• oczami Hermiony •
Jake wysadził mnie dopiero na boisku quidditcha. Gdy tylko wylądował, obok zatrzymało się dwoje uczniów, chłopak i dziewczyna, dotychczas latający na miotłach.
- Hej, Jake - przywitała się jasnowłosa dziewczyna po angielsku. - Kto to?
Przyjrzałam jej się. Długie, blond włosy, kilka piegów, zadarty nos, szeroki uśmiech. Wydawała się być miła, z pewnością o wiele milsza niż Tîa czy Selene.
- To Miona Granger, Gryffindor, Hogwart - przedstawił mnie Jake.
- Hermiona - poprawiłam go.
Blondynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jake się uparł na Mionę, tak? Ignoruj go. Zawsze taki jest. Obawiam się, że w jego słowniku nie ma takiego słowa, jak 'nie' albo wyrażenia 'nie lubię quidditcha'.
- Powiedziałam mu, że nie lubię quidditcha, a on zrozumiał, więc najwyraźniej wzbogacił swój słownik - stwierdziłam.
Dziewczyna uniosła brwi.
- Serio? Gratulacje, Jake!
Chłopak burknął coś pod nosem.
- Jestem Nev Esther - przedstawiła się dziewczyna. - W przeciwieństwie do ciebien ja nie lubię mojego pełnego imienia, a nie skrótu.
- Vieve też nie lubisz - zauważył czarnowłosy chłopak, dotychczas milczący.
Nev skrzywiła się.
- Vieve jest chyba jeszcze gorsze.
Brunet odwrócił się do mnie.
- Alex South - przedstawił się. - Będę na ciebie mówić Mi. I nie próbuj się kłócić, okej? Mam równie ubogi słownik, co Jake.
Prychnęłam, ale się nie kłóciłam.
Nev chwyciła Jake'a za nadgarstek i spojrzała na jego zegarek.
- Nie sądzicie, że skoro już wszyscy zapoznaliśmy się z Hermioną, wypadałoby pójść na lekcje? Za chwilę się zaczynają.
- Ale ja nawet nie zdążyłam się spakować - jeknęłam.
- Tak bez śniadania? - jeknął Alex.
Jake machnął niedbale ręką.
- Możemy nie pójść na pierwszą lekcję - stwierdził.
- Nie chodzę na wagary - zauważyłam.
- Nie chodziłaś - poprawił mnie Jake. - Właśnie idziesz po raz pierwszy.
- Ale...
Jake odwrócił się do reszty.
- Co powiecie na małą wycieczkę do mugoli?
Nev założyła ręce na piersiach.
- Jake, wiesz, że to jest zakazane?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Świetny pomysł - ucieszył się Alex.
- Ale... - ja i Nev próbowałyśmy zaprotestować, ale chłopacy, nie zważając na nasze protesty, wsadzili nas na miotły i wzbili się w powietrze.
- To jest porwanie!
Nev wydawała się chyba jeszcze bardziej niezadowolona niż ja. Cały czas krzyczała na chłopców, szczególnie na Alexa.
Jake wzruszył ramionami, nadal nie puszczając miotły.
- Skoro sama nie chciałaś, musieliśmy cię zabrać siłą - stwierdził.
Nev naburmuszyła się.
Przez jakiś czas lecieliśmy w milczeniu.
- Powiem Madame Malkin - oznajmiła Esther.
Tym razem to Alex wzruszył ramionami.
- I tak dostaniemy szlaban, więc spokojnie możesz na nas naskarżyć. Chociaż, szczerze mówiąc, wolałbym mieć ten szlaban z tobą.
I znowu musieliśmy wysłuchiwać, jak Nev krzyczy na Alexa, który tylko uśmiechał się w odpowiedzi.
Westchnęłam.
- Oni tak zawsze? - spytałam Jake'a.
Chłopak przytaknął w odpowiedzi.
- Hej, Nev! - krzyknął. - Weź bądź cicho, bo dolatujemy.
Dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną, ale zamilkła.
Wylądowaliśmy w lesie, tuż przy niewielkiej wiosce. Jake i Alex ukryli miotły w jednym z krzaków, po czym całą czwórką weszliśmy do wioski.
Nagle Nev zatrzymała się.
- A co, gdybym nagle zaczęła krzyczeć? - zastanowiła się.
- Musielibyśmy cię uciszyć zaklęciem - odparł Jake. - A to ci się pewnie nie spodoba, więc lepiej się zamknij.
Nev zrobiła naburmuszoną minę, ale ucichła.
Szliśmy ulicami wioski.
- Jak się nazywa to miejsce? - spytałam.
- C'estbeau - odparł Alex.
- Nie o to pytałam.*
- Tak nazywa się ta wioska. C'estbeau - wyjaśnił Jake.
Tym czasem Nev zainteresowało coś zupełnie innego.
- Chyba nie tylko my zdecydowaliśmy się na spacer - zauważyła, wskazując na grupkę nieznanych mi nastolatków - dziewczynę i dwóch chłopców.
- Kto to? - spytałam.
Odpowiedziała mi zielonowłosa dziewczyna z grupki.
- O widzę, że ktoś chodzi na wagary? - spojrzała na mnie i skrzywiła się. - Niedobrze zaczynasz swój pierwszy dzień w szkole. Jestem Nicole François. To Ives, mój brat - wskazała na niebieskowłosego chłopaka, - a to Titus, mój drugi brat - tym razem pokazała chłopaka oczami w kolorze cytryny. A ty to niby kto?
