Na Kings' Cross odwiozły ich
samochody z Ministerstwa. Harry, Ron i Hermiona poszli na koniec pociągu i tam
znaleźli prawie pusty przedział, jeśli nie liczyć śpiącego w kącie mężczyzny.
- Jak sądzicie, kto to może być? - spytał
Ron.
- Profesor R. J. Lupin - wyrecytowała
Hermiona.
R. J. Lupin...
Harry przypomniał sobie swoją korespondencję z rodzicami i Syriuszem.
- Dlaczego ty zawsze wszystko musisz
wiedzieć? - spytał Ron.
Hermiona wskazała na półkę nad mężczyzną.
Znajdowała się tam walizka z napisem: Profesor R. J. Lupin.
- A dlaczego ty zawsze jesteś ślepy? -
spytała Hermiona
- Remus Lupin - powiedział Harry.
Ron i Hermiona spojrzeli na niego z
zaskoczeniem.
- Skąd... - zaczął rudzielec.
- Słyszałem, że będzie uczyć w Hogwarcie -
wyjaśnił szybko Harry, jednak widział, że ich to nie przekonało.
- Jak sądzicie, czego naucza? - spytał Ron,
przyglądając się krytycznie połatanym szatom profesora.
- Jest przecież tylko jedno wolne miejsce -
zauważyła Hermiona. - Obrona przed Czarną Magią.
- Wygląda, jakby jedno zaklęcie mogło go
wykończyć - uznał rudzielec.
- Nie sądzę - mruknął Harry.
Ron przyjrzał mu się uważnie.
- Harry, co się stało w te wakacje?
Dlaczego ty wszystko wiesz? - spytał.
- Wcieliłem się w Hermionę i teraz ja też
wiem wszystko - odparł Harry.
Ron parsknął śmiechem.
- Herm, chciałaś nam coś powiedzieć -
przypomniał sobie Harry.
Dziewczyna nabrała powietrza, a następnie
wypaliła:
- Syriusz Black chce cię zabić.
Jej przyjaciele wytrzeszczyli na nią oczy.
- Skąd..? - wykrztusił Harry.
- Podsłuchałam rozmowę państwa Weasley'ów -
wyjaśniła Hermiona.
Zapadło milczenie.
- Harry... Na trzecim roku uczniowie mogą
iść do Hogsmeade, no wiesz... - zaczęła niepewnie Hermiona.
- Wiem - powiedział Harry.
- No i... Chyba nie powinieneś tam iść.
- Nie iść do Hogsmeade?! - Ron prawie spadł
z siedzenia. - Jak można nie pójść do Hogsmeade?!
- Nie martw się, Ron, nie mam formularzu,
ale i tak pójdę - pocieszył go Harry.
- Ale nie można iść bez formularzu i nie
możesz opuszczać Hogwartu póki Black i Lestrage są na
wolności! - zaprotestowała
Hermiona.
- Całą radość z życia chcesz mi odebrać? -
oburzył się Harry. - Przecież mam pelerynę-niewidkę i Lestrage o tym nie wie!
- I lepiej żeby on też nie wiedział -
Hermiona wskazała na śpiącego profesora Lupina.
- Jak sądzisz, Harry, jak najłatwiej będzie
się dostać do Hogsmeade? - zastanowił się Ron. - Znasz jakieś tajne przejście?
I to dużo pomyślał Harry, przypominając sobie o
Mapie Huncwotów.
- Ktoś tu wspominał o tajnych przejściach?
- spytał Fred, wkładając głowę do ich przedziału. - Avery, konfiskuję te
Łajnobomby! - dodał, zabierając paczkę jakiemuś czwartoklasiście.
- Od kiedy to konfiskujesz Łajnobomby? -
zdziwiła się Hermiona.
- Oszczędzamy - wyjaśnił George, stając
obok brata. - Prawdę mówiąc, nie mamy za dużo pieniędzy...
- ... więc ja wszystko konfiskuję -
dokończył Fred, a następnie pochylił się ku przyjaciołom i dodał głośnym
szeptem. - Ten Avery znajdzie swoje Łajnobomby pod poduszką...
Harry uśmiechnął się.
- Dacie mi trochę? - poprosił.
Hermiona spojrzała na niego z oburzeniem.
- Harry!
- Ciszej, Hermiona! - uspokoił ją kolega. -
Obudzisz profesora Lupina.
- Kogo? - spytał zdezorientowany George.
Ron wskazał na profesora.
- Ups... - powiedzieli bezgłośnie bliźniacy.
- Co to za zbiegowisko? - rozległ się zimny
głos.
Draco Malfoy odepchnął Freda i George'a.
- O, Łasiczka i Bliznowaty! - zawołał, gdy
dostrzegł Harry'ego i Rona.
- Spadaj, Malfoy - warknął Ron.
- A co, rzucisz na mnie jakieś zaklęcie? -
prychnął Ślizgon. - O ile umiesz, oczywiście.
Harry zobaczył, że Fred i George zgodnie
sięgają do kieszeni.
- Malfoy, spadaj, chyba że chcesz zobaczyć,
czego się nauczyłem przez te wakacje - powiedział chłodno.
Ślizgon w odpowiedzi tylko prychnął, a
następnie zwrócił się do Rona.
- Słyszałem, że dostaliście forsę w te
wakacje - powiedział. - Twoja mama dostała zawału?
Tego było za wiele dla bliźniaków i Rona.
Wstali i wymierzyli różdżkami w Malfoy'a.
- Ostrzegam cię, Malfoy - wysyczał Fred
przez zaciśnięte zęby - jeszcze jedno słowo...
- Zostawcie go - przerwał mu Harry.
Weasley'owie opuścili różdżki,
przypominając sobie groźbę Harry'ego.
- Levicorpus - wymamrotał Harry, mierząc różdżką w
Malfoy'a.
Gdy zaklęcie zadziałało, z gardeł
Weasley'ów wydobył się ryk śmiechu, a pogardliwy uśmieszek natychmiast zniknął
z twarzy Ślizgona.
- Coo...? - wyjęczał Malfoy, gdy zawisł do
góry nogami w powietrzu.
- Ostrzegałem, Malfoy - powiedział
spokojnie Harry.
- Harry! - zawołała Hermiona.
- Och, Hermiona, nie psuj nam tej chwili
triumfu! - jęknęli zgodnie Weasley'owie.
Harry przyjrzał się Malfoy'owi z uwagą.
- A może tak...
Wymamrotał kolejne zaklęcie. Malfoy zaklął
głośno, gdy niewidzialna siła przykleiła go do ściany.
- Potter! - warknął Ślizgon.
Następnie Malfoy nazwał Harry'ego bardzo
brzydko.
Weasley'owie i Hermiona wstrzymali oddech,
zastanawiając się, jak Harry zareaguje.
- Uważaj na słowa - poradził mu Harry i
wymamrotał kolejne zaklęcie.
Usta Malfoy'a wypełniły się mydlinami.
- Yyuu! - wyjęczał Ślizgon.
Teraz nawet Hermiona dusiła się ze śmiechu.
Harry zobaczył, że profesor Lupin się obudził, ale mrugnął do chłopca i udawał,
że dalej śpi.
Nagle pogasły światła. Pociąg się zatrzymał
i zrobiło się strasznie zimno.
- Coo...? - wykrztusił Ron.
Harry wyjrzał z przedziału. Nic nie
widział, nawet swoich przyjaciół w przedziale.
- Harry...? - spytała niepewnie Hermiona. -
To ty...?
- Nie - powiedział Harry. - To nie ja.
Chłopiec przypomniał sobie listy Syriusza,
jeszcze z Azkabanu. To dziwne zimno...
- To nie ja - powtórzył Harry powoli. - Ale
chyba wiem, kto, albo chyba raczej co.
- Czyli? - spytał głos Rona.
- Nie chcesz wiedzieć.
- Nie depresjonuj go, Harry - poradził głos
jednego z bliźniaków. George'a... Freda... Albo może jednak George'a...
Nagle do przedziału wpadły dwie osoby,
przewracając Harry'ego.
- Co się dzieje?
- Neville? Siedzisz na mnie!
- Kto tu jest?
- Ginny?
- Hermiona?
- Au! Neville, to moja stopa!
- Sorry, Ron.
- Siadajcie. Tylko nie na mnie!
- Ej, to nasza kolekcja Łajnobomb!
- Czy ktoś może zapalić światło?
- Yyuu!
- Cisza!
W przedziale pojawiło się światło
wydobywające się z różdżki profesora Lupina, który teraz stał przy oknie.
- Spokojnie, usiądźcie - poradził Lupin.
- Yyuu! - Malfoy przypomniał wszystkim o
swojej obecności.
Lupin spojrzał na Ślizgona chłodno.
- Należało ci się - powiedział. - Mam
nadzieję, że będziesz pamiętał o nie wspominaniu o tym wydarzeniu żadnemu
profesorowi, bo jestem pewien, że Harry zna jeszcze sporo zaklęć. A ty - Lupin
zwrócił się do Harry'ego - mam nadzieję, że nauczyłeś się też przeciwzaklęć?
Harry skinął głową i wymamrotał kilka słów.
Malfoy spadł na podłogę pociągu.
- Przesuńcie się - poprosił Lupin i ruszył
w kierunku drzwi, jednak nim tam doszedł, Malfoy wydał z siebie krzyk i uciekł.
Do przedziału wpłynęła czarna, zakapturzona postać. Harry poczuł straszliwe zimno. Postać wyciągnęła swoją dłoń w stronę chłopca. Harry usłyszał kobiecy krzyk... Jak przez mgłę dochodziły do niego odgłosy z przedziału... Słowa Lupina... W głowie Harry'ego rozległ się straszliwy, wysoki śmiech... Śmiech, który Harry słyszał w najgorszych koszmarach...
Harry zobaczył jeszcze świecący srebrny
kształt nim wszystko zrobiło się czarne.
Rany boskie, ten gif z dementorem... T.T Rozdział wspaniały, ale nazwisko Belli brzmi Lestrange, a nie Lestrage
OdpowiedzUsuńSłodziutki dementor na zdjęciu ;)! A sposób w jaki Harry załatwił Dracona! Buha, ha, ha, ha, ha... XD
OdpowiedzUsuń