sobota, 21 marca 2015

14. Miłosne problemy: część 2

- Wszystko w porządku? - spytał Dumbledore.
  - Chyba tak - powiedział Harry.
  Agnes tylko przytaknęła głową.
  Dyrektor przyjrzał się uważnie srebrnej tarczy oddzielającej Harry'ego i Agnes od niego.
  - Kto to stworzył? - spytał podejrzliwie.
  Harry zmieszał się. To zaklęcie wymyślili jego rodzice, a Dumbledore pewnie wielokrotnie widział, jak je wykorzystują... Mógł się czegoś domyślić.
  - Harry - powiedziała Agnes.
  Malfoy spróbował podejść bliżej, ale tarcza go odrzuciła.
  - Zdejmij to, Potter - warknął.
  Agnes zamrugała. Najwyraźniej nie była przyzwyczajona do takiego zachowania Ślizgona. Nawet by pasowało. Przecież nie przyjaźniłaby się z takim idiotą, zwłaszcza gdyby tak się przy niej zachowywał.
  - Pan Malfoy mam rację - przyznał Dumbledore. - O wiele łatwiej będzie nam rozmawiać, jeśli zdejmiesz to zaklęcie.
  Harry usłuchał.
  - A teraz, Harry - powiedział Dumbledore, gdy bariera znikła, a Malfoy podbiegł do Agnes (idiota z tego Malfoy'a) - powiesz nam proszę, skąd znasz to zaklęcie?
  - No właśnie - zgodziła się Agnes, ignorując Malfoy'a, co ucieszyło Harry'ego. - Lestrage wspomniała coś o tym, że ostatnio to zaklęcie widziała dwanaście lat temu i potem wspomniała coś o tym, że...
  - Profesor Lupin mógłby go nauczyć? - odpadł Dumbledore.
  Agnes przytaknęła.
  - A potem dodała coś o ukaraniu...
  - Pottera, Pettigrewa, Lupina i jej idiotycznego kuzyna - mruknął Malfoy. - To słyszeliśmy - zerknął podejrzliwie an Harry'ego. - Co ty jej zrobiłeś, Potter?
  Dumbledore pokręcił głową.
  - Nie sądzę, by jej chodziło o tego Pottera - powiedział cicho. - A biorąc pod uwagę pozostałych, jakich wymieniła, jestem tego pewien.
  Spojrzeli na niego z zaskoczeniem, w jednym przypadku tylko udawanym. Dumbledore już był podejrzliwy, a Harry nie chciał, by czegoś się domyślił.
  - Sądzę, że miała na myśli Jamesa Pottera - wyjaśnił cicho, niemalże szeptem dyrektor Hogwartu.
  Wytrzeszczyli na niego oczy.
  - A... A reszta? - wyjąkała Agnes.
  Dumbledore zamyślił się.
  - Peter Pettigrew i Remus Lupin byli przyjaciółmi Jamesa Pottera - wyjaśnił. - Ale to ostatnie się nie zgadza... Jej idiotycznym kuzynem nie może być bowiem nikt inny, jak tylko Syriusz Black...
  - Kto?! - wykrzyknął Harry. Skoro już musiał grać rolę niezorientowanego w temacie, grał tę rolę dobrze.
  - Syriusz Black - powtórzył spokojnie Dumbledore.
  - Ale... Skoro Black jest śmierciożercą, to co takiego mógł zrobić Lestrage? - zdziwił się Malfoy.
  Dumbledore uśmiechnął się blado.
  - Co Black zrobił Lestrage? - powtórzył. - Tego jest całkiem sporo. Bardziej mnie zastanawia ta część o ukaraniu go... Skoro był śmierciożercą, ulubieńcem Voldemorta - na dźwięk tego imienia Agnes i Malfoy wzdrygnął i się - to Lestrage raczej nie powinna się na nim mścić.
  Dumbledore w zamyśleniu potarł brodę.
  Harry nagle przypomniał sobie fragment rozmowy Lestrage i Agnes.
  - Agnes... Jaką 'pogawędkę usłyszałaś?
  - Ja... - dziewczyna urwała. - Lestrage zabiła uczennicę.
  Pozostali spojrzeli na nią.