- Jej nazwisko wyjaśnia akcent - szepnął Alex po angielsku.
Rzeczywiście. Nicole miała bardzo wyraźny, francuski akcent.
- Hermiona Granger - przedstawiłam się po francusku. - I chętnie zaczęłabym ten dzień zupełnie inaczej, ale niestety ci dwaj mi przeszkodzili - wskazałam na Alexa i Jake'a.
- Miona! Jak możesz! - zaprotestowali chłopcy.
- Miło mi poznać, Nicole - zignorowałam ich. - Jesteście metamorfomagami?
- Tak - odparł ten niebieskowłosy - Ives. - A ty jesteś z Anglii?
Przytaknęłam.
- Jesteś w Ravenclawie? - spytał Ives. - Pasowałabyś. Mądra jesteś...
Nicole rzuciła bratu wściekłe spojrzenie.
- W Gryffindorze - uśmiechnęłam się czarująco. - Chociaż rzeczywiście miałam proponowany Ravenclaw.
- Titus, Ives, idziemy - zarządziła Nicole.
- Ale... - próbował zaprotestować niebieskowłosy.
- Idziemy!
Nicole odwróciła się i odeszła, a wraz z nią Titus. Ives jeszcze spojrzał na mnie.
- Pójdziesz ze mną na imprezę dzisiaj wieczorem? - spytał.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale Jake mi przeszkodził.
- Miona już z kimś idzie.
- Och - odparł Ives. - Och. To... cześć?
Odwrócił się i podszedł do wściekłej siostry.
Nev zagwizdała.
- Ives jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Ani Nicole. Nigdy nie była taka wściekła i nigdy nie odeszła tak szybko.
Odwróciłam się do Jake'a.
- Mogę wiedzieć, z kim idę na imprezę? - spytałam.
- Ze mną - chłopak wzruszył ramionami. - Nie zdążyłem cię zaprosić?
Dopiero po lekcjach spotkałam Tîę, Selene i Sylvię. Siedziałam w naszym dormitorium, gdy dziewczyny weszły do środka.
- Hermiona! - wykrzyknęła Tîa, gdy tylko mnie zobaczyła. - Gdzieś ty była?
- Zostałam porwana - odparłam śmiertelnie poważnie.
- Ale tak serio?
- Tak serio zostałam porwana. Ja i Nev Esther. Przez Jake'a Dumbledore'a i Alexa Southa.
- Tych idiotów? - upewniła się Selene. - Bywają jeszcze gorsi niż rodzeństwo François, może znasz?
Przytaknęłam.
- Strasznie rozrabiają - zgodziła się Sylvia. - Wagarują...
Prawda. Nie tylko opuszczają lekcje, ale i zmuszają do tego bezbronne dziewczyny (może nie takie bezbronne, biorąc pod uwagę guza Alexa po tym, jak zaprosił ją na imprezę...).
- ... umawiają się ze wszystkimi dziewczynami...
Prawda. Jake nawet się nie spytał, jakby sądził, że już jestem w nim zabujana. Oczywiście, nie jestem. On nawet nie jest przystojny... No, może trochę... bardzo... bardzo trochę... dużo bardzo...
No, dobrze. Był przystojny. Jasnowłosy, z intensywnie niebieskimi oczami i tym uśmiechem, i... Och, nieważne. Ale to, że jest przystojny, nie oznacza od razu, że mi się podoba.
- ... dostają całą masę szlabanów...
Też prawda. Coś im się dostało za te wagary. Spotkaliśmy dyrektorkę, jak wchodziliśmy do zamku. Na szczęście uwierzyła, że ja i Nev nie poszłyśmy dobrowolnie.
- ... i wszystkim dokuczają.
Również prawda. Po drodze podrzucili łajnobomby pod gabinet szkolnego woźnego. Normalnie Fred i George Weasley kontra Filch.
Wzruszyłam ramionami.
- Ja tam ich lubię.
Oczy Selene niebezpiecznie zabłysły.
- A ja nie. W drugiej klasie zepsuli mi randkę...
- Straszna rzecz - Tîa wywróciła oczami.
- ... i ja ich nie - na - wi - dzę, jasne?
- Nie - stwierdziłam. - Nie rozumiem, jak można kogoś nienawidzić przez cały rok, tylko dlatego, że zepsuł ci randkę. I nie rozumiem, jak można się umawiać na randkę w wieku dwunastu lat.
- Nie znam cię - stwierdziła Selene. - Hermiona, którą kiedyś znałam, była zupełnie inna.
A Hermiona, którą ja kiedyś znałam, była zupełnie niepodobna do tej, jaka jest teraz.
---
* 'C'est beau' oznacza po francusku 'to jest piękne'.
O, nowy rozdział! Jake ^^ Nie wiem czemu, ale skojarzył mi się jako skrzyżowanie Malfoya i bliźniaków Weasley :/ Nev jest cudowna, a Alex prześmieszny. :D Coraz mniej lubię Selene, jest pusta i nudna. Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńZauważyłam dopiero teraz; dyrektorka szkoły nazywała się Madame Maxime, Madame Malkin szyła szaty szkolne na Pokątnej.
Rozdział u mnie najpóźniej w środę c;
Jake jest trochę podobny do skrzyżowania fanowskiego Jamesa Pottera (taty Harry'ego) i Dracona.
OdpowiedzUsuń