Harry usiadł na pilnowanym dla
niego przez Rona miejscu na kilka sekund przed Hermioną.
- O co chodziło? -
spytał Ron.
- O dementora - odparł
Harry, jednak myślami był już gdzie indziej.
- O mój plan lekcji -
powiedziała Hermiona. - Harry, dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś był chory.
- Nic mi nie jest -
odpowiedział Harry, nagle się prostując.
Profesor McGongall
wprowadziła do Wielkiej Sali pierwszoroczniaków. Postawiła Tiarę Przydziału na
stołku i odsunęła się nieco.
- Coo...? - zaczął Ron,
ale Harry uciszył go gestem ręki.
Tiara rozwarła swój
szew, z którego wydobyła się srebrzysta mgła, po czym znów go zamknęła i
otworzyła. A następnie zaczęła śpiewać:
-
Drodzy uczniowie,
Witajcie
w Hogwarcie,
Wspaniały
rok was tu czeka.
Są
tutaj trzy domy,
A gdzie
wy traficie,
O tym
już ja wam powiem.
Jest tu
Griffindor,
Najlepszy
ze wszystkich,
Gdzie
odważni szkołę sławią.
Jest
również Ravenclaw,
Gdzie
mądrzy mieszkają
I
księgi słynne piszą.
Jest
także Huffelpuff,
Gdzie
sprawiedliwich
I
prawych odnajdziesz.
A
jeśliś sprytny, ambitny i chamski,
Do
Slytherinu wnet trafisz.
Tam ci,
co głupi i niemili.
Opiekunem
tam jest
Głupi
Mistrz Eliksirów.
Zwie
się on Smarkerus Snape.
Tiara zamilkła na chwilę, a
następnie dokończyła:
Na
głowy mnie wkładajcie,
A ja
wam powiem, gdzie zamieszkacie.
Wielka Sala trzęsła się ze
śmiechu, tylko Ślizgoni nie wyglądali na zadowolonych, a pierwszoroczniacy
rozglądali się wokół zdezorientowani. Harry zobaczył, jak profesor Snape
wpatruje się w Tiarę Przydziału z taką samą miną, z jaką zawsze wpatrywał się w
Harry'ego. Chłopiec uznał, że Tiara to trochę dziwny przedmiot nienawiści.
Profesor McGongall
wpatrywała się w Tiarę z zszokowaną miną i otwartymi ustami, jak zresztą
większość nauczycieli oprócz profesora Snape'a i Lupina, który wyglądał, jakby
sam ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Napotkał wzrok Harry'ego i mrugnął do
niego. Harry był pewien, że tyko on sam i nauczyciel Obrony wiedzą, kto wymyśił
tę piosenkę.
- Cisza! - krzyknął
profesor Dumbledore, wstając z miejsca. - Cisza! - dopiero za drugim razem
odniosło to jakiś skutek, choć większość Gryfonów nadal chichotała. - Chciałbym
wiedzieć, kto to zrobił,
bo jestem pewien, że Tiara Przydziału nie wymyśliła tegorocznej piosenki - jego
wzrok zatrzymał się na profesorze Lupinie, który pokręcił głową przecząco. -
Może tym nie zachęcam, ale ta osoba dostanie szlaban na cały miesiąc, a od jej
domu zostaną odjęte punkty.
Zapadło milczenie.
Dumbledore westchnął.
- Państwo Weasley? -
spytał.
- Skądże - zaprotestował
George Weasley.
- Ale chętnie się dowiemy
- dodał Fred Weasley.
George spojrzał na brata
podejrzliwie.
- Chyba nie chcesz mu
wstawić szlabanu? - spytał.
- Coś ty! - wykrzyknął
Fred. - Chcę mu dać całe oszczędności, żeby tak robił częściej!
Dumbledore pokręcił z
niedowierzaniem głową.
- A ja go mianowałem
prefektem - westchnął z rezygnacją, z następnie rozejrzał się po sali. -
Jordan?
- Nie ja, zresztą
zrobiłbym to z Fredem i George'm - odpowiedział przyjaciel rudowłosych
bliźniaków, Lee Jordan.
- To ja już naprawdę nie
wiem, kto - Dumbledore pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Dyrektorze, jeśli mogę
coś zasugerować - powiedział nagle Snape. - Zaczarowanie Tiary Przydziału
potrzebowało bardzo poważnego i zaawansowanego zaklęcia...
Nieprawda, pomyślał Harry, wystarczyło jedno proste i trochę
koncentracji... i jeszcze Zeszyt Zaklęć.
