piątek, 20 marca 2015

13. Miłosne problemy

Następnego ranka Hermionę obudziło nagle zimno. Otworzyła oczy i spojrzała na siebie. Była cała mokra. Nad nią stała Sylvia z pustym wiadrem.
  - Teraz jeszcze tylko Selene muszę obudzić - uznała i zniknęła w łazience.
  Hermiona rozejrzała się po swoich pozostałych współlokatorkach. Selene jeszcze spała, a Tîa stała przed szafą.
  - Zawsze tak robi - wyjaśniła, nie patrząc nawet na Gryfonki.
  - Nie za wcześnie na lany poniedziałek? - wydusiła Hermiona.
  Tia wzruszyła ramionami i nie odpowiedziała.
  Gryfonka westchnęła. Tak samo budziła ją zawsze Raylïe, o ile udało jej się wstać przed Hermioną. Dziewczyna tęskniła za Hogwartem, a najbardziej za swoją przyjaciółką. Tęskniła też za Harry'm i Ronem, nawet gdy ci rozprawiali o quidditchu, który Hermiony kompletnie nie interesował, tęskniła za lekcjami, za innymi Gryfonami, nawet za Malfoy'em... Nie, to już przesada. Za nim nie tęskniła. Chociaż... Znała go. Tutaj nie znała nikogo.
  Sylvia wyszła z łazienki, tym razem z pełnym wiadrem. Podeszła do łóżka Selene i wymierzyła, by dobrze trafić.
  - Schowaj się za łóżko - poradziła Tîa, nadal nie przerywając wybierania stroju.
  Hermiona poszła za jej radą i po chwili zrozumiała, po co.
  Gdy Sylvia obudziła Selene, natychmiast padła na ziemię, Méchant sięgnęła po najbliższy ciężki przedmiot i rzuciła nim w kierunku ukrywającej się za jej łóżkiem Robertson. Miała bardzo słabego cela, i zamiast w Sylvię, trafiła w drzwi szafy, za którymi schowała się Tîa.
  - Pudło - dobiegł spokojny głos Sagesse. - Celuj bardziej w dół.
  Najwyraźniej takie wydarzenia były tu normalnością.
  Kolejna ciężka rzecz, tym razem gruby podręcznik, przeleciał tuż nad głową Hermiony.
  - Zostawisz jej wspaniałe wspomnienie o naszej gościnności - zauważyła kąśliwie Sylvia.
  - A ty to niby nie? - syknęła Selene ze złością.
  Méchant zaniechania jednak dalszych prób trafienia Robertson i poszła do łazienki.
  Tîa wyjrzała zza drzwi szafy.
  - Musisz tu zostać na dłużej, Hermiona - powiedziała cicho. - Zazwyczaj Selene nie kończy, nim Sylvia ma przynajmniej jednego guza.
  Zza drzwi łazienki dobiegł odgłos podejrzanie podobny do szczotki rzucone przez kogoś z całej siły.
☆★☆
- Przyjaźnisz się z Malfoy'em?! - Ron zaksztusił się sokiem dyniowym. - No, nie żartuj!
  - Nie żartuję - powiedziała poważnie Agnes. - A ty, Ron, przestań się wydzierać na całą salę.
  Harry przysłuchiwał się ich kłótni w milczeniu. Nagle, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, miał ochotę podejść do stołu Ślizgonów i zrobić coś Malfoy'owi. Nie ważne, co. Ważne, by bolało.
  Nie wiedział, skąd się wzięło to uczucie, ale gdy tylko Agnes oznajmiła, że zaprzyjaźniła się z Malfoy'em, to znaczy, jak się wyraziła, z Draco, Harry chciał, żeby Malfoy'owi coś się stało. Coś złego. I żeby się odczepił od Agnes.
  Harry spojrzał w kierunku stołu Slytherinu. Malfoy spoglądał co chwila w ich kierunku. Gdy tylko jego oczy zatrzymały się na Harry'm lub Ronie, w jego oczach błyskała nienawiść. Harry miał wrażenie, że to była taka sama nienawiść, jak ta, którą on czuł do Ślizgona. Ale Malfoy zdawał się znać jej powód.
  W tym momencie Ślizgon spojrzał n Agnes i wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił. Oparł głowę na dłoni i zaczął przypatrując się dziewczynie. Ale dlaczego? Harry przyjrzał mu się wyraźniej. I nagle przypomniały mu się słowa Lupina, jakie wypowiedział podczas pierwszej kłótni ze Snape'm. 'Byłeś zazdrosny...'
  To było dokładnie to. Był zazdrosny. Tak samo, jak Malfoy. Zazdrosny o Agnes.
  Ale dlaczego? Przecież nawet jej nie znał. Wymienili zaledwie kilka... może kilkanaście zdań, poprzedniego wieczoru i tego ranka. A teraz nagle był o nią zazdrosny.
  Harry spojrzał na Agnes. Jej zielone oczy błyszczały ze złości, a usta były zaciśnięte. Rude włosy opadły jej na ramiona. Obcisłe leginsy podkreślały jej zgrane nogi.
  Nagle Gryfon zdał sobie sprawę z tego, co robi. Zarumienił się i odwrócił wzrok. Napotkał spojrzenie Ginny Weasley. Siedziała nieco dalej przy stole Gryffindoru, przypatrując się kłótni Rona i Agnes. Wyglądała, jakby chciała, by Harry też pokłócił się z dziewczyną. W jej oczach widać było to samo, co u Malfoy'a. Zazdrość.
  Harry pokręcił z niedowierzaniem głową. Weasley'owie mówili, że Ginny się w nim kochała, ale dopiero teraz zrozumiał, co to znaczy. Dopiero, gdy sam się zakochał.
  Jego tata i Syriusz pewnie byliby dumni. W końcu ojciec chrzestny Harry'ego w ciągu swojej nauki w Hogwarcie złamał serca chyba z dwustu dziewczynom, jeśli nie więcej. Pewnie by się ucieszył, gdyby Harry miał zrobić to samo, nawet jeśli tylko z jedną. A jego tata... James Potter w ciągu siedmiu lat spędzonych w Hogwarcie stał się słynny z trzech rzeczy: wspaniałej gry w quidditcha, rozrabianie wraz z Syriuszem i miłości do Lily Evans, która przyjaźniła się z jego największym wrogiem - Severusem Snape'm.
  No cóż... Jaki ojciec, taki syn.
  Z zamyślenia otrząsnęła go wściekła wypowiedź Agnes:
  - Proszę bardzo: mogę z wami nie rozmawiać, jeśli tak bardzo Ci przeszkadza, że się przyjaźnię z Malfoy'em!
  - Ale to dupek! - zaprotestował Ron.
  - Przynajmniej milszy od ciebie, bo nie krzyczy na mnie tylko dlatego, że mam innych przyjaciół!
  - Jakich innych? Bo z nami już się nie przyjaźnisz!
  Agnes wstała od stołu.
  - Dobrze - powiedziała ze złością. - Dobrze.
  Odwróciła się, by odejść, ale Harry chwycił ją za rękę, nie zważając na wpatrującą się w niego Ginny.
  - Zostań - poprosił. - Ron nie chciał powiedzieć tego, co powiedział.
  Agnes prychnęła, odrzucając do tyłu rude włosy.
  - Ta, jasne.
  Harry spojrzał na Rona. Tamten uniósł brwi, ale powiedział tylko:
  - Nie chciałem.
  - I tak ci nie wierzę - oznajmiła Agnes, ale usiadła przy chłopcach, jednak zajmując takie miejsce, by oddzielał ją od Rona Harry.
  Gryfon rzucił krótkie spojrzenie w kierunku Malfoy'a i z zadowoleniem zobaczył, że tamten miał teraz ponurą minę i spoglądał na Harry'ego z nienawiścią.