  - Gdzie? - spytał rzeczowo Dumbledore.
☆★☆
- Chodź, Hermiona! - zawołała Tîa. - Przedstawię cię mojemu bratu!
  - Jest całkiem przystojny - oceniła Selene.
  Hermiona, Sylvia i Méchant pobiegły za Sagesse do biblioteki.
  Gryfonka nie mogła oderwać wzroku od książek. Półki pokrywały całe ściany, a przejścia między nimi były wąskie. Nawet w Hogwarcie nie było tyle książek.
  - Louis! - krzyknęła Tîa.
  - Nie krzyczy się w bibliotece - zwróciła jej uwagę bibliotekarka, niska, sroga kobieta po pięćdziesiątce. Pewnie powiedziałaby jeszcze więcej, najprawdopodobniej cytując pół regulaminu, ale do dziewczyn podszedł jasnowłosy chłopak.
  - Cześć - przywitał się z nimi.
  Bibliotekarka machnęła ręką z miną: 'nie warto sobie nimi zawracać głowy', ale Hermiona zauważyła, że kobieta najprawdopodobniej lubi tego chłopaka.
  - Cześć Louis! - przywitała się wesoło Tîa. - To jest Hermiona Granger, z Hogwartu. Herm, to jest mój brat, Louis.
  Hermiona już wpatrywała się w chłopaka. Był wysoki, kilka centymetrów wyższy od dziewczyny, i delikatnie opalony. Jego krótkie włosy miały kolor jasny blond, tak jak Tîi. Jego oczy były szaro - granatowe, z ciemnoniebieską obwódką wokół źrenic, roześmiane i pełne wyrazu.
  Hermiona po raz pierwszy w życiu zrozumiała znaczenie wyrażenia: 'zakochać się od pierwszego spojrzenia'.
  Kochała Louisa Sagesse.
☆★☆
Ginny Weasley wracała z biblioteki, gdzie odrabiać pracę domową, gdy wpadła na kogoś.
  - Przepraszam - powiedziała, zbierając książki, które upadły jej na podłogę. - Nie zauważyłam...
  - Nie szkodzi - odparł ten 'ktoś'.
  Obok niej uklęknął jakiś chłopak i pomógł jej zebrać książki.
  Ginny spojrzała na niego. Miał potargane, czarne włosy, w czym trochę przypominał jej Harry'ego, ale na tym podobieństwo się kończyło. Chłopak był wyższy i lepiej zbudowany i nie nosił okularów, a jego oczy były brązowe, nie zielone..
  - Jestem Lucas - przedstawił się, podając jej książki. - Lucas Turner.
  Ginny zerknęła na jego hogwardzką szatę. Był na niej srebrno - zielony herb z wężem. Slytherin.
  Szkoda.
  - Ginny - powiedziała. - Ginny... Weasley.
  Lucas spojrzał na nią z zaskoczeniem.
  Tak, pochodzę z rodziny Weasley'ów, pomyślała, tych 'zdrajców krwi', jak wy nas tam nazywacie. I nie, nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat. A teraz, przepraszam, muszę już iść.
  Jednak komentarz dotyczący jej pochodzenia nie nastąpił.
  - Mój kolega mówił, że jesteś idiotką, ale myślę, że to nieprawda - powiedział Lucas.
  Ginny zamrugała, zaskoczona. Co miała powiedzieć? 'Wiesz, a ja myślałam, że u was w Slytherinie to sami głupi, złośliwi i przesadnie przywiązujący wagę do czystości krwi, ale ty mógłbyś chyba równie dobrze trafić do innego domu'? Nie, to głupie.
  - Kto jest tym twoim kolegą? - spytała zamiast tego.
  - Draco Malfoy - może znasz.
  'Może znasz'?!?!?! Jak miałaby nie znać Malfoy'a - najgłupszego, najbardziej złośliwego i najbardziej przywiązującego wagę do czystości krwi Ślizgona?!?!?!
  - Och. Och, jasne. Ja chyba już muszę iść.
  Wyminęła go. Nie miała ochoty rozmawiać z przyjacielem Malfoy'a, nieważne jak miły Lucas mógłby się okazać.
  - Ginny!
  Zignorowała go.
