Menu

wtorek, 17 marca 2015

12. Znajomości

Agnes usiadła przy stole Gryfonów obok czarnowłosego chłopaka w okularach, który dopiero co przyszedł na kolację. Po jego drugiej stronie siedział wysoki rudzielec.
  - Jesteś z Beuxaboutons? - spytał ten ostatni.
  - A skąd miałabym być? - prychnęła Agnes.
  - No, może rzeczywiście głupie pytanie - zreflektował się rudzielec.
  - Może? - zdziwił się jego kolega, a następnie odwrócił się do dziewczyny. - Jesteś Angielką, prawda?
  Agnes przytaknęła.
  - Tak, ale moja mama pochodzi z Francji i chciała, żebym uczyła się we francuskiej szkole.
  - Och.
  Zapadło chwilowe milczenie.
  - Jestem Ron Weasley, a ty? - przedstawił się rudzielec.
  - Agnes Robertson.
  - Nie słuchałeś, jak McGongall czytała? - zdziwił się czarnowłosy chłopak. - Harry Potter.
  Agnes wytrzeszczyła na niego oczy.
  - No, nie żartuj - powiedziała.
  - Kto ma nie żartować? - spytał inny chłopak, starszy, siadając obok. - George Weasley.
  - Gdzie Fred? - spytał Ron.
  - Podkłada Łajnobomby pod tą ścianę, gdzie jest wejście do Pokoju Wspólnego Ślizgonów - wyjaśnił George.
  Harry Potter pokręcił z niedowierzaniem głową.
  - I po co Dumbledore mianował go prefektem? - zapytał sam siebie.
  Agnes zatkało.
  - To chyba jednak dobrze, że mama mnie tu nie wysłała - zdecydowała. - Skoro prefekci tak rozrabiają...
  - To wyjątek - zapewnił ją Harry. - To po prostu Fred i George Weasley'owie. Zdobyli pierwsze miejsce w Konkursie na Zbieracza Największej Ilości Szlabanów w Tym Dwudziestoleciu.
  - Harry, ty też przed chwilą wróciłeś ze szlabanu - zauważył Ron.
  - Jakiego szlabanu? - zdziwiła się Agnes. Harry Potter ze szlabanem? Ten chłopiec był dla niej zawsze tylko baśnią, opowiadaną na dobranoc małym czarodziejom. Teraz siedziała przy stole Gryfonów w Hogwarcie, obok tej baśni, słuchając o szlabanach Harry'ego Pottera. To go czyniło bardziej ludzkim.
  - Zaczarowałem Tiarę Przydziału - Harry wzruszył ramionami. - Opłacało się.
  - To mi przypomina, dlaczego tutaj przeszedłem - powiedział George. - Harry, jak tam twój trzeci w życiu szlaban?
  - Sprzątał łazienkę Jęczącej Marty - oznajmił Ron.
  - Nie żartuj! - wykrzyknął jego starszy brat. - McGongall musiała być naprawdę wściekła!
  - I była - potwierdził Harry. - Ale sam szlaban nie był taki zły, Jęcząca Marta mi pomogła.
  - Że co?!
  - Jest w nim zakochana - prychnął Ron.
  Agnes poczuła jakieś dziwne uczucie. Coś jakby zazdrość, ale o co? To było bez sensu.
  W tym momencie drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z trzaskiem, a do środka wpadł niski mężczyzna w podeszłym wieku. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
  - Profesor Flitwick, nauczyciel Zaklęć i Uroków - szepnął Agnes do ucha Harry.
  Nauczyciel podbiegł do profesora Dumbledore i wydyszał kilka słów, dobrze słyszalnych pośród ciszy Wielkiej Sali.
  - Na błoniach... Martwy mugol... Słyszałem Zaklęcie Uśmiercające...
  Wszyscy uczniowie zaczęli się przekrzykiwać:
  - Kto to zrobił?!
  - Gdzie?!
  - To zrobił Black!
  - Nieprawda, bo Lestrage!
  Ron i George Weasley'owie, a także inny rudzielec, niczym nie różniący się od George'a, zaczęli się kłócić, który ze zbiegłych śmierciożerców to zrobił. Tylko Harry był cicho.
  - Co się stało?! - spytała go głośno Agnes, by mógł ją usłyszeć w tym hałasie.
  - Słyszałaś o ucieczkach z Azkabanu, prawda?! - odkrzyknął. - Chyba tylko Lestrage albo... albo Black mogliby to zrobić!
  - A dementorzy?!
  Chłopak zmarszczył brwi, ale po chwili jego twarz się rozjaśniła.
  - Wymiana uczniowska Hogwart - Beuxaboutons! - wykrzyknął.
  - A co to ma do rzeczy?!
  - Weszła, gdy wyjeżdżały samochody z uczniami z Hogwartu!
  Harry pobladł.
  - Weszła?! Myślisz, że to Lestrage?! - spytała Agnes.
  - No a kto inny?!
  - Ale po co?!
  Chłopak otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu Dumbledore:
  - CISZA!!!
  Zapadła cisza.
  - Prefekci, zaprowadźcie uczniów do dormitoriów. Goście z Beuxaboutons zajmą miejsca nieobecnych uczniów.
  Wszyscy wstali. Rudzielec, najprawdopodobniej brat Rona i George'a, zaczął wrzeszczeć: 'Gryffindor!' i wyprowadzać uczniów z Wielkiej Sali.
  - To Fred Weasley - wyjaśnił Agnes Harry. - Brat bliźniak George'a.
  Poszli za rudzielcem przez korytarze Hogwartu. Agnes rozglądała się wokół z zachwytem. Obrazu na ścianach ruszały się i pozdrawiały przechodzących uczniów, a nawet jednego nauczyciela. Schody poruszały się i zmieniały kierunek. Zamek był jeszcze piękniejszy niż Akademia Beuxaboutons!
  - Uważaj - ostrzegł ją Harry.
  - Na co? - spytała Agnes.
  Po chwili utknęła z jedną nogą w stopniu - pułapce.
  - Na to - wyjaśnił Harry, wyciągając ją z tamtąd i uciszając chichoczącego Rona.
  Agnes podziękowała mu i poszli dalej.
☆★☆
Ginny co chwila oglądała się za siebie, na Harry'ego. Był taaki przystojny, i mądry, i odważny... No ale była tamta dziewczyna z Beuxaboutons.
  Ginny patrzyła, jak Harry pomaga jej wyjść ze stopnia - pułapki i wyobrażała sobie, że to ona jest na miejscu tamtej dziewczyny - że to ją Harry obejmuje, i to jej pomaga, i to dla niej ucisza Rona. Nie była pewna, czy Potter coś czuje do tamtej dziewczyny, ale samo to, że tak się dogadywali, mimo że dopiero co się spotkali, wystarczyło, by zazdrościć dziewczynie. A najgorsze było to, że tamta chyba go lubiła.
☆★☆
Fred obiecał, że przyjdzie do dormitorium Harry'ego i Rona, gdy tylko się czegoś dowie. Pojawił się po dwóch godzinach, gdy Gryfoni zaczęli zastanawiać się, czy coś mu się stało.
  - Kazali prefektom przeszukać całe błonia - wyjaśnił, siadając na łóżku Harry'ego. - Dumbledore powiedział, że nagrodzi i zwolni ze wszystkich przyszłych szlabanów tego, kto wymyśli, jak Black lub Lestrage się dostali do Hogwartu.
  - Hogwart - Beuxaboutons - powiedział Harry, wzruszając ramionami.
  Ron i Fred spojrzeli na niego.
  - Weszła... Weszli, gdy wyjeżdżały samochody z uczniami z Hogwartu - wyjaśnił.
  Fred uśmiechnął się szeroko.
  - Dzięki Harry, jesteś geniuszem!
  Po czym wybiegł z pokoju.
  Harry i Ron spojrzeli po sobie, a następnie wzruszyli ramionami.
  Fred przyszedł kwadrans później.
  - Dumbledore zapytał, kto to wymyślił - mruknął. - I zwolnił Harry'ego że wszystkich szlabanów, teraźniejszych i przyszłych.
  Po tych słowach poszedł do swojego dormitorium z ponurą miną.
☆★☆
Akademia Magii Beuxaboutons znajdowała się w pięknym pałacu przypominającym trochę dom księżniczki z bajki.
  - Beuxaboutons jest piękne - przyznała Sylvia. - Chociaż rzeczywiście wygląda, jakby wyjęte z jakiejś baśni.
  Samochody wylądowały miękko na ziemi. Jechały jeszcze przez chwilę piaszczystą drogą, a następnie wjechały przez ozdobną bramę. Zatrzymały się dopiero przed wejściem do szkoły.
  Z największego samochodu wysiadła wysoka kobieta - Madame Malkin. Za nią wysypali się pozostali uczniowie.
  - Chodź - powiedziała Sylvia, wyciągając Hermionę z pojazdu.
  Madame Malkin zaklaskała w dłonie.
  - Witam wszystkich gości w Akademii Beuxaboutons! - wykrzyknęła po angielsku, lecz z francuskim akcentem. - Mam nadzieję, że wspaniale spędzicie ten czas!
  Kolejne kilka minut upłynęło Hermionie na słuchaniu długiego tłumaczenia dyrektorki o historii Beuxaboutons, jej tradycjach i nauczycielach. Potem podała instrukcje, jak dostać się do pokoi, w których będą spały.
  - Tak! - ucieszyła się Sylvia, gdy Madame Malkin powiedziała, gdzie będzie mieszkać Hermiona. - Będziesz ze mną w pokoju! Chodź, przedstawię cię pozostałym!
  Sylvia pociągnęła Hermionę za sobą do pałacu.
☆★☆
Pokój znajdował się na drugim piętrze, a wchodziło się do niego przez szerokie drzwi.
  - Zapamiętaj hasło - poradziła Sylvia. - Gdy zapomnisz, długo poczekasz, nim wejdziesz - dziewczyna odwróciła się do drzwi. - Herbaciane żyrafy.
  Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem. Gdy Sylvia i Hermiona weszły do środka, zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem.
  Pokój, do którego weszły, był ogromny. Pod jedną ścianą ustawione zostały cztery łóżka, a obok każdego stała mała półka. Po drugiej stronie pokoju znajdowały się dwie duże szafy i trzy kufry. Oprócz tego na ścianach wisiały półki z książkami, szczęśliwie dla Hermiony, nie zapełnione, a także bardzo dużo przeróżnych zdjęć. W rogu stało duże biurko i cztery krzesła. Naprzeciwko wejścia znajdowały się kolejne, tym razem mniejsze drzwi, prowadzące, jak spodziewała się Hermiona, do łazienki.
  Gdy tylko drzwi się zamknęły, dwie dziewczyny leżące dotychczas na łóżkach, natychmiast się podniosły i usiadły.
  - O, dostałyśmy nową z Hogwartu! - wykrzyknęła jedna po francusku.
  - Jak się nazywasz? - spytała druga.
  Hermiona przyjrzała im się uważniej. Pierwsza miała jasne blond włosy, nieco zadarty nosek z kilkoma piegami i rozmarzone, błękitne oczy. Druga była czarnowłosa, z odrobinę przemądrzałą miną i błyszczącymi, szarymi oczami.
  Ciesząc się, że nauczyła się biegle francuskiego, Hermiona odpowiedziała:
  - Je m'apelle Hermione Granger.*
  - Oo, mówi po francusku! - ucieszyła się blondynka.
  - Selene Méchant - przedstawiła się jej koleżanka.
  - Tîa Sagesse - dodała blondynka.
  - Ja już się przedstawiałam - powiedziała Sylvia, siadając na brzegu kolejnego łóżka.
  - W którym domu jesteś w Hogwarcie? - spytała Tîa. - Słyszałam, że są cztery.
  - W Griffindorze - odparła Hermiona. - Tam są odważni. Tiara Przydziału proponowała mi też Ravenclaw, gdzie są mądrzy, ale wołałam Gryffindor.
  - Jak proponowano się dom, gdzie są kujoni, to pewnie do gadasz się dobrze z Tîą - mruknęła Selene. - Jest jedną z tych, co wierzą w dziesięć niemożliwych rzeczy przed śniadaniem i snują całkowicie nierealne plany na przyszłość.
  - To raczej nie w moim stylu - powiedziała cicho Hermiona, ale pozostałe dziewczyny i tak ją usłyszały.
  - To jak inaczej może ci być proponowany Dom Kujonów? - spytała Selene, marszcząc nos.
  Hermiona od razu poczuła, że jej nie lubi.
  - Ravenclaw to wcale nie jest Dom Kujonów - powiedziała urażona. - Ja po prostu dużo się uczę i uwielbiam czytać książki.
  Selene machnęła niedbale ręką.
  - Jeszcze gorzej - mruknęła.
  - Ej, Selene, nawet jeszcze jej nie znasz - zauważyła Tîa.
  - Nie oceniaj po pozorach - poradziła Sylvia. - Hermiona mi się całkiem podoba - następnie brunetka odwróciła się do Gryfonki: - Łazienka jest tam. Łóżko jest jedno wolne po mojej siostrze, możesz je zająć. Jeśli chodzi o bagaże, to przyniosą ci je jutro rano.
☆★☆
Następnego dnia Dumbledore ogłosił:
  - Zeszłej nocy na teren szkoły dostała się Bellatrix Lestrage - po tych słowach rozległy się krzyki uczniów, którzy wygrali zeszłonocne zakłady. - Dowiedzieliśmy się, że przeszła przez bramę, kiedy nasi uczniowie wyjeżdżali do Beuxaboutons. Z tego powodu muszę powiedzieć, że uczniowie nie będą mogli wrócić do swoich szkół, dopóki nie złapiemy Blacka i Lestrage.
  Siedząca obok Harry'ego Agnes westchnęła. Fleur będzie wściekła!
  - Co jest? - spytał Ron.
  - Moja kuzynka chciała tu przyjechać - wyjaśniła Agnes. - Myśli, że specjalnie tu pojechałam, żeby ona nie mogła.
  - Będzie wściekła - zauważył Harry, a Agnes ponuro przytaknęła. - Fajna rodzinka, nie ma co.
☆★☆
- Ej, widzieliście?!
  Lily machnęła różdżką, uruchamiając piekarnik.
  - Chodź, Lily! - zawołał James.
  Westchnęła z rezygnacją i poszła do salonu.
  - Co tym razem? - spytała. - Znowu ktoś narozrabiał?
  - Tak - potknął Syriusz trzymający Proroka Codziennego.
  - Bellatrix Lestrage - dodał James.
  - Kto?!?!?!
  James i Syriusz wymienili spojrzenia, które sprawiły, że Lily zaczęła wątpić w prawdziwość ich słów.
  - Weszła na teren Hogwartu - wyjaśnił Syriusz.
  - A Harry'emu odwołano szlaban i wszystkie przyszłe! - zawołał James.
  - Dlaczego?
  Łapa i Rogacz zaczęli z zapałem opowiadać, co się stało.
  - Jak sądzicie, można się tam dostać w inny sposób? - zastanowił się James.
  - No jasne! - wykrzyknął Syriusz. - Zapomniałeś już?
  Rogacz spojrzał na przyjaciela.
  - Czego?
  Syriusz wywrócił oczami.
  - No, a jak sądzisz? - spytał, pukając Jamesa w czoło. - Tą samą drogą, co można wyjść!
  James rozpromienił się.
  - To kiedy idziemy? - spytał.
