sobota, 14 marca 2015

11. Hogwart - Beuxaboutons

Dumbledore zaskoczył wszystkich na śniadaniu.
  - W tym roku nastąpi wymiana międzyszkolna między Hogwartem a Beuxaboutons – oznajmił. – Uczniowie z tamtej szkoły przyjadą do nas pod koniec września. Zostaną przydzieleni do poszczególnych domów przez Tiarę Przydziału i mam nadzieję, – dyrektor mrugnął do Harry’ego, - że tym razem nikt nie wpadnie na pomysł, by ją zaczarować. Z naszej szkoły do Beuxaboutons pojedzie za wybitne wyniki w nauce: Sarah Comprey, Percy Weasley, penelopa Clearwater... – tu nastąpiła długa lista uczniów - ... i Hermiona Granger. Wyczytanych zapraszam do mojego gabinetu.
  - Wspaniale! – wykrzyknęła Hermiona. – Zawsze chciałam tam pojechać! To najstarsza szkoła magii we Francji i w pobliżu znajduje się Muzeum Historii Magii, zawsze chciałam je odwiedzić!
  - Wiesz co, Harry – powiedział Ron, gdy Hermiona się oddaliła – mam nadzieję, że nie przyślą nam nowej Hermiony.

☆★☆

Agnes niepewnie zapukała do drzwi gabinetu Madame Malkin. Dyrektorka przywołała ją do siebie, chociaż nie chciała powiedzieć, dlaczego.
  - Proszę!
  Agnes weszła do środka przez duże, bogato zdobione drzwi i rozejrzała się po wnętrzu gabinetu. Wszystko, biurko, krzesło, półki, a nawet książki, były dwa razy większe niż normalnie. Proporcjonalnie do dyrektorki, oczywiście.
 - Bonjour, panno Robertson – przywitała się Madame Malkin po francusku. – Siadaj.
  Agnes posłysznie wdrapała się na jedno z ogromnych krzeseł.
  - Pewnie się zastanawiasz, dlaczego cię wezwałam – powiedziała dyrektorka, uprzedzając pytanie dziewczyny. – Jak zapewne wiesz, w tym roku odbędzie się wymiana międzyszkolna Beuxaboutons z Hogwartem. Uczniowie z naszej Akademii za wybitne wyniki w nauce wyjadą do angielskiej szkoły. Ty jesteś jedną z nich, panno Robertson.

☆★☆

Gdy Fleur się o tym dowiedziała, była wściekła.
  - Zrobiłaś to specjalnie! -.wykrzyknęła z pretensją. - Specjalnie poszłaś do Madame Malkin, żebym ja nie mogła pojechać!
  - Ja wcale nie... - próbowała zaprotestować Agnes.
  - A właśnie, że tak! Słyszałaś, że chcę tam wyjechać i zgłosiła się, żebym nie mogła! Jesteś okropna! Nie chcę z tobą rozmawiać!
  Po czym wybiegła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami i zostawiając Agnes jeszcze bardziej ponurą niż wcześniej.

☆★☆

Hermiona była we wspaniałym humorze. Miała wyjechać do Francji,  do Beuxaboutons! Nie mogła się doczekać.
  Zaraz po powrocie do swojego dormitorium zaczęła się pakować. Miała wyjechać jeszcze tego dnia wieczorem, więc musiała się spieszyć.
  Do sypialni weszły Parvati i Lavender. Rzuciły jej jedno krótkie spojrzenie, prychnęły i wyszły.
  Hermiona patrzyła za nimi z zaskoczeniem. Przecież dotychczas były dobrymi koleżankami! Co się nagle stało? Przecież n z pewnością nie obraziły się na nią ot tak!
  Nagle ją to uderzyło. Wyjazd do Beuxaboutons! Pewnie były po prostu zazdrosne.
  Hermiona wróciła do pakowania książek. Nie ma co się przejmować takimi blahostkami!
  Dwadzieścia minut później do środka weszła Raylïe.
  - Pomożesz mi? - poprosiła Hermiona. - Nie mogę zmieścić w walizce 'Historii Magii' i 'Przypadków Robinsona Magika'.
  - Jasne - zgodziła się natychmiast Ray. - Tylko obiecaj, że będziesz do mnie pisała listy przynajmniej raz w tygodniu!
  Hermiona roześmiała się. Ray była taką wspaniałą przyjaciółką!
  - Oczywiście, że będę do ciebie pisać, o ile ty też będziesz mnie informowała, co się będzie działo w Hogwarcie - powiedziała z uśmiechem.
  Ray pożyczyła jej swoją walizkę.
  - Jak się cieszę, że to moja najlepsza przyjaciółka wyjeżdża do Beuxaboutons - westchnęła. - Zrobisz kilka pamiątkowych zdjęć?
  - O ile pożyczysz mi swoją sowę, bo inaczej nie będę mogła wysyłać do ciebie listów - odparła Hermiona.
  Ray podeszła do klatki z puchaczem Klikiem. Hermiona nigdy nie dowiedziała się, dlaczego tak się nazywał.
  - Klik, dzisiaj wyjeżdżasz z tą panią - Raylïe wskazała na Hermionę - do Francji. Cieszysz się? Pamiętaj, że masz się dobrze zachowywać, nie rozrabiać i postępować zgodnie z 'Sowim Podręcznikiem Dobrego Wychowania'. Zrozumiałeś? A jeśli dostanę list, że dziobnęłeś kogoś zbyt mocno lub uczestniczyłeś w walce sów, nigdy już więcej nie wyjedziesz za granicę. Jasne?
  Gryfonki parsknęły śmiechem, gdy Klik z powagą pokiwał głową.
  - Jak ja bez ciebie przetrwam te pół roku? - westchnęła Hermiona.
  - Też nie wiem - powiedziała Ray. - W końcu ja jestem wyjątkowa i we Francji nikogo takiego nie znajdziesz.
  Ich śmiech słychać było pewnie po drugiej stronie Hogwartu.

☆★☆

Harry stawił się przed gabinetem profesor McGongall punktualnie o osiemnastej.
  - Potter, pan Filch pokaże ci, co masz dzisiaj zrobić - powiedziała. - A teraz daj różdżkę.
  Harry wykonał jej polecenie z ponurą miną, a następnie poszedł za szkolnym woźnym. Doszli do damskiej łazienki, w której rok temu Harry, Ron i Hermiona przygotowywali Eliksir Wielosokowy.
  - Wchodź i sprzątaj - polecił Filch, wręczając Gryfonowi szczotkę, wiadro z wodą i płyn do czyszczenia.
  Po tych słowach woźny pokuśtykał do swojego gabinetu.
  Harry głęboko nabrał powietrza i wszedł do łazienki.
  Rozejrzał się uważnie dookoła. Woda wylała się na posadzkę, a ściany były pokryte brudem. Gryfon wzdrygnął się, gdy jego wzrok zatrzymał się na umywalce z wyrzeźbione wężem. Tą drogą zszedł kilka miesięcy temu do Komnaty Tajemnic.
  Gdy Harry zaczął mieć nadzieję, że to, czego szukał gdzieś zniknęło, gdy najbliższy kibel eksplodował.
  - O, przyszedłeś! - zawołała Jęcząca Marta.
  - Yy, Marto... - zaczął Harry, zastanawiając się, jak jej powiedzieć, że właśnie dodała kilka dni do jego szlabanu.
  - To wspaniale, że wróciłeś! - kontynuowała zjawa, nie słysząc Gryfona. - Już myślałam, że o mnie zapomniałeś! Trochę szkoda, że twoi przyjaciele nie przyszli, ale to może nawet dobrze. Bo ty jesteś o wiele lepszym towarzyszem niż tamci.
  - Marto, mam teraz szlaban - przerwał jej Harry. - Jeśli mogłabyś pomóc...
  - Oczywiście! -  ucieszyła się Jęcząca Marta. - Dla ciebie zrobię wszystko!
  - Yyy... To dobrze. Chyba. No bo widzisz, muszę tu posprzątać.
  - Musiałeś bardzo narozrabiał - zauważyła. - Ostatnio było tu sprzątane dwadzieścia kilka lat temu, gdy twój tata i jego paczka wrzucili kilku Ślizgonów do jeziora. Profesor McGongall była wściekła, bo prawie ich pożarła Della...
  - Della...?
  - To ta wielka kałamarnica z jeziora. Przyjaźnimy się.
  - Aha..
  - I bardzo chętnie ci pomogę!
  Jęcząca Marta wzięła od Harry'ego szczotkę i zaczęła szorawać podłogę.
  Gryfon uznał, że może ten szlaban wcale nie jest taki okropny, jak się obawiał.

☆★☆

Uczniowie z Beuxaboutons przyjechali późnym wieczorem wraz dyrektorką tamtej szkoły, Madame Malkin, która wzrostem dorównywała Hagridowi. Następnie kobieta Zostawiła swoich uczniów pod opieką Dumbledore'a i odjechała wraz z uczniami z Hogwartu, mającymi spędzić kolejny rok w Beuxaboutons.
  Uczniowie pozostający w Hogwarcie ruszyli w kierunku Wielkiej Sali. Zastawa na kolacji była złota, na cześć gości z Francji.
  Profesor McGongall postawiła Tiarę Przydziału na stołku.
  - Tiara wskaże dom, w którym spędzicie najbliższe pół roku - wytłumaczyła uczniom z Beuxaboutons.
  Wyjaśniła, w jaki sposób odbywa się sortowanie, po czym zaczęła wyczytywać nazwiska:
  - Beau*, Pauline!
  Piękna, czarnowłosa dziewczyna usiadła na stołku, a McGongall nałożyła Tiarę na jej głowę.
  - HUFFLEPUFF!
  Rozległy się oklaski.
  Po jakimś czasie McGongall wyczytała inne imię:
  - Robertson, Agnes!
  Z coraz mniejszej grupki zagranicznych uczniów wystąpiła piękna, rudowłosa dziewczyna, może trzynastoletnia.
  - GRYFFINDOR! - wykrzyknęła Tiara, gdy tylko dotknęła głowy dziewczyny.
  Agnes Robertson wstała i, z akompaniamentem oklasków, usiadła przy stole Gryfonów, obok Harry'ego Pottera, który dopiero co wrócił ze szlabanu.
  - Sagesse**, Clement!
  - RAVENCLAW!
  Draco Malfoy już nie słuchał. Wpatrywał się w rudowłosą dziewczynę rozmawiającą wesoło z Potterem i żałował, że Tiara nie umieściła jej w Slytherinie.