☆★☆
Agnes wskazała miejsce, gdzie leżała martwa dziewczyna.
  Dumbledore podszedł bliżej, a następnie się odwrócił.
  - Wracajcie do szkoły. I, Harry, wolałbym, żebyś nie wychodził sam poza zamek bez towarzystwa nauczyciela lub prefekta. Nie wliczam oczywiście pana Weasley'a.
  - Ale Harry zna więcej zaklęć niż którykolwiek prefekt! - zaprotestowała Agnes.
  Draco nie podobało się, że go ignorowała. Ale jeszcze bardziej nie podobało mu się, że broniła Pottera.
  Dumbledore pokiwał głową.
  - Wolałbym, żeby nie wychodził bez profesora Lupina.
  - Dobrze, panie dyrektorze - zgodził się Potter.
  Dziwne. Draco nigdy nie zgodziłaby się na wychodzenie jedynie pod nadzorem nauczyciela. Może Lupin i Potter razem coś knują? Możliwe, po tym nauczycielu można się wszystkiego spodziewać.
  Dumbledore pokiwał głową.
  - Idźcie do zamku. I, Harry, zawołasz proszę profesor McGongall?
  Potter potaknął i trzecioklasiści ruszyli w kierunku szkoły.
☆★☆
Katherine siedziała w bibliotece i próbowała nauczyć się do Zielarstwa. Zazwyczaj nauka nie sprawiała jej problemów (w końcu za coś trafiła do Ravenclawu), ale ten przedmiot był dla niej pięta Achillesa - nie mogła sobie przyswoić tych wszystkich nazw, nie mówiąc już o rozróżnianiu roślin i wymienianiu ich przystosowania i wykorzystania.
  - Co robisz? - spytała jej przyjaciółka, Tiña Night. - Oo, uczysz się do Zielarstwa?
  - Tak - mruknęła Katherine, - więc proszę mi nie przeszkadzaj.
  Tiña roześmiała się.
  - Ciszej! - skarciła dziewczyny bibliotekarka, pani Pince.
  - Pani bardziej hałasuje - mruknęła Katherine. O ile była mądra, to jednak miła nie była. W końcu nawet Krukoni nie są idealni.
  Pani Pince wyglądała, jakby miała coś powiedzieć, ale rozpoznając Katherine, zrezygnowała. Nauczyła się już cztery lata temu, gdy dziewczyna zaczęła naukę, że z nią nie warto się kłócić. Machnęła więc zamiast tego ręką i odeszła.
  - Kath, Alex i Terry organizują imprezę dziś wieczorem - oznajmiła Tiña.
  - Nie mów na mnie 'Kath'! - Krukonka podniosła głos, czym zdobyła kilka nieprzychylnych spojrzeń od pozostałych uczniów w bibliotece, ale oni też nie odezwali się. Każdy, kto choć kilka razy odwiedził bibliotekę, znał dobrze Katherine Sorey.
  Tiña uśmiechnęła się.
  - Przynajmniej zwróciłaś na mnie uwagę. Pójdziesz na imprezę? Ja idę.
  - Bo kochasz się w Alexie, jak zresztą wszyscy wiedzą - mruknęła Katherine, przewracając stronę w podręczniku.
  Tiña zarumieniła się.
  - Ja tylko... Ale pójdziesz? Jest w Pokoju Wspólnym.
  Katherine jeknęła. Nienawidziła imprez, ale gdy odbywały się w Pokoju Wspólnym, i tak musiała na nie iść. Przecież nie mogłaby zasnąć ani czytać przy takim hałasie.
  - Pójdziesz? - Tiña zrobiła minę proszącego pieska.
  - Na mnie nie działają takie miny.
  - Yhym. Ale pójdziesz?
  Katherine westchnęła. Nie było sensu mówić Tiñie 'nie', ona nie znała takiego słowa.
  - Niech ci będzie.
  - Tak!
  - Ciszej trochę - burknął ktoś znad książki. - Niektórzy próbują się tu uczyć, wiecie?
  Katherine rzuciła jeszcze tej osobie ostrzegawcze spojrzenie pod tytułem: 'nie kłóć się, bo pożałujesz', po czym zebrała książki i wraz z Tiñą wyszła z biblioteki.