   Po drugiej stronie Harry'ego, między nim a Ronem, usiadła Raylïe.
  - Można iść do Hogsmeade w następny weekend - oznajmiła i spostrzegła Agnes. - O, cześć. Jestem Raylïe, w skrócie Ray.
  Agnes uśmiechnęła się.
  - Agnes - przedstawiła się.
  - Wiecie, czy uczniowie z Beuxaboutons mogą iść do Hogsmeade, kiedy my, czy mają inne terminy? - spytał Harry.
  Ray potarła w zamyśleniu nos.
  - Zdaje mi się, że w tym samym czasie - uznała. - A czemu pytasz?
  Nagle Ray spojrzała na Agnes, a potem z powrotem na Harry'ego. I znowu na Agnes. I na Harry'ego.
  - Och - powiedziała. - Och.
  Po czym wstała i wybiegła z sali.
  Ron popatrzył za nią.
  - A tej to co się stało? - zdziwił się.
  Agnes zmarszczyła brwi.
  - Harry, masz dziewczynę? - spytała.
  Chłopcy spojrzeli na nią z zaskoczeniem.
  - Nie, a czemu...?
  Agnes rozejrzała się wokoło. Napotkała spojrzenie Ginny.
  - Po prostu się pytam - powiedziała i wstała do stołu.
  - Agnes... - zaczął Harry, ale dziewczyna mu przerwała:
  - Potrzebuję na chwilę pobyć sama.
  Po czym odwróciła się i wybiegła z Wielkiej Sali, tak jak wcześniej Raylïe.
  - O co jej chodzi? - spytał sam  siebie Harry.
  Ron wzruszył ramionami i nałożył sobie nową porcję puddingu.
  - Dziewczyny są dziwne - powiedział. - Ich nigdy nie zrozumiesz.
  Harry westchnął. Zobaczył, jak Malfoy wstaje od stołu Ślizgonów i idzie za Agnes.
  Harry zrobił to samo.
☆★☆
Raylïe wybiegła na szczyt Wieży Astromonicznej. Nie miała tu wstępu, ale przynajmniej mogła być pewna, że nikt jej nie przeszkodzi.
  Oparła się o parapet i wyjrzała za okno. Harry Potter... Chłopiec, w którym była zadurzona od pierwszej klasy. A teraz okazało się, że miał już dziewczynę.
  Ray zacisnęła dłonie na framudze okna. Przypomniała sobie słowa Trelawney... 'Ci, których dażysz uczuciem odwrócą się od ciebie... Zdradzą lub znajdą sobie inną...' Co, jeśli to była prawda?
  Dziewczyna otrząsnęła się z tych myśli. Nie było sensu przejmować się paplaniną jakiejś wariatki.
  Usłyszała, jak drzwi do wieży się otwierają. Odwróciła się gwałtownie, próbując wymyślić usprawiedliwienie dla swojej obecności w tym miejscu.
  Jednak osobą, która weszła do środka, nie był nauczyciel.
  - Co ty tu robisz? - spytał Kristin, równie zaskoczony jak ona.
☆★☆
Agnes wybiegła na błonia. Zatrzymała się dopiero nad jeziorem. Przykucnęła i zaczęła płakać.
  Gdyby wiedziała, co tu się stanie, nigdy nie zgodziłaby się na wyjazd. Chętnie zamieniłaby się z Fleur.
  Wyrwała z ziemi kępkę trawy. Pomyślała, co by teraz robiła, gdyby nie wyjazd do Hogwartu. Pewnie śmiałaby się wspólnie z Sylvią, Selene i Tîą. I nie musiałaby się przejmować dwoma chłopakami.
  Porównała ich w myślach do siebie. Draco Malfoy, o którym nie tylko Harry i Ron mówili jako o idiocie, ale który okazał się być wobec niej całkiem miły. I Agnes wydawało się, że nie oszukiwał, że naprawdę taki jest. To do siebie nie pasowało.
  Był też Harry Potter. Chłopiec, Który Przeżył. Odważny, mądry, utalentowany. Czasem zabawny. Ale w nim kochały się już inne dziewczyny. Ta Raylïe. I młodsza siostra Rona. A Agnes nie chciała wszystkiego zmieniać. Chociaż, po namyśle, już to zrobiła.
  Agnes przyciągnęła nogi do siebie. Ile by dała, by znaleźć się z powrotem w Beuxaboutons! Fleur mogłaby tu pojechać zamiast niej.
  Rozmyślania dziewczyny przerwał jakiś krzyk. Zerwała się z miejsca i pobiegła w kierunku jego źródła.
  Zatrzymała się gwałtownie, gdy zobaczyła, co się dzieje. Otworzyła szeroko oczy z przerażenia.
  Nad jeziorem zobaczyła jasnowłosą dziewczynę w mundurku Hogwartu. Trzymała w dłoni różdżkę, którą mierzyła w... Agnes nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Bellatrix Lestrage.  Stała tam, z różdżką w dłoni.
  - Ach, więc jednak ktoś zauważył jego nieobecność? - powiedziała śmierciożerczyni. - Będę musiała mu powiedzieć, by był ostrożniejszy.
  Blondynka zacisnęła mocniej dłoń na różdżce.
  - Nikomu nic nie powiesz - wydusiła. - Zawołam Dumbledore'a, gdy tylko coś zrobisz.
  Lestrage roześmiała się.
  - Dumbledore nie przybiegnie tu wystarczająco szybko. O ile ciebie usłyszy.
  Agnes stała jak sparaliżowana. Nie poruszyła się nawet, gdy śmierciożerczyni oznajmiła:
  - Chociaż rzeczywiście muszę cię usunąć - Lestrage machnęła różdżką. - Avada Kedavra!
  Agnes krzyknęła, gdy zielone światło ugodziło blondynkę.
  - NIE!
☆★☆
- Kristin? - zdziwiła się Raylïe.
  - Co ty tu robisz? - ponowił pytanie chłopak.
  - Ja tylko... - zająkała się dziewczyna. - Chciałam trochę pobyć sama.
  Kristin przyjrzał jej się podejrzliwie. Co, jeśli wiedziała... Szybko otrząsnął się z tych myśli. Nie mogła wiedzieć.
  - A... A co ty tu robisz? - spytała Raylïe.
  Kristin przeszukał w myślach wszystkie możliwe odpowiedzi.
  - To samo, co ty.
  Nie uwierzyła mu. Tego był pewny. Lepiej to, niż żeby znała prawdę.
  - A co się stało? - spytał, chcąc odciągnąć jej uwagę od siebie.
  Raylïe zawachała się. Co, jeśli ona też coś ukrywała? Nie, to mało prawdopodobne. Zawsze była otwarta i mówiła o wszystkim. Chociaż, po namyśle, Kristin uznał, że sam też się tak zachowywał. Dla zamaskowania. Bo kto by taką osobę podejrzewał?
  - Ja tylko... Nieważne - nie patrzyła na niego.
  - Ważne - naciskał Kristin.
  Raylïe westchnęła. Chłopak przyglądał jej się ze zdziwieniem. Gdzie była ta wiecznie roześmiana, pomysłowa i optymistyczna dziewczyna?
  - Kocham się w Harry'm - wyszeptała.
☆★☆
Draco spotkał Pottera przy wrotach zamku.
  - Czego chcesz? - warknął.
  - Z tego co wiem, to tego samego to ty - odparł Potter.
  Draco nienawidził Gryfona już wcześniej, a teraz, gdy tamten przyjaźnił się z Agnes... Nienawidził go jeszcze bardziej.
  - Zostaw ją - warknął.
  - A co ty masz do tego? - prychnął Potter.
  - Przyjaźnie się z nią! - wykrzyknął Draco.
  - I co z tego? Może się przyjaźnić też ze mną.
  - Możesz sobie wziąć tą szlamę Granger, jeśli ci się podoba, o ile komuś w ogóle może. Albo tą małą Weasley. Ucieszy się. Nawet Jerks masz do wyboru.
  Potter wzruszył ramionami.
  - Ale ja wolę Agnes, i tobie nic do tego.
  Draco miał właśnie odpowiedzieć, gdy usłyszeli krzyk dobiegający z błoni. Obydwaj natychmiast odwrócili się w tamtym kierunku.
  - Coo...? - wyjąkał Draco, a jego wyobraźnia nasuwają mu najstraszniejsze obrazy.
  - To nie brzmiało jak Agnes - powiedział powoli Potter. - Ale lepiej sprawdzić, co się dzieje.
  Draco po raz pierwszy przyznał mu rację.
  Pobiegli razem w kierunku jeziora.
☆★☆
- I dlatego tu przyszłaś?!
  Raylïe pokręciła przecząco głową.
  - Nie tylko - powiedziała cicho. - On się kocha w takiej dziewczynie z Beuxaboutons.
  Kristin pokiwał głową.
  - Tej Agnes Robertson? - upewnił się. - Tak, pewnie, tak. Ale co to ma do... - Kristin nagle urwał. - Och. Och.
  Raylïe odwróciła się do okna. Nie wiedziała, dlaczego mu to powiedziała. Przez dwa lata nikomu nie mówiła. Nawet Hermionie. A teraz powiedziała Kristinowi Sorey'owi, którego nawet dobrze nie znała. Dlaczego?
  - A co ty tu robisz? - ponowiła pytanie.
  Kristin najwyraźniej nie lubił tego pytania. Naburmuszył się i mruknął:
  - Nie twoja sprawa.
  Ray zamrugała zaskoczona. Kristin zawsze był zabawny i wesoły, a teraz... Co się zmieniło?
  - Słyszałaś, że za tydzień w weekend idziemy do Hogsmeade? - spytał ją chłopak.
  To pytanie ją zaskoczyło. Mógłby się o to zapytać Seamus, Herm mówiła, że był w Ray zabujany. Dziewczyna chciała, by zadał je Harry. Ale Kristin?
  Za dużo tychcesz pytań.
  - Słyszałam.
  Kristin zawachał się.
  - Skoro nie idziesz z Harry'm... - chłopak przyglądał jej się w zamyśleniu. - To chyba możemy pójść razem.
  Raylïe wpatrywała się w niego. Czy on ją właśnie zaprosił... Nie, to niemożliwe. Chociaż jednocześnie... Czemu nie?
  - Chcesz? - spytał Kristin.
  Ray nie potrafiła nic z siebie wydusić. Zamiast tego pokiwała po prostu głową.
 
☆★☆
Powoli, Bellatrix Lestrage odwróciła się do Agnes. Powoli, śmierciożerczyni uśmiechnęła się. Powoli, kobieta wymierzyła w dziewczynę różdżkę.
  - Było nie krzyczeć - wysyczała. - Może pożyłabyś trochę dłużej.
  Agnes nie potrafiła się ruszyć z przerażenia. W myślach zaczęła sporządzać rachunek. Złe rzeczy: zaczarowała ulubioną sukienkę Fleur na okropny, żółto-zielony kolor tuż przed pierwszą randką kuzynki. Oblała Sylvię jakąś dziwną, lepką substancją, którą znalazła w gabinecie ojca. Później okazało się, że to była gorąca żywica...
  - Niestety, teraz, jak usłyszałaś naszą pogawędkię, będę musiała cię zabić - powiedziała Lestrage. - Podobno nawet tak bardzo nie boli. A teraz... - wymierzyła różdżkę w Agnes. - Avada...!
  - PROTEGO!
  Ochronna tarcza pojawiła się między Lestrage a Agnes. Tą pierwszą spojrzała ponad głową dziewczyny i syknęła z frustacją.
  - Chłopiec, Który Przeżył - prychnęła. - Widzę, że jednak woli zrezygnować z tego tytułu i umrzeć - to ostatnie słowo wysyczała.
  - Nie zamierzam umierać - powiedział Harry, stając obok Agnes i przesuwając ją z siebie. - Za to ty najwyraźniej tak.
  Lestrage prychnęła.
  - Chcesz się ze mną zmierzyć? - spytała. - Śmierciożerczyni przeciwko trzecioklasiście?
  - Wysłałem kogoś po Dumbledore'a - oznajmił Harry.
  Lestrage wydęła usta.
  - Nie przyjdzie wystarczająco wcześnie - wysyczała. - CRUCIO!
  Harry popchnął Agnes na ziemię.
  -  PROPULSATIO!*
  Agnes nie znała takiego zaklęcia, ale najwyraźniej zadziałało. Światło z różdżki Lestrage odbiło się od srebrnej bariery otaczającej uczniów.
  Oczy śmierciożerczyni zwęziły się w szparki.
  - A to zaklęcie to skąd znasz? - spytała. - Ostatnio słyszałam je dwanaście lat temu. Chociaż ich twórcom wiele dobrego to nie zrobiło...
  Agnes nie wiedziała, o czym ona mówi, ale Harry zdawał się rozumieć. Trząsł się ze złości.
  - Ciekawi mnie tylko, kto ci je powiedział - zastanowiła się Lestrage, przechylając głowę. - Może... Słyszałam, że Lupin zaczął tu uczyć. Mam tylko nadzieję, że przyjdzie. Jego też chętnie ukaram. Tak za ich wszystkich - Pottera, Pettigrewa, Lupina i mojego idiotycznego kuzyna.
  - O czym ona mówi? - spytała cicho Agnes. Z ostatniej wypowiedzi Lestrage nie rozumiała nic.
  - Później ci wyjaśnię - odparł szeptem Harry.
  - Masz zamiar tak czekać? - spytała Lestrage. - Twoje zaklęcie niedługo przestanie działać.
  Harry najprawdopodobniej wiedział o tym bardzo dobrze. Mruczał coś do siebie, zastanawiając się, jakie zaklęcie rzucić następne.
  Od tego wybawił go Draco. Pojawił się za nimi wraz z Dumbledore'm.
  Oczy Lestrage zwęziły się. Zniknęła, nim dyrektor Hogwartu mógł cokolwiek.
-----
Propulsatio - (z łaciny - obrona) zaklęcie chroniące przed wszystkimi możliwymi zaklęciami, o wiele silniejsze niż Protego (mojego autorstwa)

3 komentarze:

  1. Genialna nocia! Jestem ciekawa, kogo zabiła Bellatriks. Co do zaklęć, czyżby kolejne z Zeszytu Zaklęć? Kobieto, naprawdę mnie zadziwiasz. Jak trzecioklasista mógł wygrać pojedynek? I to z zbiegłym więźniem Azkabanu- Lestrange? Ale cóż... Harry znów miał więcej szczęścia niż rozumu. Dobrze, że Draco z Dumblem przyszli na czas. :)
    Wielkiej i rozległej weny życzę Ci.
    ~Ranitakk

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezły pojedynek (jak na trzecioklasistę i doświadczoną śmierciożerczynię)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy potrzebujesz lub pomożesz odzyskać kochanka, który cię opuścił? pomóc rozwiązać problem niepłodności i zajść w ciążę? Jeśli masz trudności z zajściem w ciążę? Impotencja, Gonorrheal, STI (zakażenie przenoszone drogą płciową) Udar mózgu i cukrzyca, Fibroid, Uzyskanie zwrotu pieniędzy od kogokolwiek, kim jesteś i odmowa zapłaty, promocja pracy, astma itp. Dr.Obodo może ci pomóc .. Skontaktuj się z nim Jak najszybciej i wszystkie twoje problemy znikną na zawsze.

    E-mail: templeofanswer@hotmail.co.uk

    WhatsApp: + (234) 8155 42548-1

    OdpowiedzUsuń