  - Nigdzie nie idziecie - przerwała im stanowczo Lily.
  - Ale...! - zaprotestowali.
  - Syriusz, ciebie chcą wsadzić do Azkabanu, a ty, James, powinieneś być martwy! Nie możecie się tak nagle pojawiać w Hogwarcie!
  Lily odwróciła się i wyszła, udając, że nie usłyszała szeptu Syriusza:
  - Idziemy dziś w nocy, gdy będzie spała.
☆★☆
Lekcje następnego dnia zostały odwołane, a uczniowie oprowadzali gości z Beuxaboutons po zamku.
  Draco Malfoy oprowadzał Agnes Robertson.
  Gdy McGongall wyczytała z listy uczniów ich imiona i kazała mu oprowadzić dziewczynę, Draco był w siódmym niebie.
  - Jestem Draco Malfoy - przedstawił się
  - Agnes Robertson - odparła rudowłosa, a następnie przechyliła na bok głowę i przyjrzała mu się. - A ty wcale nie wyglądasz na takiego idiotę, jak opisał cię Harry.
  No, świetnie. Przyjaźniła się z Potterem.
  - Bo nie jestem idiotą - powiedział Draco. - To Potter nim jest.
  Agnes roześmiała się.
  - Ale nie da się zaprzeczyć, że się nie lubicie - uśmiechnęła się. - Pokażesz mi zamek? Jest o wiele ładniejszy niż Beuxaboutons.
  - Pokażę ci moje ulubione miejsce na błoniach - obiecał. - Chodź.
☆★☆
Agnes wpatrywała się w niebo. Leżała na trawie przy jeziorze, a obok niej siedział Draco. Dookoła nich szumiały wierzby i topole, a przeróżne ptaki ćwierkały w ich gałęziach.
  - Ładnie tu, prawda? - spytał ją Draco.
  Agnes spojrzała na niego. Nadal nie potrafiła ustalić, co do niego czuła. Ani do Harry'ego. Obydwu lubiła, ale nie tak, jak Rona, czy Freda i George'a, czy nawet jej przyjaciół z Beuxaboutons. Podobali jej się. Draco, z blond włosami, pięknymi szarymi oczami i arystokratycznymi manierami, no i Harry, z potarganymi, czarnymi włosami, zielonymi oczami i poczuciem humoru. Agnes nie wiedziała, którego lubiła bardziej.
  - Jest pięknie - powiedziała.
  Draco zawachał się. Wyglądał, jakby chciał ją o coś zapytać, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
  - Zostaniemy przyjaciółmi? - poprosił.
  Agnes zawachała się, co ją zaskoczyło. Skoro jej się podobał, to chyba powinna chcieć się z nim przyjaźnić! Ale nadal nie mogła się pozbyć myśli o Harry'm. To głupie, pomyślała, przecież nawet ich nie znam.
  - Jasne - zgodziła się.
☆★☆
W tym zamieszaniu nikt nie zobaczył zakapturzonej postaci wymykającej się z zamku. Pobiegła przez błonia i dotarła do Zakazanego Lasu. Zatrzymała się i rozejrzała się wokół. Gdy upewniła się, że nikt jej nie śledzi, weszła do środka i ruszyła w kierunku małej jamy w ziemi. Postać wyciągnęła różdżkę i wyszeptała zaklęcie.
  Jama powiększyła się i po chwili była na tyle duża, by można było do niej wejść. Postać ponownie rozejrzała się dookoła, po czym weszła do środka.
  Szła krętymi korytarzami, aż dotarła do większej sali. Na środku stał duży stół, a wokół niego znajdowały się krzesła. Po prawej stronie od tunelu znajdował się kominek, a naprzeciwko niego, odwrócony tyłem do postaci, zielony fotel.
  - Więc przyszedłeś - powiedział głos.
  Z fotela podniosła się Bellatrix Lestrage.
-----

*Je m'apelle Hermione Granger - (po francusku) Nazywam się Hermiona Granger

3 komentarze: