Menu

czwartek, 5 marca 2015

10. Wspaniałości profesora Lupina: część 2.

Lily obudził straszny hałas. Otworzyła oczy i sennie zaczęła się zastanawiać się, co się stało. Może znowu Voldemort, albo...
  Kolejny huk przywrócił ją do rzeczywistości. Usiadła na łóżku. Znowu grają w domowego quidditcha. Szybko się ubrała i pobiegła do salonu.
  Prawie uderzył ją tłuczek.
  - SYRIUSZ! - wrzasnęła.
  Syriusz i James latali po pokoju na miotłach. Łapa z pałką uderzał w tłuczek, próbując zrzucić swojego przyjaciela z miotły, a Rogacz szukał złotego znicza w zakamarkach pokoju.
  Gdy zobaczyli Lily, natychmiast wylądowali na podłodze.
  - Co wy robicie?! - spytała ze złością.
  - Gramy w domowego quidditcha - wyjaśnił James, a następnie zwrócił się do Syriusza. - Mówiłem ci, żebyś nie walił tłuczkiem w porcelanę, bo obudzisz Lily.
  - Teraz już chyba mogę, tak? - spytał Syriusz. - Bo Lily i tak nie śpi.
  - No właśnie - zauważyła Lily, konfiskując im miotły. - Teraz już nie śpię.
  - Ale... - zaczął James.
  - James, robisz śniadanie, Syriusz, sprzątasz ten bałagan - przerwała mu, a następnie odwróciła się i wyszła.
  Łapa i Rogacz jęknęli, ale zabrali się do pracy. Nie trwało to długo.
  - Hej, Syriusz! - usłyszeli krzyk Jamesa z kuchni.
  Łapa pobiegł w tamtym kierunku, powodując, że wazony, które właśnie ustawiał za pomocą zaklęcia, runęły na podłogę i roztrzaskały się.
  Lily zaklęła pod nosem i poszła za nim.
  James i Syriusz pochylali się nad jakimś listem.
  - Łał, robi postępy - zagwizdał Łapa.
  - No, ale lepiej, żeby Lily tego nie... - w tym momencie Rogacz ją zobaczył. - O cześć, Lily!
  - Też miło mi cię widzieć, James - powiedziała, uśmiechając się słodko. - Kto robi postępy, i w czym?
  Rogacz otwierał usta, by odpowiedzieć, ale Syriusz kopnął go w kostkę.
  - Och, to nic takiego, Lily - powiedział Łapa, szczerząc zęby.
  Znała ten uśmiech.
  - Kto znowu narozrabiał? - spytała Lily i spojrzała na kopertę. - List od Remusa? Niech zgadnę: Harry?
  Syriusz i James wymienili spojrzenia.
  - Yy...
  - Mogę zobaczyć? - spytała, wyrywając Rogaczowi list.
  - Hej! - zaprotestował.
  - Nie czyta się cudzej korespondencji! - zawołał Łapa.
  Zignorowała ich.


James i Syriusz,
dopilnujcie, żeby Lily się nie dorwała do tego listu.


Zaczynało się ciekawie.

Dla bezpieczeństwa Harry'ego wolałbym Was o tym nie informować, bo zdaje mi się, że Lily i tak znajdzie sposób, by ten list przeczytać.

Syriusz spróbował wyrwać jej list, ale ona się uchyliła.

Podczas Ceremoni Przydziału, Tiara zaśpiewała dosyć dziwną piosenkę, której nie będę cytował, ale powiem, że Snape nie był zbyt zadowolony (uczy Eliksirów - nie dziwię się, że Harry nienawidzi tego przedmiotu).

- Lily, nie powinnaś czytać tego listu - przypomniał jej James.
  - Zdążyłam się zorientować - mruknęła Lily.


Jak zapewne się domyślacie, Tiara nie wymyśliła tej piosenki. I właśnie dlatego wolę, żebyście nie pokazywali listu Lily. Harry już dostał za to szlaban, nie wiem dokładnie, jaki, nie pytałem go jeszcze. Tylko błagam: nie przesyłajcie mu gratulacji.
Remus
PS
Lily, jeśli jednak to czytasz: przypominam, że jesteś martwa i wolałbym, żebyś nie pojawiała się nagle w Hogwarcie i nie zabijała Harry'ego, czy też wysyłała mu Wyjca (chyba, że z Zaklęciem Uciszającym, bo nie jestem pewien, czy Harry je zna).
R.


