiecie. A, i Harry - będzie twoja mama.

☆★☆

Śmierć Krukonki Aurelie Watson, zabitej przez Bellatrix Lestrage, ogłoszono już poprzedniego dnia. Katherine nie przejęła się jej śmiercią. Była zbyt wścibska i zarozumiała. Natomiast irytowało ją, że w sobotę, zamiast śniadania, cały Ravenclaw musiał zebrać się na 'minutę ciszy' dla 'przedwcześnie zmarłej, miłej dziewczyny'. Watson miłą? Ten świat zaczynał wartość.
  Katherine niemal zasnęła na tej całej 'minucie ciszy', która w końcu trwała dwie godziny, a potem był jeszcze pogrzeb... Krukonka miała już tego dość.
  Tiña zniknęła już na początku, najprawdopodobniej rozmawiała z Alexem, a Katherine musiała znosić towarzystwo Cho Chang i Cornelie Smith, które paplały o czwartkowej imprezie i o nowo poznanych chłopakach. Czasami Katherine nie rozumiała, jak niektóre osoby mogły trafić do Ravenclawu. Albo jak łączyły naukę z co wieczornymi imprezami.
  - Hej, Katherine.
  Krukonka odwróciła się, by ujrzeć stojącego za nią Kevina Williamsa - trzeciego członka paczki Terry'ego i Alexa.
  - Mogę się dosiąść? - spytał, wskazując na puste miejsce obok niej.
  Katherine rozejrzała się po pozostałych Krukonach. Dziewczyna Kevina, Fiona Paxton, siedziała nieco dalej, wpatrując się w Williamsa ze wściekłością.
  - Fiona jest tam - Katherine wskazała mu dziewczynę ręką.
  Kevin spojrzał w tamtym kierunku.
  - Zerwaliśmy wczoraj - wyjaśnił. - Mogę się przysiąść?
  Większość dziewczyn nie wahałaby się długo. Kevin Williams - najprzystojniejszy chłopak na roku. Większość zgodziłaby się natychmiast. Był tylko jeden problem - Katherine nie była jak 'większość'. Zawsze miała swoje zdanie na jakiś temat i nigdy, przenigdy go nie zmieniała.
  - Wybacz, ale muszę cię zawieść: nie - powiedziała sucho Krukonka. - Znajdź sobie kogoś innego do podrywania. Nie mnie.
  Kevin zamrugał zaskoczony.
  - Ja tylko...
  - Spadaj.
  Katherine odwróciła się od niego i spojrzała na grób Aurelie Watson, udając, że bardzo ją to interesuje.
  - Nudzi ci się - zauważył Kevin.
  Katherine westchnęła.
  - Aż tak bardzo to widać?
  Williams usiadł obok niej. Krukonka chciała powiedzieć mu, żeby się odczepił, ale on wyszeptał, tak, żeby tylko ona go usłyszała:
  - Twój brat odwiedzał Lestrage.
  Katherine spojrzała na niego czujnie. Był rozluźniony, jakby przed chwilą powiedział coś zupełnie innego. Zdawał się być wesoły, spokojny. Pozornie. Jego szare oczy były chłodne, lecz jednocześnie jakby... zaciekawione. Katherine chyba nigdy nie zrozumie emocji chłopców.
  - Nie waż się nikomu o tym wspomnieć - syknęła.
  - Nie zamierzałem - szepnął. - Wiesz, jakie jest moje nazwisko?
  - Williams, a co?
  - Daniel i Elizabeth Williams -mówi ci to coś?
  Daniel i Elizabeth Williams... Śmierciożercy, oskarżeni o zabicie trzynastu mugoli, dwudziestu ośmiu szlam i trzydziestu dwóch aurorów. Nigdy ich nie złapali.
  - Chcesz powiedzieć... - zaczęła wolno Katherine - że to są twoi rodzice?
  Kevin przytaknął.
  - I cokolwiek planujecie, chcę wam pomóc.

☆★☆

Micheal O'Connor był wściekły na Lucasa. Jak mógł? Zmienił dom, i to na Gryffindor! Przecież był Ślizgonem! A, i jeszcze zaprzyjaźnił się z Potterem! To ostatnie już naprawdę było przesadą.
  Micheal podszedł do Lucasa i Pottera na śniadaniu.
  - Turner - powiedział.
  Lucas odwrócił się.
  - O, cześć Micheal - przywitał się.
  - Nie znamy się - wysyczał Ślizgon przez zaciśnięte zęby. - Nie jesteś już jednym z nas, Turner.
  Odwrócił się i odszedł. Usłyszał jeszcze Pottera:
  - I ty się dziwiłeś, że uważamy Ślizgonów za strasznie chamskich.
  Micheal wybiegł z Wielkiej Sali. Jak on mógł?! Lucas Turner był przecież Ślizgonem, synem śmierciożercy. A teraz... Teraz ich zdradził. W Slytherinie może nie byli bardzo mili, ale przynajmniej cenili sobie lojalność. A Turner właśnie ich zdradził. Nie był już Ślizgonem. Nigdy nie był.
  Micheal wyszedł na błonia. Nienawidził Turnera. Kiedyś byli przyjaciółmi. Ale to było kiedyś. Teraz Turner nawet nie był jednym z nich. Był Gryfonem. Jednego dnia zbudowano między nimi wysoki, gruby mur, nie do zburzenia. Nie, nie zbudowano. To Turner go zbudował. To Turner zdradził.
  Zatrzymał się nad jeziorem i ruszył w kierunku miejsca spotkań Ślizgonów. Rzadko kiedy ktokolwiek tam chodził. Zazwyczaj było to ciche, spokojne miejsce.
  Ale tylko zazwyczaj.
  Micheal zatrzymał się gwałtownie, gdy zobaczył, kto tam jest. Draco Malfoy i rudowłosa dziewczyna, ta z wymiany międzyszkolnej, co trafiła do Gryffindoru. Nie kłócili się, jak spodziewałby się Micheal. Nie, przeciwnie, rozmawiali i śmiali się. Jak przyjaciele.
  Kolejny Ślizgon z Gryfonem? Kolejna zdrada? Co się działo?
  Co tu się działo?