☆★☆
Lucas Turner patrzył za odchodzącą dziewczyną. Żałował, że w ogóle wspomniał Draco. Mógł się zorientować, że jego kolega w odniesieniu do Ginny Weasley najprawdopodobniej nie był miły. Ale nie, musiał być taki głupi.
  Zamyślony skierował się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Nie mógł odgonić od siebie myśli o napotkanej dziewczynie. Obrazu jej jedwabistych, rudych włosów i pięknych, orzechowych oczu. Nie mógł tego dopasować z historyjkami Draco. Dziwne.
  Lucas wszedł do Pokoju Wspólnego i skierował się do swojego dormitorium. Nie chciał tu trafić. Chciał być w Griffindorze, ale wiedział, że jego ojciec zabiłby go, gdyby nie wylądował w Slytherinie, jak wszyscy z rodziny. Dlatego stchórzył i wybrał Dom Węża zamiast Gryffindoru. Teraz żałował, że nie mógł być przydzielony do innego domu. Mógłby być nawet Hufflepuff, byle nie ciągła gatka o czystości krwi i głupocie Gryfonów. Miał już tego dosyć.
  Otworzył drzwi do dormitorium, które dzielił z kilkoma innymi Ślizgonami. Zastał tam jednak tylko Micheala O'Connora.
  - Cześć - przywitał się Micheal, nie podnosząc się z łóżka, na którym leżał, i nie spoglądając na wchodzącego.
Lucas zamknął za sobą drzwi i usiadł obok Micheala.
  - Cześć - powiedział. - Co ty widzisz w tym suficie?
  Micheal usiadł na łóżku i spojrzał na niego.
  - Nikogo.
  Lucas nie mógł nie zauważyć, że Ślizgon się rumieni.
  - Nie pytałem: kogo, tylko co - zauważył.
  Micheal zaczerwienił się jeszcze bardziej.
  - Nieważne - mruknął, odwracając wzrok.
  - Kogo tam widzisz?
  - Powiedziałem, że nieważne!
  Lucas roześmiał się na ten nagły wybuch złości O'Connora.
  - Tiñę Night - burknął w końcu Micheal.
  - Tą z Ravenclaw? - upewnił się Lucas.
  O'Connor przytaknął.
  Lucas potarł w zamyśleniu brodę. Tiña Night... była akceptowalna. W miarę ładna, ale nieco zbyt... 'imprezowa'. Nie w jego stylu. Za to do Micheala mogłaby pasować.
  Lucas przypomniał sobie twarz Ginny Weasley. Tak, ona była piękna.
  - A w kim ty się zakochałeś? - spytał Micheal.
  - Nie powiedziałem, że ty się zakochałeś - zauważył Lucas.
  O'Connor zaklął, ale zerknął na Turnera podejrzliwie.
  - W kim? - ponowił pytanie.
  - W nikim.
  Micheal mu nie uwierzył.. Trudno. Lucas Turner sam nie wiedział, czy sobie wierzy.
☆★☆
Hermiona kochała Louisa. Tego była pewna. Więc dlaczego miała wyrzuty sumienia, jakby... jakby nie powinna. Jakby był jeszcze ktoś, kto jej się podobał. Nieświadomie mi się podobał, poprawiła się w myślach. Przecież nawet nie wiedziała, kto. Oprócz tego, że to był chyba ktoś w Hogwartu.
  Selene, Tîa i Sylvia usiadły obok niej na łóżku.
  - Co jest? - spytała Sagesse.
  - Od spotkania z Louisem jesteś jakaś taka cicha - zauważyła Robertson.
  - Chyba się w nim nie zakochałaś, prawda? - spytała podejrzliwie Méchant.
  - Przecież się nie... - zaczęła Tîa, ale dostrzegła minę Hermiony. - No, nie żartuj!
  Gryfonka wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty odpowiadać.
  Sylvia roześmiała się.
  - Hej, Tîa, będziesz ciotką!
  Sagesse zarumieniła się prawie w tym samym stopniu co Hermiona.
  - Spadaj - mruknęła Tîa. - Zresztą, jeśli już, to za kilka lat, nie teraz.
  Hermiona poczuła się trochę nieswojo.
  - Możemy zmienić temat? - poprosiła.
  - Jasne - zgodziła się natychmiast Tîa. - Propozycje?
  Selene przechyliła głowę.
  - Co sądzicie o Yves? - spytała.
  Sylvia skrzywiła się.
  - Ten brunet, dwa lata starszy? - upewniła się. - To idiota. Strasznie tępy.
  Méchant potaknęła.
  - A Timon?
  Tîa odwróciła się do Hermiony.
  - Ona tak zawsze - wyjaśniła. - Wiecznie zmienia chłopaków.
  Oczy Selene zalśniły.
  - Uwaga! - ostrzegła blondynkę Sylvia.
  Tîa uchyliła się przed butem Méchant.
  - Timon jest spoko! - krzyknęła. - Idzie na imprezę w poniedziałek!
  Selene odłożyła drugiego buta.
  - Gdzie jest ta impreza? - spytała, wyraźnie zaciekawiona.
  Sagesse ponownie zwróciła się do Hermiony.
  - Idzie na każdą imprezę organizowaną w szkole - Tîa uchyliła się przed kolejnym butem. - Pokój Sigismunda Wielkiego, poniedziałek, 18:30!
  Selene przytaknęła i wyszła. Rzuciła jeszcze przez ramię.
  - Powiedz Louisowi, żeby zaprosił Hermionę.
  Po czym zamknęła za sobą drzwi.
☆★☆
- To może to?
  - Stanowczo nie - mruknęła Katherine.
  Tiña odłożyła czarną spódniczkę mini i zajrzała do szafy.
  - O, to będzie idealne! - wykrzyknęła, wyciągając z szafy czerwoną sukienkę z dużym dekoltem.
  Katherine jeknęła.
  - Nie.
  Podeszła do szafy i wyciągnęła z tamtąd czarne dżinsy i prostą, czarną bluzkę.
  Tiña skrzywiła się.
  - Na imprezę? No co ty.
  Katherine wzruszyła ramionami. Nienawidziła imprez, a już z pewnością nie znosiła przygotowywania do nich.
  Tiña westchnęła.
  - Przynajmniej rurki załóż - poprosiła, uznając, że nie ma co się kłócić.
  - Niech ci będzie - mruknęła Katherine.
  Tiña zajrzała do szafy i wyciągnęła z tamtąd błyszczącą spódniczkę mini i obcisłą, turkusową bluzkę z dużym dekoltem.
  - Jak będę w tym wyglądała? - zastanowiła się głośno.
  Katherine przyjrzała się wybranym przez dziewczynę ubraniu. Zbyt pretensjonalne, zbyt błyszczące, zbyt przyciągające uwagę.
  - Okropnie - uznała.
  Tiña rozpromieniła się.
  - To świetnie! Dzięki!
  Po czym zniknęła w łazience.
  Katherine westchnęła. Może i Tiña dobrze się uczyła, ale o wiele za bardzo lubiła imprezy. Bardzo 'o wiele'.
☆★☆
O imprezie w Pokoju Wspólnym Ravenclawu wiedziała niemalże cała szkoła - oprócz nauczycieli, rzecz jasna. Z tego powodu pokój był przepełniony.
  Kristin Sorey nienawidził imprez, ale przyszedł. Głównie z jednego powodu. Również z drugiego, ale co do tego nie był jeszcze całkiem pewien.
  Podszedł do czarnowłosej dziewczyny stojącej na uboczu.
  - Cześć, Katherine - przywitał się.
  Dziewczyna spojrzała na niego.
  - Co ty tu robisz, mały braciszku? - spytała z uśmiechem.
  Kristin skrzywił się. Nienawidził, gdy go tak nazywała. Był od niej o rok młodszy, a Katherine nie marnowała okazji, by mu tu wypomnieć.
  - Chciałem się z tobą spotkać - mruknął.
  - Po co? - spytała Katherine.
  Kristin rozejrzał się wokoło.
  - Och - Katherine zrozumiała, o co mu chodzi. - Co to jest?
  - Diadem Ravenclaw.
  - Dlatego do mnie przychodzisz - bardziej stwierdziła niż zapytała Katherine.
  - Tak - potwierdził Kristin.
  - Ile czasu?
  Kristin prychnął.
  - A jak sądzisz? Jak najszybciej.
  - Maksymalnie?
  - Rok szkolny. Inaczej wyślą kogoś innego.
  Katherine przytaknęła.
  - Przyjęte. Idź i baw się dobrze.
  Kristin odszedł.
  Nikt nie zauważyłby nic dziwnego w wymianie zdań między rodzeństwem, a gdyby ktoś znalazł się na tyle blisko, by usłyszeć rozmowę, i tak nic by nie zrozumiał.
  Tak jak nie zrozumiał jej Lucas Turner.
☆★☆
Dochodziła północ, gdy James Potter cicho wstał z łóżka, starając się nie budzić Lily. Ubrał się i poszedł do sąsiedniego pokoju.
  - Wstawaj, Syriusz - syknął.
  Łapa otworzył zaspane oczy i spojrzał na budzik.
  - Dopiero północ - jęknął i przewrócił się na drugi bok.
  - Chcesz, żeby Lily nas przyłapała? - spytał szeptem James.
  Syriusz odwrócił się z powrotem w jego kierunku.
  - Coo...?
  Rogacz wywrócił oczami.
  - Sam to wymyśliłeś - mruknął.
  - Ale co...? A, o to ci chodzi!
  - Ciszej! - syknął James i podał Syriuszowi różdżkę. - Chodź.
  Poczekał, aż Łapa się przygotuje, a następnie obaj mężczyźni deportowali się poza Dolinę Godryka.
  Stali teraz przed ogromną bramą. Wokół niej latały czarne, zakapturzone postacie.
  Syriusz skrzywił się.
  - Możemy stąd iść? - poprosił, a następnie nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i odszedł.
  James pobiegł za nim.
  Skierowali się do Hogsmeade.
  - Jesteś pewien, że nie będzie tu dementorów? - upewnił się Rogacz.
  - Jasne - mruknął Łapa, chociaż sam nie wyglądał na przekonanego. - Bellatrix i tak już jest na terenie Hogwartu.
  - A ty?
  Syriusz skrzywił się.
  - Możesz przestać mnie posądzać o...
  James wyszczerzył zęby.
  - W końcu mnie zabiłeś, prawda?
  - Spadaj.
  Doszli do Hogsmeade. Skręcili w kierunku Wrzeszczącej Chaty. Najciszej jak mogli, otworzyli skrzypiące drzwi i weszli do środka.
  - Przydałoby się je naoliwić - zauważył Syriusz.
  - Przydałoby się poinformować Remusa - dodał James.
  Łapa przytaknął.
  - W końcu nie może się tu pojawiać tylko raz na miesiąc, prawda?
  Roześmieli się.
  Ich dobry humor zakłóciło skrzypnięcie drzwiami.
  - A myślałam, że jednak zmądrzeliście.
  James westchnął.
  - Mówiłem ci, że cię usłyszała.
  - Mówiłem ci, że to nie ma znaczenia, czy wyjechalibyśmy wczoraj czy dzisiaj.
  W drzwiach Wrzeszczącej Chaty stała Lily Potter.

3 komentarze:

  1. Omg! Lucasie Turnerze, nikt cię nie uczył, że nieładnie podsłuchiwać? Końcówka jet najlepsza!
    Ale po koleji;
    Dracze jest zazdroosny, Dracze jest zazdrosny! No trudo, Hagnes musi wygrać! Czyżby Dumbledore coś podejrzewał? Spotkanie Ginny i Lucasa było takie... słodko-gorzkie Mionka się zakochała! Będzie ciekawie, ale gorzej będzie, gdy wyjedzie. ;c Pójdą razem na bal? Ładnie proszę. Omnomnomnom!
    Rany boskie, ale się rozpisałam, a są jeszcze kolejne rozdziały, muszę zachować trochę komentarzowaj weny na resztę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dracze? Hahahahaha! (Turlanie się ze śmiechu 😂) Pierwszy raz słyszę, jednak świetne... przezwisko? 😆

      Usuń
  2. Dracuś jest zazdrosny?! Czyli, jak zwykle? Harry jest popularny, dobrze gra w quidicha, Agnes z nim rozmawia, itp.

    OdpowiedzUsuń