Lily odwróciła się do Jamesa i Syriusza.
  - Syriusz, ja posprzątam salon - powiedziała, ale natychmiast ostudziła radość Łapy. - Znajdź mi gdzieś Wyjca.

☆★☆

- Co się dzieję? - zdziwiła się profesor McGongall. - Czyżby Sybillia Trelawney przestała przepowiadać śmierć na każdej pierwszej lekcji w nowej klasie?
  - Nie przestała - wyjaśnił Harry. - Zobaczyła w moim kubku ponuraka, no ale Ray powiedziała, że ma psa ponuraka o imieniu Gravy... No i profesor Trelawney nie specjalnie wyszło przestraszenie nas.
  - No i Ron musi sobie kupić okulary na swoje wewnętrzne oko... - dodał Dean. - Pomysł Harry'ego...
  - Myślałem, że czaszka w kubku Harry'ego oznacza, że mój szczur przedziurawi mu tiarę... - powiedział Ron. - Z drugiej strony to naprawdę wyglądało jak przedziurawiony kapelusz...
  - Spokojnie, nie tylko tobie nie wychodziło - pocieszył go Seamus. -  W kubku Neville'a widziałem tylko herbatę...
  Parsknęli śmiechem.
  Zwariowana klasa, pomyślała profesor McGongall.