- ... więc wątpię, by
jakikolwiek uczeń mógłby to zrobić - kontynuował Snape. - Sądzę, że...
- ... zrobił to jakiś
nauczyciel? - dokończył za niego Dumbledore, a Mistrz Eliksirów przytaknął. - A
wiesz, kto mógłby zaczarować Tiarę?
- Mam wskazać palcem? -
spytał ze złością Snape, zerkając na Lupina.
Nauczyciel Obrony przed
Czarną Magią westchnął.
- Naprawdę, Severusie,
przypominam ci, że to nie ja wiecznie
ci dokuczałem - powiedział. - Może kilka razy podczas całej naszej nauki w
Hogwarcie, podczas kiedy ty...
- Ach tak? - Snape wstał
z krzesła. - A ty i twoi, ach, przyjaciele?
- Nie wiem, czy
zauważyłeś, ale ja w większości nie brałem udziału. Uczestniczyłem w kilku
naszych dowcipach na Ślizgonach, ale to oni rzucali na ciebie zaklęcia.
Natomiast ty chciałeś nas wyrzucić z Hogwartu, co zresztą prawie ci się udało.
Dlaczego właściwie tak bardzo nienawidziłaś Jamesa? Byłeś zazdrosny o Lily?
- Remusie, Severusie,
wystarczy - przerwał im Dumbledore. - W ten sposób do niczego nie dojdziemy.
Severusie - dyrektor odwrócił się do Snape'a. - usiądź proszę. ...A was - Dumbledore odwrócił się do
pierwszoroczniaków - przepraszam za zamieszanie. Profesor McGongall wyczyta
wasze imiona, a wy podejdzecie do stołka i nałożycie Tiarę Przydziału na głowę.
I nie bójcie się tak. Jak widzicie nawet z dementorami za oknem może być
zabawnie, oczywiście jeśli nie należysz do Slytherinu lub nie jesteś Severusem
Snape'm - powiedział Dumbledore z uśmiechem.
☆★☆
Po
sortowaniu, Dumbledore zaklaskał w dłonie, by uciszyć salę.
- Chciałbym was poinformować o kilku sprawach, nim napchacie sobie brzuchy jedzeniem - powiedział. - Jedna z tych spraw jest bardzo ważna, więc wolałbym, gdybyście wszyscy słuchali. Jak zapewne wiecie, wasz pociąg został przeszukany przez dementorów z Azkabanu. Dla waszego bezpieczeństwa będą oni rozstawieni przy każdym wejściu do szkoły, by szukać Blacka i Lestrage. Dlatego postarajcie się nie opiszczać terenu szkoły bez pozwolenia. Nic nie zmyli dementorów. Żadne przebrania, czy nawet peleryny-niewidki. A dementorzy nie znają litości.
Po tych słowach zapadła cisza. Nikt już nie chichotał.
- No, a teraz weselsze wieści - powiedział Dumbeledore, uśmiechając się. - Chciałbym was poinformować, że w tym roku nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią zostanie, jak już się może zorientowaliście, profesor Remus Lupin.
Lupin wstał, ale oklaski nie były zbyt serdeczne. Klaskali oczywiście ci, co podróżowali z nim w jednym przedziale oraz ci, których przekonał do niego sposób, w jaki Lupin rozmawiał ze Snape'm oraz to, że został posądzony o zaczarowanie Tiary Przydziału. Harry spostrzegł, że nikt ze Slytherinu nie klaszcze, a Malfoy wyglądał, jakby ze swoimi znajomymi naśmiewał się z profesora.
- Z przykrością muszę również oznajmić, że profesor Kettleburn, nauczyciel Opieki nad Magicznymi Zwierzętami, odszedł na zasłużoną emeryturę. Na szczęście jego stanowisko zgodził się objąć Rubeus Hagrid.
Oklaski były o wiele głośniejsze niż dla profesora Lupina.
- Mogliśmy się domyślić! - wrzasnął Ron. - Kto inny dałby nam takie podręczniki?!
Wspomnienia Harry'ego dotyczące 'Potwornej księgi potworów' były dość bolesne. Książka próbowała odgryźć mu ręce na przywitanie, gdy tylko ją dostał.
- To tyle ogłoszeń - oznajmił Dumbledore radośnie, gdy oklaski ucichły. - Ucztę czas zacząć!
Harry, Ron i Hermiona napchali sobie brzuchy, wszystkim, do czego zdołali sięgnąć, a potem, gdy zaspokoili głód, zaczęli z niecierpliwością oczekiwać końca uczty. Gdy ten nadszedł, przyjaciele pobiegli w stronę długiego stołu nauczycielskiego, gdzie na boku Snape kłócił się z Lupinem, a Dumbledore próbował ich uspokoić. Jednak Harry, Ron i Hermiona podeszli do przeciwnego końca stołu, gdzie siedział Hagrid.
- Gratulacje! - zawołała Hermiona.
Gajowy Hogwartu i nowo mianowany nauczyciel otarł łzy serwetkę.
- To wszystko przez waszą trójkę, łobuzy! - zawołał. - Dumbledore sam przyszedł do mojej chatki, gdy profesor Kettleburn zrezygnował...
Po tych słowach Hagrid głośno wydmuchał nos w serwetkę, a siedząca obok profesor McGongall dała im znak ręką, by odeszli.
Trzecioklasiści szli korytarzem w kierunku wierzy Griffindoru, kiedy za sobą usłyszeli głos:
- Harry? Mogę porozmawiać?
Za nimi stał profesor Lupin, uśmiechając się wesoło.
- Jasne - powiedział Harry, a następnie dodał do Rona i Hermiony. - Poczekajcie na mnie przed portretem Grubej Damy, nie znam hasła.
Po tych słowach Harry, prowadzony przez Lupina, poszedł w kierunku gabinetu nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.
- Harry, nie przeczę, że tegoroczna piosenka Tiary Przydziału była o wiele ciekawsza niż zwykle, ale zastanawiam się, po co zbierać szlabany już pierwszego dnia, jeszcze przed rozpoczęciem lekcji? - spytał Lupin.
Harry uśmiechnął się.
- Nie wiem, o czym pan mówi, panie profesorze - powiedział.
Lupin spojrzał na niego ciężko.
- Harry, rozmawiasz z najlepszym przyjacielem Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. I ty myślisz, że nie zgadnę, kto zrobił jakiś dowcip?
- Miałem nadzieję - przyznał Harry.
- Pytam więc jeszcze raz: po co?
- Przecież nikt się nie dowie. Nikt mnie nie podejrzewa - powiedział beztrosko Harry, ale widząc minę Lupina, zawachał się. - Prawda?
Profesor pokręcił głową.
- Snape już cię podejrzewa, Harry - powiedział. - A niedługo będzie wiedział.
Harry zawachał się.
- Ale nie ja mu to powiem, nie martw się -uspokoił go Lupin. - Zrobisz to ty sam.
- Ja mu nie powiem - zaprotestował Harry.
- Nie będziesz potrzebował - oznajmił spokojnie nauczyciel. - Wiesz, co to jest legilimencja? - Harry pokręcił przecząco głową, więc Lupin dodał: - To czytanie w myślach. A Snape umie to robić bardzo dobrze.
- Wiedziałem - mruknął trzynastolatek.
Lupin pokiwał głową.
- Można się przed tym obronić? - nalegał Harry.
Profesor spojrzał na niego niepewnie.
- Jest - powiedział powoli. - Nazywa się to okulumencja, ale wymaga dużo praktyki i z pewnością nie nauczysz się jej w jedną noc.
- Nauczy mnie pan? - poprosił Harry. - Nie żeby ukryć, kto zaczarował Tiarę, ale żeby Snape nie dowiedział się ode mnie więcej niż powinien.
Lupin przyjrzał mu się w zamyśleniu. Jak bardzo przypominał Jamesa! Tak samo uparty, tak samo nie przejmujący się skutkami swoich dowcipów, nawet tak bardzo nienawidzący Snape'a. I tak bardzo starający się ukryć tajemnice przyjaciół.
- Dobrze - zgodził się w końcu. - Ale nie teraz. Przyjdź do mnie jutro po zajęciach. Wtedy cię nauczę. A,i jeszcze jedno - zawołał za nim, widząc, że Harry zmierza do drzwi. - Będę musiał powiadomić o tym twoich rodziców i, jeśli będziesz miał szczęście, Lily cię nie zabiję.
- Chciałbym was poinformować o kilku sprawach, nim napchacie sobie brzuchy jedzeniem - powiedział. - Jedna z tych spraw jest bardzo ważna, więc wolałbym, gdybyście wszyscy słuchali. Jak zapewne wiecie, wasz pociąg został przeszukany przez dementorów z Azkabanu. Dla waszego bezpieczeństwa będą oni rozstawieni przy każdym wejściu do szkoły, by szukać Blacka i Lestrage. Dlatego postarajcie się nie opiszczać terenu szkoły bez pozwolenia. Nic nie zmyli dementorów. Żadne przebrania, czy nawet peleryny-niewidki. A dementorzy nie znają litości.
Po tych słowach zapadła cisza. Nikt już nie chichotał.
- No, a teraz weselsze wieści - powiedział Dumbeledore, uśmiechając się. - Chciałbym was poinformować, że w tym roku nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią zostanie, jak już się może zorientowaliście, profesor Remus Lupin.
Lupin wstał, ale oklaski nie były zbyt serdeczne. Klaskali oczywiście ci, co podróżowali z nim w jednym przedziale oraz ci, których przekonał do niego sposób, w jaki Lupin rozmawiał ze Snape'm oraz to, że został posądzony o zaczarowanie Tiary Przydziału. Harry spostrzegł, że nikt ze Slytherinu nie klaszcze, a Malfoy wyglądał, jakby ze swoimi znajomymi naśmiewał się z profesora.
- Z przykrością muszę również oznajmić, że profesor Kettleburn, nauczyciel Opieki nad Magicznymi Zwierzętami, odszedł na zasłużoną emeryturę. Na szczęście jego stanowisko zgodził się objąć Rubeus Hagrid.
Oklaski były o wiele głośniejsze niż dla profesora Lupina.
- Mogliśmy się domyślić! - wrzasnął Ron. - Kto inny dałby nam takie podręczniki?!
Wspomnienia Harry'ego dotyczące 'Potwornej księgi potworów' były dość bolesne. Książka próbowała odgryźć mu ręce na przywitanie, gdy tylko ją dostał.
- To tyle ogłoszeń - oznajmił Dumbledore radośnie, gdy oklaski ucichły. - Ucztę czas zacząć!
Harry, Ron i Hermiona napchali sobie brzuchy, wszystkim, do czego zdołali sięgnąć, a potem, gdy zaspokoili głód, zaczęli z niecierpliwością oczekiwać końca uczty. Gdy ten nadszedł, przyjaciele pobiegli w stronę długiego stołu nauczycielskiego, gdzie na boku Snape kłócił się z Lupinem, a Dumbledore próbował ich uspokoić. Jednak Harry, Ron i Hermiona podeszli do przeciwnego końca stołu, gdzie siedział Hagrid.
- Gratulacje! - zawołała Hermiona.
Gajowy Hogwartu i nowo mianowany nauczyciel otarł łzy serwetkę.
- To wszystko przez waszą trójkę, łobuzy! - zawołał. - Dumbledore sam przyszedł do mojej chatki, gdy profesor Kettleburn zrezygnował...
Po tych słowach Hagrid głośno wydmuchał nos w serwetkę, a siedząca obok profesor McGongall dała im znak ręką, by odeszli.
Trzecioklasiści szli korytarzem w kierunku wierzy Griffindoru, kiedy za sobą usłyszeli głos:
- Harry? Mogę porozmawiać?
Za nimi stał profesor Lupin, uśmiechając się wesoło.
- Jasne - powiedział Harry, a następnie dodał do Rona i Hermiony. - Poczekajcie na mnie przed portretem Grubej Damy, nie znam hasła.
Po tych słowach Harry, prowadzony przez Lupina, poszedł w kierunku gabinetu nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.
- Harry, nie przeczę, że tegoroczna piosenka Tiary Przydziału była o wiele ciekawsza niż zwykle, ale zastanawiam się, po co zbierać szlabany już pierwszego dnia, jeszcze przed rozpoczęciem lekcji? - spytał Lupin.
Harry uśmiechnął się.
- Nie wiem, o czym pan mówi, panie profesorze - powiedział.
Lupin spojrzał na niego ciężko.
- Harry, rozmawiasz z najlepszym przyjacielem Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. I ty myślisz, że nie zgadnę, kto zrobił jakiś dowcip?
- Miałem nadzieję - przyznał Harry.
- Pytam więc jeszcze raz: po co?
- Przecież nikt się nie dowie. Nikt mnie nie podejrzewa - powiedział beztrosko Harry, ale widząc minę Lupina, zawachał się. - Prawda?
Profesor pokręcił głową.
- Snape już cię podejrzewa, Harry - powiedział. - A niedługo będzie wiedział.
Harry zawachał się.
- Ale nie ja mu to powiem, nie martw się -uspokoił go Lupin. - Zrobisz to ty sam.
- Ja mu nie powiem - zaprotestował Harry.
- Nie będziesz potrzebował - oznajmił spokojnie nauczyciel. - Wiesz, co to jest legilimencja? - Harry pokręcił przecząco głową, więc Lupin dodał: - To czytanie w myślach. A Snape umie to robić bardzo dobrze.
- Wiedziałem - mruknął trzynastolatek.
Lupin pokiwał głową.
- Można się przed tym obronić? - nalegał Harry.
Profesor spojrzał na niego niepewnie.
- Jest - powiedział powoli. - Nazywa się to okulumencja, ale wymaga dużo praktyki i z pewnością nie nauczysz się jej w jedną noc.
- Nauczy mnie pan? - poprosił Harry. - Nie żeby ukryć, kto zaczarował Tiarę, ale żeby Snape nie dowiedział się ode mnie więcej niż powinien.
Lupin przyjrzał mu się w zamyśleniu. Jak bardzo przypominał Jamesa! Tak samo uparty, tak samo nie przejmujący się skutkami swoich dowcipów, nawet tak bardzo nienawidzący Snape'a. I tak bardzo starający się ukryć tajemnice przyjaciół.
- Dobrze - zgodził się w końcu. - Ale nie teraz. Przyjdź do mnie jutro po zajęciach. Wtedy cię nauczę. A,i jeszcze jedno - zawołał za nim, widząc, że Harry zmierza do drzwi. - Będę musiał powiadomić o tym twoich rodziców i, jeśli będziesz miał szczęście, Lily cię nie zabiję.
☆★☆
Przy
portrecie Grubej Damy, strzegącej wejścia do wieży Griffindoru, czekali na
Harry'ego Ron i Hermiona.
- Nowe hasło to Fortuna Major - powiedział Ron.
- Harry, ukrywasz coś przed nami - wypaliła bez żadnych wstępów Hermiona.
- A może takie 'cześć' na przywitanie przyjaciela, co, Hermiona? - spytał Harry.
Hermiona otworzyła usta, ale żaden dźwięk się nie wydostał, natomiast Ron parsknął, ale chwilę później spoważniał.
- Cześć, Harry i wiesz, że cię lubię, ale Hermiona ma rację - powiedział rudzielec. - O czym nam nie mówisz?
Harry otwierał usta, by odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu profesor McGongall w towarzystwie Snape'a i Malfoy'a, którzy uśmiechali się złośliwie.
- Potter! - krzyknęła opiekunka Gryfonów. - Co to za zachowanie?! Atakowanie pana Malfoy'a w pociągu?! Miałeś szczęście, że żaden nauczyciel tego nie widział! I jeszcze zaczarowanie Tiary Przydziału! Co to ma znaczyć?!
- Że jednak zgubiłem drogę do Wielkiej Sali z panie gabinetu? - zaproponował Harry, po czym zwrócił się do Rona i Hermiony, którzy wpatrywali się w Harry'ego z otwartymi ustami. - O tym właśnie nie zdążyłem wam powiedzieć.
- Potter! - wrzasnęła McGongall. - Do mojego gabinetu, ustalić szlaban!
Po czym nie czekając na niego, ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
Harry napotkał spojrzenie Malfoy'a. Ślizgon uśmiechał się szyderczo. Zetrę mu ten głupi uśmieszek z twarzy, pomyślał Gryfon, zapłacisz mi za to, Malfoy.
Po czym ruszył za McGongall.
- Nowe hasło to Fortuna Major - powiedział Ron.
- Harry, ukrywasz coś przed nami - wypaliła bez żadnych wstępów Hermiona.
- A może takie 'cześć' na przywitanie przyjaciela, co, Hermiona? - spytał Harry.
Hermiona otworzyła usta, ale żaden dźwięk się nie wydostał, natomiast Ron parsknął, ale chwilę później spoważniał.
- Cześć, Harry i wiesz, że cię lubię, ale Hermiona ma rację - powiedział rudzielec. - O czym nam nie mówisz?
Harry otwierał usta, by odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu profesor McGongall w towarzystwie Snape'a i Malfoy'a, którzy uśmiechali się złośliwie.
- Potter! - krzyknęła opiekunka Gryfonów. - Co to za zachowanie?! Atakowanie pana Malfoy'a w pociągu?! Miałeś szczęście, że żaden nauczyciel tego nie widział! I jeszcze zaczarowanie Tiary Przydziału! Co to ma znaczyć?!