☆★☆

Hermiona rozglądała się niepewnie po latającym samochodzie. Ministerstwo Magii pożyczyło im kilka, by uczniowie z obydwu szkół mogli szybko i bezpiecznie trafić do drugiej szkoły.
  W samochodzie Gryfonki, oprócz kierowcy z Ministerstwa, była również Padma Patil z Ravenclawu, siostra Parvati, która była tak samo obrażona na Hermionę jak jej bliźniaczka, Blaise Zabini ze Slytherinu, od którego dziewczyna trzymała się z daleka, co mu najwyraźniej odpowiadało, Percy Weasley, który zdawał się być bardzo śpiący, tak bardzo, że Zabini udało raz nazwać ją szlamą, a Percy nie zareagował, i nieznajoma brunetka z Beuxaboutons. Hermiona, z braku innego zajęcia, zagadnęła do tej ostatniej.
  - Nazywam się Sylvia Robertson - przedstawiła się dziewczyna. - Moja siostra pojechała do Hogwartu, a ja postanowiłam skorzystać z okazji i go zobaczyć. No bo widzisz - wyjaśniła - jestem Angielką i miałam pójść do Hogwartu, ale moja mama, Francuzka, uparła się przy Beuxaboutons.
  - Kim są twoi rodzice? - spytała zaciekawioną Hermiona.
  - Tata jest czarodziejem, ale mama mugolem. Tata jest graczem quidditcha, może słyszałaś, jest dość znany.
  Gryfonka pokręciła przecząco głową.
  - Nie interesuje się quidditchem - powiedziała.
  Sylvia odetchnęła z ulgą.
  - Moja siostra, Agnes, go uwielbia - wyjaśniła. - To jest czasami nudne, jak o nim opowiada.
  Hermiona pokiwała ze zrozumieniem głową.
  - Też mam kolegów, którzy się nim pasjonują.
  Dziewczyny rozmawiały tak jeszcze przez pewien czas. Były tak pochłonięte, że nie zauważyły, gdy dojechali do Beuxaboutons.

☆★☆

Bellatrix Lestrage zatrzymała się przed szybą w wirtynie sklepu. Widziała w niej swoje odbicie.
  Przyjrzała się sobie uważnie. Zafarbowane zaklęciem włosy wyglądały okropnie, przynajmniej według niej, jako że przybrały kolor wściekłego różu. Przynajmniej nikt jej nie rozpozna. A to ważne.
  Zatrzymała taksówkę i weszła do środka. Nienawidziła mugolskiego transportu. Deportowałaby się, gdyby nie to, że w ten sposób nie dostałaby się do Hogwartu, co najwyżej do pełnego dementorów Hogsmeade.
  - Hogwart - powiedziała z wyższością do taksówkarza.
  Mężczyzna odwrócił się do niej.
  - Gdzie? - spytał zaskoczony.
  - To jest... Och, spadaj, ty tępaku! - bycie miłym nigdy jej nie wychodziło. A mugole byli tacy ograniczeni. - Imperio!
  Taksówkarz posłusznie odwrócił się do kierownicy i ruszył w kierunku Hogwartu, łamiąc ograniczenia prędkości o dobre kilkadziesiąt kilometrów.
  Podróż trwała zaledwie trzy godziny. Bellatrix ponownie rzuciła na kierowcę zaklęcie i rozkazała mu przejechać przez bramę. Na szczęście wybrała dobrą porę. W tym samym czasie z Hogwartu wyjeżdżał ciąg innych samochodów, wię jedna londyńska taksówka nie przyciągała tak wielkiej uwagi.
  Bellatrix rozkazała taksówkarzowi się zatrzymać i zaczęła się zastanawiać, co z nim zrobić. Był użyteczny, o ile nie trafiły do Dumbledore'a. Chociaż i tak niedługo się dowiedzą, że tu jest. Więc co to za problem - zostawić go tutaj? Chociaż lepiej nie, uznano by ją za głupią. Było lepsze rozwiązanie.
  - Avada Kedavra! - krzyknęła.
  Ukryła się, nim przybiegli pierwsi nauczyciele.

-----
* Beau z fr.: piękna
** Sagesse z fr.: mądrość

2 komentarze:

  1. Nie ma jakiejś super-hiper akcji, ale końcówka i tak wszystko rekompensuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam SZCZĘŚLIWE zakończenia! XD Wspaniały rozdział!

    OdpowiedzUsuń