☆★☆

Po śniadaniu, Agnes wyszła z Draco na błonia. Zaprowadził ją w to samo miejsce, co poprzednio.
  Leżała na miękkiej trawie, wpatrując się w przepływające obłoki. Draco siedział obok niej, czuła na sobie jego wzrok.
  - Jaki jest twój status krwi? - spytał nagle.
  Agnes podniosła się na łokciu.
  - Półkrwi, czemu pytasz?
  Draco odwrócił wzrok.
  - Tak tylko...
  Nie uwierzyła mu.
  - Jesteś czystej krwi, tak? - zgadła. - Twoja rodzina przywiązuje do tego dużą wagę?
  Draco przez chwilę nie zareagował. Dopiero po jakimś czasie powoli pokiwał głową.
  - Skoro nie jesteś czystej krwi... - jego głos się załamał. - Mogą zabronić mi się z tobą kontaktować.
  Spojrzał na nią ze smutkiem i Agnes uświadomiła sobie, jak wiele ona dla niego znaczy, i jak wiele on znaczy dla niej.

☆★☆

Podczas śniadania, Raylïe wypatrywała Klika. Miała nadzieję, że Hermiona wyśle do niej jakiś list z Francji, jak obiecała. Jednak sowa nie przyleciała.
  Czyżby zapomniała? Może znalazła sobie w Beuxaboutons inne koleżanki, a o niej zapomniała? Obiecała, że napisze. A nie pisała. Ray pocieszyła się myślą, że może po prostu Klik jeszcze nie doleciał.
  Obok niej usiadły Parvati i Lavender. Wymieniły spojrzenia, po czym Patil powiedziała:
  - Słyszałam, że umówiłaś się na randkę z Kristinem.
  Ray spojrzała na nią z zaskoczeniem. Aż tak szybko się dowiedziały? Zresztą to nawet nie była randka! Prawda? Po prostu... nie - randka? Istnieje w ogóle takie coś?
  - To nie jest randka - wyjaśniła.
  - I dobrze dla ciebie - oznajmiła Lavender. - Padma, siostra Parvati, powiedziała, że Kristin jest jej.
  Ray westchnęła. Typowy temat rozmów z Parvati i Lavender. Ta się zakochała w tamtym. Ten umówił się z tamtą. Ci zaczęli ze sobą chodzić. Normalnie nuuuuudy.
  Raylïe wstała od stołu.
  - Idę napisać esej z Obrony przed Czarną Magią - rzuciła przez ramię i wyszła.
  Skierowała się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Skręciła w nieco węższy korytarz i znieruchomiała. Kristin szedł tym samym korytarzem, w kierunku szkolnych błoni. Czy on nie powinien być na śniadaniu?
  Po krótkim wachaniu, Ray ruszyła za nim. Wyszła za nim z zamku i skierowała się z kierunku Zakazanego Lasu.
  Zatrzymała się. Co on planował? Dlaczego szedł akurat tam? Do Zakazanego Lasu?
  Przypomniało jej się, jak spotkali się na Wieży Astromonicznej. Wciąż nie powiedział jej, co tam robił. Tamto miejsce też było zakazane. Co on planował?
  Pobiegła za nim. Kristin zniknął w Zakazanym Lesie, a Ray weszła tam za nim.
  Od razu pożałowała swojej decyzji. W lesie było ciemno, gęste korony drzew przesłaniały słońce. Dziewczyna straciła też Kristina z oczu. Postąpiła kilka kroków do przodu i spojrzała za siebie. Nie widziała końca lasu.
  Ogarnęła ją panika. Co, jeśli stąd nie wyjdzie? Jeśli nigdy nie znajdzie drogi powrotnej do Hogwartu?
  Nagle ktoś ją chwycił za włosy i zasłonił jej usta dłonią, tłumiąc jej krzyk.
  - Co ty tu robisz, Jerks? - wysyczał Kristin prosto do jej ucha.

3 komentarze:

  1. Jerks, co ty robisz?!?!(las znaków zapytania i wykrzykników) Mam zawał, lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby tylko Ray wyszła z tego lasu żywa.Oby tylko Ray wyszła z tego lasu żywa.Oby tylko Ray wyszła z tego lasu żywa! Nie zabijaj biednej, pogrążonej w smutku Raylie! Proooszę! ( Mogę nawet na kolanach! )
    Podejżewałam, że Lucas nie uwierzy w życie Potterów. A przecież, Harry kłamał tylko wtedy, gdy musiał!
    Również spodziewałam się, że Ślizgoni uznają Turnera za zdrajcę Domu. Myślałam jednak, iż posypią się też oblegi na temat Gryfona.
    Zaskoczyłaś mnie, gdyż Kevin, najprzystojniejszy chłopak, dołącza do Kristiana i Katherin.
    W każdym razie, więcej pomysłów życzę Ci.
    ~Ranitakk

    OdpowiedzUsuń