- Że jednak zgubiłem drogę do Wielkiej Sali z panie gabinetu? - zaproponował Harry, po czym zwrócił się do Rona i Hermiony, którzy wpatrywali się w Harry'ego z otwartymi ustami. - O tym właśnie nie zdążyłem wam powiedzieć.
- Potter! - wrzasnęła McGongall. - Do mojego gabinetu, ustalić szlaban!
Po czym nie czekając na niego, ruszyła w kierunku swojego gabinetu.
Harry napotkał spojrzenie Malfoy'a. Ślizgon uśmiechał się szyderczo. Zetrę mu ten głupi uśmieszek z twarzy, pomyślał Gryfon, zapłacisz mi za to, Malfoy.
Po czym ruszył za McGongall.
☆★☆
- Potter.
Wy-jaś-nie-nie.
Harry spojrzał na nią. Jeszcze nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej. Nozdrza jej drgały, twarz zrobiła się czerwona z gniewu, a usta były wąsko ściśnięte. Profesor McGongall wyglądała, jakby połknęła bombę, która to miała w każdej chwili wybuchnąć.
- Nie spotkałam się z takim zachowaniem od czasów... - zaczęła, ale Harry jej przerwał.
- Od czasów mojego ojca? - spytał, nim zdołał się powstrzymać.
- Tak, dokładnie, od czasów Jamesa Pottera i jego bandy... - do profesor McGongall najwyraźniej właśnie dotarło, że Harry nie powinien o tym wiedzieć. - Skąd to wiesz, Potter?
Przyglądała mu się badawczo i Harry miał nadzieję, że nie zna tej legilimencji, o której wspomniał profesor Lupin.
- Nieważne - powiedział Harry. - To jaki mam szlaban?
Nauczycielka transmutacji nadal patrzyła na niego podejrzliwie, ale nie naciskała.
- Potter, w ramach szlabanu wyczyścisz wszystkie łazienki w zamku - powiedziała McGongall i widząc, że Harry chce zaprotestować, dodała: - Również tą damską. Przyjdziesz do mojego gabinetu jutro o 18. Do widzenia.
Harry wyszedł z gabinetu i jęknął.
Ze wszystkiego, co mógł zrobić, akurat to? I damska łazienka... O, nie...
Jęcząca Marto, przybywam.
Harry spojrzał na nią. Jeszcze nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej. Nozdrza jej drgały, twarz zrobiła się czerwona z gniewu, a usta były wąsko ściśnięte. Profesor McGongall wyglądała, jakby połknęła bombę, która to miała w każdej chwili wybuchnąć.
- Nie spotkałam się z takim zachowaniem od czasów... - zaczęła, ale Harry jej przerwał.
- Od czasów mojego ojca? - spytał, nim zdołał się powstrzymać.
- Tak, dokładnie, od czasów Jamesa Pottera i jego bandy... - do profesor McGongall najwyraźniej właśnie dotarło, że Harry nie powinien o tym wiedzieć. - Skąd to wiesz, Potter?
Przyglądała mu się badawczo i Harry miał nadzieję, że nie zna tej legilimencji, o której wspomniał profesor Lupin.
- Nieważne - powiedział Harry. - To jaki mam szlaban?
Nauczycielka transmutacji nadal patrzyła na niego podejrzliwie, ale nie naciskała.
- Potter, w ramach szlabanu wyczyścisz wszystkie łazienki w zamku - powiedziała McGongall i widząc, że Harry chce zaprotestować, dodała: - Również tą damską. Przyjdziesz do mojego gabinetu jutro o 18. Do widzenia.
Harry wyszedł z gabinetu i jęknął.
Ze wszystkiego, co mógł zrobić, akurat to? I damska łazienka... O, nie...
Jęcząca Marto, przybywam.
Niedługo dołączę do Jęczocej Marty, bo umrę ze śmiechu. Malfoy, ty głupi buraku! Rozdziały są wspaniałe, lecę dalej!
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńRozdział super Ci wyszedł. Najbardziej uśmiałam się z ostatniego zdania : "Jęcząca Marto, przybywam." Aż współczuję Harry'emu.
Pomysł na kawał świetny, chociaż zdziwiłam się, że McGonagall tak szybko się dowiedziała. Jak? Nie wiem. ( choć podejżewam XD. Czyżby Malfoy wiedział? ;) )
W każdym razie, kara była za surowa. Stanowczo! Jak profesorka mogła wybrać tak okropny i pracohłonny szlaban! Skandal! :D
Biorę się za dalsze rozdziały,
~Ranitakk
,,Jęcząca Marto, przybywam!" XD
OdpowiedzUsuń