☆★☆

Lekcja Opieki nad Magicznymi Zwierzętami nie była zbyt udana.
  Skończyła się pobytem Malfoy'a w szpitalu, co ucieszyło Gryfonów, ale nie zapowiadało łatwego życia Hagridowi.
  Teraz Harry, Ron, Hermiona i reszta trzecioklasistów z Gryffindoru stali pod salą Obrony przed Czarną Magią i z niecierpliwością oczekiwali nadchodzących zajęć. Neville z  zapałem opowiadał, co zrobił profesor Lupin w pociągu, co jeszcze bardziej wzmogło ciekawość Gryfonów.
  W końcu nauczyciel przyszedł.
  - Schowajcie podręczniki - powiedział. - Nie będą wam potrzebne. Dziś będzie lekcja praktyczna.
  Przez salę przebiegł pomruk. Ich wspomnienia z lekcji praktycznych nie były najlepsze.
  Lupin wyprowadził ich z sali. Szli krętymi korytarzami zamku. Po niedługim czasie zatrzymali się przed obrazem przedstawiającym ludzi na uczcie.
  Lupin odwrócił się do uczniów.
  - Mam nadzieję, że będziecie na tyle mili, by nie wspominać o tym profesor McGongall, ale chciałbym użyć tego przejścia, bo do naszego celu prowadzi długa droga... - powiedział.
  Uczniowie przytaknęli, więc Lupin odwrócił się do obrazu.
  - Co, znowu? - spytał sennie jeden z siedzących przy stole mężczyzn. - Nikt nas nie budził od czasu tych jak-im-tam... Jamesa Pot...
  - Poważnie? - zdziwił się Lupin. - Nikt nie znalazł tego przejścia?
  Oczy mężczyzny zwęziły się.
  - A ty jesteś...?
  - Remus Lupin, Lunatyk, czy jak tam jeszcze mnie zapamiętałeś - nauczyciel machnął niedbale dłonią.
  - A, to ty jeden z tych!
  - Tak, ja to 'jeden z tych' - przytaknął Lupin. - A teraz mnie przepuścisz?
  - Dobra, dobra - ziewnął obraz. - Tylko pytanie, bo muszę jakieś zadać: dwie siostry, jedna rodzi drugą, zabijając siebie, a druga pierwszą, gdy umiera.
  Lupin westchnął.
  - Naprawdę, nie znudziła ci się jeszcze? Dzień i noc.
  Obraz otworzył się.
  Nauczyciel odwrócił się do wpatrujących się w niego z otwartymi ustami uczniów.
  - Zapraszam - powiedział, wskazując im przejście.
  Weszli do środka.
  Harry od razu użył Lumos.
  - Przydatne zaklęcie w ciemnościach - powiedział przez ramię Lupin. - Lumos.
  Koniec jego różdżki zaświecił się.
  Uczniowie wypróbowali zaklęcie i tunel wypełnił się głosami wypowiadającymi zaklęcie lub krzyczącymi z radości, gdy im się udało.
  - Gdzie idziemy? - spytał Dean.
  - Zobaczycie - odparł spokojnie Lupin.
  Harry dogonił go.
  - Panie profesorze...
  - Tak, Harry? - spytał Lupin, odwracając się do niego.
  - Te lekcje okulumencji... Kiedy będę mógł je mieć?
  Nauczyciel przechylił głowę w zamyśleniu.
  - Rozumiem, że dzisiaj po lekcjach masz szlaban... Więc raczej lekcje się nie odbędą. Możesz do mojego gabinetu przyjść zawsze, gdy będziesz chciał. Chociaż... Często choruję - Lupin spojrzał na Harry'ego i Gryfon zapamiętał, by nigdy nie przychodzić do gabinetu nauczyciela Obrony przed Czarną Magią podczas pełni księżyca.
  W tym momencie przejście się skończyło. Wyszli zza identycznego obrazu przed pokojem nauczycielskim.
  - To jest na drugim końcu zamku! - wykrzyknął zaskoczony Seamus.
  Lupin uśmiechnął się.
  - Dlatego ukryte przejścia są przydatne - powiedział. - Krótsze i nie ma tam takich tłumów jak na większości tras.
  - Ale tamten obraz zadaje pytanie, tak? - upewniła się Parvati.
  - Tak, ale zawsze jest to samo. Odpowiedź: dzień i noc, nie zapomnijcie.
  Lupin otworzył drzwi pokoju nauczycielskiego i wpuścił ich do środka.
  Pokój był pusty, nie licząc Snape'a, który skrzywił się, gdy tylko zobaczył uczniów i Lupina.
  - Nie wiem, czy ktoś cię ostrzegł, Lupin, - warknął, - ale w tej klasie znajduje się niejaki Neville Longbottom, a jemu lepiej nie powierzać trudniejszych zadań, bo nie potrafi ich zrobić, jeśli panna Granger nie szepce mu wskazówek do ucha.
  Na poprzedniej lekcji, Eliksirach, Neville'owi nie wychodziło zadanie, a Snape postanowił przetestować jego eliksir na jego ropusze. Nie wiadomo, co mogłoby jej się stać, gdyby Hermiona nie podpowiedziała mu, co zrobić.
  Neville i Hermiona zarumienili się.
  - Chciałem, żeby Neville pomógł mi w pokazaniu zadania - przyznał Lupin. - I sądzę, że świetnie poradzi sobie sam, bez pomocy Hermiony.
  Snape prychnął.
  - Powodzenia.
  I opuścił salę.
  Szafa stojąca na środku pokoju zatrzęsła się.
  - Co jest w środku? - spytał Kristin.
  - Och, nic takiego - Lupin machnął niedbale ręką. - To tylko bogin.
  Neville pobladł, natomiast Raylïe wyglądała na zaciekawioną.
  - Naprawdę? - upewniła się. - Znałam kiedyś jednego...
  - I co? - prychnął Ron. - Oswoiłaś go? I nazwałaś... jak? Scary?
  - Chciałam - Raylïe wzruszyła ramionami. - Ale rodzice bie chcieli go przyjąć... Może dlatego, że przy mnie zmienił się w Sami - Wiecie - Kogo...
  Lupin pokiwał głową.
  - Będę pamiętał, żeby nie wybierać cię do zadania - powiedział. - Kto tam jeszcze może... Harry? Czego najbardziej się boisz?
  Harry zamyślił się. Oczywiście, najpierw pomyślał o Lordzie Voldemorcie w pełni sił... Ale potem przypomniał sobie zakapturzoną postać wpływającą do pociągu...
  - Dementorów - odpowiedział.
  - Ciekawe - powiedział Lupin. - Chociaż ty chyba też nie będziesz miał szansy na wykonanie zadania...
  -  Jak pokonać bogina? - spytał Kristin.
  - A czym jest bogin? - odpowiedział pytaniem na pytanie nauczyciel.
  Ręka Hermiony wystrzeliła w górę.
  - ... Hermiona?
  - Bogin to upiór, przybierający postać, tego, czego najbardziej się boimy - powiedziała jednym tchem Gryfonka.
  - Dokładnie - potwierdził Lupin. - W tej szafie znajduje się bogin, w nieokreślonek jeszcze postaci. Jednak gdy otworzę drzwi, - Neville pokręcił głową, jakby chciał, by nauczyciel nigdy tego nie zrobił, - z szafy wyjdzie to, czego najbardziej się boi stojąca przed nim osoba. I tu do akcji wkracza Neville.
  Neville pobladł jeszcze bardziej. Podświadomie, Harry pomyślał, że jeszcze trochę i Neville nie będzie mógł już bardziej blednąć.
  - Neville, czego najbardziej się boisz? - spytał Lupin.
  Chłopiec wymamrotał coś, ale nikt tego nie usłyszał. Następnie odchrząknął, rozejrzał się po klasie w poszukiwaniu pomocy i powiedział, już nieco głośniej:
  - Profesor Snape.
  Klasa parsknęła śmiechem.
  Neville, zarumieniony, spojrzał na profesora Lupina, który jako jedyny się nie uśmiechał.
  - Mieszkasz ze swoją babcią, Neville? - upewnił się.
  - Tak - wymamrotał chłopiec. - Ale nie chciałbym by bogin się w nią zamienił.
  - Nie, źle mnie zrozumiałeś - powiedział Lupin, w końcu się uśmiechając. - Tym, co pokonuje bogina jest śmiech. A więc Neville... W co ubiera się twoja babcia?
  - Noo... Zawsze nosi taki kapelusz z borsuka... i zielony płaszcz... i czerwoną torebkę...
  - A możesz wyobrazić sobie jej ubrania?
  - No, tak...
  - Więc skoncentruj się na tych ubraniach, machnij różdżką i powiedz 'Riddikulus!' - poradził profesor Lupin. - Spróbuj.
  - Rid... Riddikulus!
  - Idealnie. Efekt... Efekt zobaczycie sami. Gdy Neville poradzi sobie z boginem, powiem imię kolejnej osoby, która wyjdzie na środek i się zmierzy z upiorem. Teraz otworzę szafę. Uważajcie.
  Profesor Lupin podszedł do szafy i otworzył ją.
  Ze środka wyszedł profesor Snape. Podszedł do bladego Neville’a.
  - Rid... Rid... – zająkał się Neville. – Riddikulus! Riddikulus!
  HUK!
  Profesor Snape miał na sobie długi, zielony płaszcz, na głowie kapelusz z borsuka, a w ręce czerwoną torebkę.
  Gryfoni ryknąli niepochamowanym śmiechem.
  - Bardzo dobrze, Neville – pochwalił chłopca profesor Lupin. – Parvati!
  Parvati Patil wystąpiła do przodu.
  HUK!
  Snape zmienił się w mumię. Parvati machnęła różdżką i wykrzyknęła:
  - Riddikulus!
  Bandaże mumii się odwinęły. Bogin upadł na twarz. Klasa ponownie wybuchnęła śmiechem.
  Jeszcze kilka innych osób zmierzyło się z boginem. Gdy godzinę później klasa opuściła salę, wszyscy rozmawiali o tym, jak wspaniałym nauczycielem jest Lupin.

☆★☆

Agnes Robertson nienawidziła swojej kuzynki.
  - ... i, Agnes, słyszałaś, że odbędzie się wymiana uczniowska z Hogwartem, no wiesz, taką szkołą w Anglii...
  - Tak, wiem, Fleur! – wykrzyknęła zirytowana Agnes. – Przecież nie jestem na tyle głupia, by nie wiedzieć do jekiej szkoły miałam iść trzy lata temu! A teraz zostaw mnie w spokoju i idź podręczyć innych swoimi opowieściami o tym, jak bardzo chciałabyś tam pojechać i jak przystojni tam są podobno chłopcy!
  Z tymi słowami Agnes pobiegła do swojego dormitorium.

2 komentarze:

  1. Zobaczyłam tytuł i uśmiechnęłam się.
    Przeczytałam początek i chichotałam jak najęta.
    Skończyłam czytać i płaczę ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń